Z kogo dziś zrobiono …
30/10/2012
559 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
Dziś cały dzień osoby interesujące się katastrofą pod Smoleńskiem mocno o sprawie znalezienia śladów materiałów wybuchowych myślały. Czyżby znaleziono dowód na zamach? Wygląda na to, że ktoś zrobił idiotyczny żart, tylko komu?
Już czytając poranną notatkę trzeba było się mocno zastanowić. Ona przecież jest całkowicie nieprawdopodobna. Znaleziono trotyl, nitroglicerynę… w jednym przypadku wskazanie miernika przekroczyło skalę? Przecież miernik musi być tak wyskalowany, że po dotknięciu kostki trotylu musi wskazać określoną wartość a nie „wskaźnik wyskoczy z miernika i będzie uciekał w krzaki”. Informacja została wyraźnie skonstruowana, by ośmieszyć tego, co będzie dalej ją rozpowszechniał. Jednak okazało się, że wielu w nią uwierzyło. Czytelników rozumiem i rozgrzeszam. Ale redaktorów którzy zdecydowali się publikować informację dalej?
Istnieje coś takiego jak odpowiedzialność za słowa. A tu kolejny raz zadziałał ten sam grzech. Najpierw ogłoszę publicznie, później pomyślę co ogłosiłem. Tak było z „helem Rogalskiego”, tak jest i dziś. Kolejny raz zwolennicy teorii spiskowych zapomnieli o podstawowej zasadzie badań. Zanim się coś ogłosi publicznie, trzeba to dokładnie i na wiele sposobów sprawdzić, inaczej ośmiesza się zarówno sprawę jak i podważa się swój autorytet.
Obserwatorowi z zewnątrz trudno powiedzieć, co legło u podstaw tej informacji. Czy ktoś w redakcji chciał ośmieszyć redaktora naczelnego tej gazety i podrzucił któremuś z dziennikarzy, co chodzi i opowiada o „zamachu” taką notatkę? A może zagrały inne cele i komuś zależy na podgrzewaniu atmosfery w Polsce. Jest to w ostatnich dniach kolejna, po publikacji zdjęć ofiar, co najmniej niesmaczna wiadomość publiczna. Faktem jest, że ci co rozpowszechniali tę informację powinni się mocno zastanowić i przyjąć do serca podstawową zasadę dziennikarstwa. Powinni się nad tym zastanowić i politycy, co teraz wycofując się z porannych wystąpień próbując w ten lub inny sposób zachować twarz. Nie ogłasza się publicznie informacji niesprawdzonych, bo później można na tym wyjść jak „Rogalski na helu”.
Jednak w jednej rzeczy trzeba ostro zaprotestować. Poza zabawą jaką mieli „dowcipnisie”, politycy oraz łatwowierne ofiary tego dowcipu, ktoś zapomniał o kimś ważnym. Rodzinach ofiar tej tragedii. Dla nich taka informacja na pewno nie jest żartem.