Jutro Święto Niepodległości. Dla jednych ważne, dla innych jest przejawem patriotyzmu, który „nie ma żadnego uzasadnienia moralnego”.
Jedni manifestują tego dnia swoje przywiązanie do wartości, bez których nie wyobrażają sobie istnienia normalnego, nowoczesnego Państwa, inni demonstrują swoją nienawiść.
Zbigniew Herbert napisał kiedyś tak:
"Zbyt stary żeby nosić broń i walczyć jak inni –
wyznaczono mi z łaski poślednią rolę kronikarza
zapisuję – nie wiadomo dla kogo – dzieje oblężenia
mam być dokładny lecz nie wiem kiedy zaczął się najazd
przed dwustu laty w grudniu wrześniu może wczoraj o świcie
wszyscy chorują tutaj na zanik poczucia czasu
pozostało nam tylko miejsce przywiązanie do miejsca
jeszcze dzierżymy ruiny światyń widma ogrodów i domów
jesli stracimy ruiny nie pozostanie nic"
To początek jego wiersza "Raport z oblężonego Miasta." Kiedy do niego powracam i dochodzę do miejsca "…nie wiem kiedy zaczął się najazd przed dwustu laty w grudniu wrześniu…" , od razu przychodzi mi do głowy kwiecień zeszłego roku. I natychmiast pojawia się drugi obraz – sołdata, wybijającego okno we wraku TU154M, a następnie jego uniesiony do góry kciuk…
Święto Niepodległości i patriotyzm to słowa sobie bliskie, choć są tacy w Polsce, którzy chcieliby je rozdzielić. Nadać nowe znaczenia. Czasem ośmieszyć lub wyszydzić. Na nowo zdefiniować. Czy im się to uda? Nie wiem. W każdym razie próbują, i to próbują od lat:
"Patriotyzm nie ma żadnego uzasadnienia moralnego – jest zbędnym reliktem przeszłości, pozostałością po dawno zapomnianych sposobach życia. A przedkładanie interesów obywateli państwa, w którym akurat żyjemy, ponad interes pozostałych ludzi jest poważnym występkiem moralnym."
"Z bezstronnego punktu widzenia, który charakteryzuje myślenie moralne, patriotyczne uniesienia i przedkładanie zobowiązań wobec jednych ludzi nad zobowiązania wobec innych tylko dlatego, że akurat żyją na niewłaściwym skrawku ziemi, są jak rasizm."
To fragmenty artykułu z Gazety Wyborczej z sierpnia 2007 r., opisujący paradę wojskową z okazji Święta Wojska Polskiego, w której wziął udział Śp. Prezydent Lech Kaczyński.
Teraz mamy rok 2011. Zaczyna się piąty rok rządów partii, która w nazwie ma słow "obywatelska". Czy obywatel to patriota, który powinien brać udział w Święcie Niepodległości?
To jest również rok, w którym ukazała się książka Wojciecha Sumlińskiego "Z mocy bezprawia". Nie jest to książka historyczna, choć opowiada historie. Opowiada o sprawach, które powodują, że po plecach przebiega zimny dreszcz. Te historie wydarzyły się niedawno, kiedy w Polsce rządziła już partia ze słowem "obywatelska" w nazwie, choć korzenie tych historii sięgają czasów mrocznego PRL-u. Ta książka to opowieść "o podłości i wielkości, o ludziach małych, którzy przy pierwszym podmuchu skrzydeł tragedii odsunęli się w cień – zupełnie tak, jakbyśmy nie spotkali się nigdy wcześniej, zupełnie tak, jakbyśmy się nigdy nie znali – i o ludziach, którzy zaufali i zawierzyli do końca." Ta książka to opowieść o Polsce dzisiejszej – tu i teraz.
"Czy moja opowieść może coś zmienić?" – pyta autor książki "Z mocy bezprawia".
"oblężenie trwa długo wrogowie muszą się zmieniać nic ich nie łączy poza pragnieniem zagłady" – odpowiada poeta…
W notce wykorzystano fragmenty wiersza Zbigniewa Herberta "Raport z oblężonego Miasta", zacytowano fragmenty artykułu z Gazety Wyborczej "Patriotyzm jest jak rasizm" (http://wyborcza.pl/1,76842,4393674.html) oraz użyto słów Wojciecha Sumlińskiego ze Wstępu do jego książki "Z mocy bezprawia".