Nasz projekt pomnika upamiętniający tę postać. Myślimy, że pomysłodawcy żałoby narodowej powinni być zainteresowani. A teraz minuta ciszy… i oczekiwanie z niekłamaną ciekawością, co będzie się działo dalej w tzw. przestrzeni medialnej?
Naszej jednoosobowej redakcji w kwestiach oceny takich postaci zawsze nie podoba się jedno. Wyrywanie z długookresowego kontekstu historycznego. Biorący ją w obronę kanwę kontrowersji tkają z realnych i domniemanych faktów czasu jej obecności na scenie politycznej. Oczywiste jest przecież, że w grudniu 81r. jedynym rozwiązaniem dlań było wprowadzenie stanu wojennego. Byłoby jedynym dla większości autokratów zagrożonych społeczną irredentą. Ale to nie może być tłumaczeniem i powodem tej nieustannej relatywizacji.
http://www.galerialiber.pl/polityka/534/Pomnik.html
Stan wojenny, jako taki był kulminacją tego, jak kształtowało się zależne i zarządzane przez nomenklaturę partyjną państwo. Wasalne w stosunku do silnych protektorów i brutalne w stosunku do społeczeństwa. Wszystko, co zdarzyło się potem było już tylko obnażeniem jego słabości i dowodem, jak bardzo ta decyzja była błędną, co jest niewątpliwie za łagodnie powiedziane. Dekada marazmu, politycznego zabetonowania, krachu gospodarki. I jeśli zostało to w końcu zrozumiane, to przecież nawet nie jest tak, że reżym samoistnie doszedł do właściwych wniosków. Gdyby nie rozsadzające wielkiego brata ze wschodu siły odśrodkowe, notabene też wynikające głównie z ekonomicznej zapaści, być może nadal tkwilibyśmy w zgniliźnie PRL-u.
I to jest właściwy kontekst, do oceny Jaruzela. Jest to postać obrzydliwa, bo całkowicie zależna w swoich decyzjach. Ciążyło nad nią jakieś fatum i kompleks, który możemy sobie tylko wyobrazić. Sprzedajna persona, polski mundur i polskie nazwisko pozostające na obcych usługach. Całkowicie niezdolna dostrzec zmieniające się oblicze świata, dorastanie ideowe własnego narodu, zatwardziała w swoich poglądach, aż do końca i to par excellence, o czym świadczy całkowity brak jakiegokolwiek, nawet najmniejszego gestu skruchy i pokory aż po kres swojego żywota za przewiny tej reżymowej ekspozytury obcych interesów.
Być może nie mogła być inna, ale to nie znaczy, że nie może być potępiona, po to byśmy wiedzieli, jak odróżnić zło od dobra i potrafili naznaczyć te linię, która je rozdziela. Nawet nie w oczekiwaniu jakiegoś przejawu sprawiedliwości społecznej, która jest tylko ideologicznym hasłem wszystkich rządzących, ale żeby mieć pewność, że gdy pojawi się ktoś podobny łatwo go dostrzeżemy i szybko się pozbędziemy.
Tylko ten, kto poznał duszną atmosferę tamtych lat, nieuwikłany w żadną rządzącą koterię może mieć dla takich słów zrozumienie.
Z pozdrowieniami red. nacz. Liber
rysownik, satyryk. Z wykształcenia socjolog. Ciągle zachowuje nadzieję