Bez kategorii
Like

Z prasy. Niech partie pokażą strategię

02/04/2011
357 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

Z Jerzym Bielewiczem, prezesem Stowarzyszenia „Przejrzysty Rynek”, rozmawia Małgorzata Goss, Nasz Dziennik

0


Duża część polskiego społeczeństwa wykazuje obojętny stosunek do własnego państwa. Dlaczego?
– Jeśli od rana do wieczora ludzie słyszą tylko o długu, cięciach wydatków, likwidacji świadczeń, podnoszeniu podatków, podwyżkach, a nikt nie mówi o zadaniach państwa, poprawie opieki medycznej, lepszym szkolnictwie, budownictwie socjalnym, wyższych emeryturach – to nic dziwnego, że takie państwo jawi się ludziom jako opresyjne. Po co nam państwo – myślą – które tylko zabiera? Odpowiedzialność za doprowadzenie do takiego stanu rzeczy spoczywa na politykach. Politycy wypowiadają się o państwie w kategoriach księgowych, nie mają strategii ani nawet wyobrażenia, czym to państwo ma być dla obywatela. Przecież ma ono służyć obywatelom, wspierać ich, organizować i ukierunkowywać społeczny wysiłek, pełnić zadania w zakresie obronności, policji, wymiaru sprawiedliwości, zabezpieczenia emerytalno-rentowego i zdrowotnego, edukacji, opieki społecznej. Znamienny jest tytuł wywiadu, jakiego udzieliła prof. Zyta Gilowska – "Opłaca się mieć Polskę". Niestety, przy obecnym sposobie uprawiania polityki tej świadomości w społeczeństwie nie ma. Państwo nie wypełnia podstawowych obowiązków. Politycy działają bezładnie, nie potrafią ukazać ludziom, dokąd idziemy, pociągnąć ich za sobą.
Chociażby w sprawie przesunięcia składki emerytalnej – rządzący zdefiniowali oś dyskusji w sposób wygodny dla siebie. Nie debatowali o tym, co najważniejsze – o pewności świadczeń i wysokości emerytury, o problemach demograficznych kraju i przyszłych zobowiązaniach emerytalnych państwa. Nie! Spór toczył się o to, kto przejmie pieniądze – państwo czy prywatne firmy… Obywatel został ustawiony z boku.

Czy jest szansa, aby w nadchodzących wyborach to zmienić?
– Tylko sześć miesięcy dzieli nas od wyborów, Polska jest w dramatycznej sytuacji, a nie ma programów naprawy państwa i naprawy finansów publicznych. Zamiast tego partie ściągają na swoje listy sławnych ludzi, żeby przysporzyć sobie głosów i zdobyć lub zachować władzę. Debata sprowadzana jest na manowce, np. Platforma wyskoczyła z pomysłem, że przedstawi do wakacji budżet na przyszły rok. Wiadomo z góry, że opozycja zaprotestuje, bo zwykle budżet przyjmuje nowo wybrany parlament, bo inaczej ten, kto wygra wybory, miałby związane ręce. Kompletnie jałowy spór. Wydaje się, że powodem podrzucania takich tematów zastępczych jest brak kompetencji po stronie polityków, niezdolność do zajmowania się poważnymi problemami. Przede wszystkim nie potrafią zarządzać finansami państwa. Co roku zamiast budżetu mamy coś na kształt prowizorium budżetowego. Tak było w 2009 r., gdy przeprowadzono niespodziewane cięcia, a w połowie roku znowelizowano budżet. Podobnie jest teraz, bo przecież zmiany w OFE gruntownie przebudowują tegoroczny budżet. Budżet zawsze jest projekcją strategii państwa. Jak nie ma strategii, to i budżet zmienia się pod dyktando bieżących potrzeb, bo nie ma się czego trzymać. Jako finansista-praktyk twierdzę, iż brak budżetu stwarza zagrożenie, że pieniądze wypływają bokiem. Nie ma narzędzia kontroli.

Co powinno znaleźć się w strategii?
– Przede wszystkim musi ona wskazywać, jak rozwiązać problem demograficzny, inaczej zobowiązania emerytalne, przejęte przez państwo od OFE wraz ze składką, okażą się nierealistyczne. W przyszłości będzie mniej pracujących, mniejszy fundusz płac, mniejsze PKB i państwo się z nich nie wywiąże. Za to, że nasze przyszłe emerytury będą na poziomie 30 proc. wynagrodzenia, a nie dzisiejszych 60 procent – winę ponoszą politycy. To oni doprowadzili finanse publiczne i demografię do katastrofalnego stanu. Podejmując decyzje, nie myślą, co będzie później. Obietnice nic nie kosztują, bo po latach nikt o nich nie będzie pamiętał.
Kluczem do poprawy demografii jest polityką prorodzinna rozumiana jako wspomaganie rodzin z dziećmi, a nie jako przejmowanie obowiązków rodziny przez państwo. Podstawowymi instrumentami powinny być zatem ulgi podatkowe oraz świadczenia pieniężne na dzieci kierowane wprost do rodzin, a nie finansowanie żłobków, przedszkoli i urzędników socjalnych. Na podstawie doświadczeń wielu lat spędzonych w Kanadzie twierdzę, że przejmowanie przez państwo opieki nad dziećmi po prostu się nie sprawdza.
Nie należy mylić polityki prorodzinnej z polityką socjalną. Ta pierwsza powinna być zachętą do posiadania dzieci i pomocą skierowaną do wszystkich rodzin wychowujących dzieci, ta druga – tylko do tych rodzin, które sobie nie radzą. Mylenie obu rodzajów polityki prowadzi do takich nonsensów, jak zabieranie "becikowego" lepiej sytuowanym rodzinom. A przecież rodziny zamożne też należy zachęcać do posiadania dzieci. Lepsza struktura demograficzna poprawi bilans ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych, poprawi świadczenia oraz pozwoli obniżyć podatki. To leży w interesie naszego pokolenia, w końcu każdy będzie kiedyś emerytem.

Co z tego, że przybędzie młodych, skoro nie ma dla nich w Polsce pracy? Zamiast pracować na nasze emerytury – wyjadą za granicę.
– Dbałość o miejsca pracy to kolejna funkcja, którą państwo zaniedbuje. Politycy mówią o cięciach wydatków, zapominając, że to przełoży się na zmniejszenie tempa wzrostu PKB, a bez wzrostu PKB powyżej 4 proc. nie będzie przybywać miejsc pracy. Cięcie wydatków w granicach 3 proc. PKB rocznie daje ok. 40-50 mld złotych. Nie ma takiej siekierki, która potrafi ściąć taką kwotę, nie zabijając wzrostu gospodarczego. Dlatego trzeba mieć strategię, wiedzieć, które wydatki tworzą miejsca pracy, a które są nierozwojowe. Dzisiaj 50 proc. absolwentów szkół średnich idzie na bezrobocie, a jednocześnie w wielu dziedzinach brakuje fachowców. Dziesięć lat temu zlikwidowano kształcenie zawodowe, a teraz Niemcy ściągają naszą młodzież ofertą nauki zawodu. Bezrobocie, emigracja młodych napędza z kolei deficyt finansów publicznych. Politycy mówią tylko o skutkach, a nie dotykają przyczyn.

Tylko gdzie skutek, a gdzie przyczyna? Pusty budżet utrudnia prowadzenie polityki, brak polityki sprawia, że budżet jest pusty. Wpadliśmy w błędne koło?
– Jeśli ludzie widzą cel, sens działania – są gotowi do wyrzeczeń. Ale w naszym państwie politycy nie ukazują celów i polityki, która do nich prowadzi. Ten rząd jest najlepszym tego przykładem. Zależy mu tylko na tym, by utrzymać się przy władzy.

Inne partie też nie przedstawiły programów…
– Politycy sądzą zapewne, że lepiej nie informować społeczeństwa przed wyborami, że czeka je zaciskanie pasa. Ale to błąd. Jak ludzie mają głosować, skoro nie wiedzą, co partie chcą zrobić?

A zapowiedź premiera Donalda Tuska, że postawi na naukę i innowacyjność?
– Ależ to się nie przekłada na program polityczny! Żeby tak było, należałoby krok po kroku pokazać, jak do tego dojść, w jaki sposób to sfinansować. W Niemczech na przykład krajowe banki pełnią w dużej mierze rolę właściciela niemieckich firm i dzięki tej strukturze korporacyjnej wielkie koncerny Daimler Benz czy Daimler Aerosmith mają zagwarantowane wsparcie finansowe i dominującą pozycję na rynku. My tymczasem oddaliśmy system finansowy obcym, a słyszę, że rząd planuje sprzedaż dalszych 30 proc. PKO BP i resztówki BGŻ. Taka polityka jest zabójcza dla państwa, obywateli i gospodarki. Sektor finansowy "żeruje" na niewydajnym wymiarze sprawiedliwości. Polski przedsiębiorca nie ma szans w sporze z zagranicznym bankiem przed polskim sądem. W silnych państwach, choćby na Wyspach Brytyjskich, zagraniczny bank w sporze z miejscowym przedsiębiorcą nie korzysta z taryfy ulgowej, odwrotnie – może liczyć najwyżej na ugodę. Państwa kontrolują przepływy finansowe, zwłaszcza po 11 września 2001 r., przeciwdziałają transferowaniu pieniędzy do rajów podatkowych, pilnują, by instytucje finansowe i obywatele płacili podatki w państwie. To są prawdziwe problemy dla zachodnich rządów. System finansowy jest oczkiem w głowie każdego państwa. Kapitał, banki mają narodowość. Bezmyślnością jest wyzbywanie się kontroli nad największym polskim bankiem PKO BP, największym, polskim ubezpieczycielem PZU, sektorem energetycznym – Lotosem, Eneą. W dłuższej perspektywie to jest zabójcze dla państwa. Państwo odcinane od dochodów będzie się zapadało, a my jako społeczeństwo razem z nim. Musimy to zmienić. Trzeba zmusić polityków do poważnej debaty, słuchania niezależnych opinii i przedstawienia długofalowych planów naprawy państwa. Społeczeństwo polskie nie chce już pustych obietnic wyborczych, ono już dojrzało, aby rozmawiać o poważnej strategii dla Polski.

Dziękuję za rozmowę.

0

Jerzy Bielewicz

By kontrolowac finanse wystarczy najprostszy kalkulator, cala reszta to blichtr

73 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758