W 1939 to już mieliśmy dwa wyjścia, gdy Hitler zajął Czechosłowację i otoczył nas od południa.
Albo przegrać wojnę i doprowadzić do zetknięcia się granic Rosji i Niemiec, albo iść z Hitlerem na Sowiety. Przestać liczyć na pomoc Francji i Anglii powinniśmy już po 1936, gdy kolejny raz odmówiły udziału w wojnie prewencyjnej z Niemcami. Wiara w zdrowy rozsądek Zachodu powinna już wtedy się skończyć. Trzeba było więc te wojnę przeprowadzić samemu lub z Czechami i innymi krajami Międzymorza, co scementowałoby taki optymalny dla nas sojusz i wcale by nie zmartwiło wielu niemieckich generałów. Od tego czasu też Francja starała się zmontować z Polski i Czech sojusz, jednak z braku chęci po obu stronach, bardziej po polskiej, to się nie udało. Do Monachium mogliśmy jeszcze to zrobić. Potem nie mieliśmy, na krótka metę chyba innego wyjścia, jak pójść z Niemcami na Rosję. Bo żadne okoliczne państwo nie uwierzyłoby po ultimatum wobec Litwy i zajęciu Zaolzia w nasz szacunek wobec mniejszych, nie wsparło by nas w wojnie z Niemcami. Właściwie to już po 1920, gdy internowaliśmy dawnych sojuszników.
No ale to pójście na Rosję nie rozwiązywało naszych problemów w dłuższym okresie. Zniszczylibyśmy jednego zaborczego sąsiada, zbyt wzmacniając drugiego.
Zajęcie Francji w każdym wypadku było dla nas niekorzystne, bo wzmacniałoby Niemcy i tak już zbyt silne. Anglicy zawsze mogą siedzieć na swojej wyspie i chrzanić kontynent. Niezbyt pewny to sojusznik geograficznie, ale za to za plecami zagrażającej nam siły.
Po zdobyciu Francji, co Hitler chciał zrobić w pierwszej kolejności, przyszła by kolej na nas, lub Sowiety. Raczej Sowiety, bo one same szykowały się do ataku na Europę, my byliśmy potrzebni jako mięso armatnie, janczarzy. Potem zdobycie Sowietów i granica z Japonią na Uralu np. Niemcy stałyby się jeszcze silniejsze i w tej sytuacji mogłyby nas skonsumować, zgodnie z planami Hitlera. Wtedy dla narodu nie byłoby już wyjścia, zostałby zniszczony w następnej kolejności po Żydach, z którymi Hitler też potrafił poczekać do 1942. Nie zniszczony totalnie – w 85%, obezhołowiony, pozbawiony elity, kultury, ograniczony liczbowo i doprowadzony do poziomu niewolników. „My narodowi socjaliści, świadomi tego, przekreślamy kierunek naszej polityki zagranicznej okresu przedwojennego. Rozpoczniemy działanie tam, gdzie zatrzymaliśmy się przed sześcioma wiekami. Wstrzymamy nasze odwieczne parcie Germanów na południe i zachód Europy i skierujemy spojrzenie na kraje na wschodzie. Skończymy wreszcie z polityką kolonialną i handlową okresu przedwojennego, a zajmiemy się polityką przyszłości – zdobyciem ziemi” pisał w Mein Kampf, a „Generalplan OST” to uszczegóławiał. Nawet, Łotyszy czy Estończyków miało zostać po 50% a przecież te nacje właściwie to poszły z Hitlerem na Rosję.
Jednak wojna z USA, by do tego początkowo nie dopuściła. Polscy żołnierze ginęliby w walce z USA i Anglią w sojuszu z Niemcami i Japonią i Włochami.
Gdyby wygrywała Ameryka, po ewentualnym lądowaniu na kontynencie powinniśmy odwrócić sojusze, gdy bylibyśmy pewni, że uda się szybko zakończyć wojnę. Zanim polskie miasta bombardowane by były przez latające fortece bombami atomowymi. Jednak Niemcy musieli sobie z tego zdawać sprawę.Nie tylko z powodów ideologicznych ale i dlatego Niemcy nie mogły sobie pozwolić na istnienie silnej Polski, bo zawsze stanowiłaby dla nich potencjalne zagrożenie, jakiego nie stanowili inni sojusznicy. Choćby dlatego. Gdy tylko się się sytuacja ustabilizowała, musieli ją zniszczyć jako jedyną potencjalną siłę zdolną im wbić nóż w plecy.
Być może USA podpisałyby pokój z Niemcami i Japonią, wobec równowagi sił. Wtedy Niemcy by nas przetrawiły. O ile pozostałych sojuszników mogłyby pozostawić w spokoju, o tyle Polska zajmowała ziemie, które uważali za swoje. A resztę ziem, jako tereny do kolonizacji. Więc naszymi zdobyczami na wschodzie nie cieszylibyśmy się zbyt długo. Wobec potęgi militarnej Niemiec, nie bylibyśmy w stanie nic zrobić. Wątpię by inne państwa europejskie nas poparły, w 1939 było to widać.
Gdyby USA przegrały wojnę z Niemcami i Japonią, mielibyśmy świat, który opisał Orwell w 1984, wywalczony krwią polskich żołnierzy. To mógłby być koniec cywilizacji, albo nawet życia na ziemi, dzięki broni atomowej. Jeśli USA zdążyłyby przed pokonaniem wyprodukować broń atomową, pewnie uchroniłaby USA jakiś czas, gdyby mieli ją wyłącznie oni, ale to nie trwałoby wiecznie. Natomiast dla Hitlera liczba ofiar wśród Słowian była bez znaczenia.
Konwencjonalna wojna zaś mogłaby ciągnąć się latami.
Podobny dylemat miał Piłsudski w roku 1919. Wtedy zdecydował się na wsparcie Czerwonych przeciw Białym, zatrzymując ofensywę, a mogliśmy wtedy być kolejny raz w Moskwie. Tylko jak zwykle co dalej? Wojna z Białą Rosją? Raczej nie zdążyliby swoją siłę zbudować Ukraińcy i Białorusini, by nas skutecznie wesprzeć, historia to pokazała. Piłsudski wybrał, jak uważał, wsparcie słabszego przeciwnika. Gdyby wygrali biali sojusznicy Francji i Anglii z Polski na wschodzie wiele by nie zostało, pewnie Linia Curzona, a o wolnej Ukrainie i Białorusi, państwach buforowych dla nas, pewnie mowy by nie było. Sowiety zaś były pariasem na arenie międzynarodowej, mogły z niej nawet zniknąć. Jednak jak pokazała historia, była to błędna kalkulacja na krótką metę. Udało się nam maksymalnym wysiłkiem zatrzymać Sowietów pod Warszawą i niestety przez Pokój Ryski zaprzepaszczono szansę na powstanie buforowej Białorusi i Ukrainy (Teraz one są, wciąż mamy szansę). Polska graniczyła nadal z Niemcami i totalitarną Rosją, to nie dawało jej najlepszych perspektyw. Przy czym przez większość 20 lecia była w stanie obronić się przed każdym przeciwnikiem, teraz nie jest w stanie nawet przed Białorusią.
Reżim sowiecki przez następne lata niszczył siłę, kulturę Rosji. Postsowieci teraz robią to samo. Gdyby Rosja była demokratyczna przez ten czas, byłaby być może tak silna jak USA obecnie. Ta kalkulacja Piłsudskiego na dłuższą metę okazała się słuszna, wobec naszego głównego, byłego, przez 130 lat zaborcy. Jednak w takiej sytuacji i Polska by stała obecnie na znacznie wyższym poziomie – światowych liderów. Uniknęlibyśmy strat II Wojny Światowej (nie byłoby jej, bo Rosja byłaby zbyt silna), półwiecznej sowieckiej okupacji i postokrągłostołowej pseudodemokracji. Tak – wpadliśmy z deszczu rusyfikacji pod rynnę sowietyzacji.
Teraz następuje globalizacja i sąsiedztwo ma w niej spadające znaczenie, są nowe, miękkie metody uzależniania państw, gdziekolwiek by się znajdowały. To tworzy nowe niebezpieczeństwa, nie tylko ze strony państw ale i organizacji ponadnarodowych, nawet koncernów, które są obecnie silniejsze od wielu państw. Nie można ich nie doceniać. Tak jak Sowiety prawie 100 lat temu, mogą okazać się większym niebezpieczeństwem, niż dotychczas znane.
My jednak jesteśmy zbyt słabi, by być globalnym graczem, do tego potrzeba grupy państw wokół Polski, realnych sojuszników.
Idąc tym tokiem myślenia przejdźmy do obecnych czasów. Mamy bardzo słabą militarnie Polskę. Zachód, który nie umieścił u nas nawet żadnej bazy, choć minęło już x lat w NATO. Jesteśmy nadal strefą buforową, przedpolem, symbolem tego mogą być puste wyrzutnie Patriotów, które nas wizytowały przez parę tygodni, czy te parę samolotów, które ma u nas stacjonować, a może w każdej chwili odlecieć, czy rezygnacja z budowy Tarczy u nas, czy gazociąg w Świnoujściu. Obama gdy nas odwiedzał, miał ochronę jak w Afganistanie a nie Londynie. To są dowody, nie jakieś tam umowy. Jesteśmy nadal traktowani przedmiotowo, nie partnersko. Głównie dlatego, że wybieramy w wyborach, i pozwalamy rządzić sobą sprzedajnym mafiom. A nikt nas nie będzie szanował, traktował poważnie, dopóki my sami tego nie będziemy robić, nie będziemy silni. Mimo, że Francja i Niemcy były i są niechętne uznaniu narodowych, nie wasalnych elit (Kaczyński, Orban, Klaus), to ograniczenia demokratycznego wyboru ich do tego zmuszały i będą to nadal robić. Rosji to nie dotyczy.
Brak obecności militarnej tutaj pokazuje, podobnie jak zachowanie w czasie ataku na Gruzję, co będzie z nami, gdy nas Rosja zaatakuje, jeszcze mocniej niż wtedy, gdy to zrobiła w Smoleńsku. Do nas nikt nie przyleci z wsparciem. Ja stawiam na wariant z IX 1939 – dziwną wojnę.
Gdy wszyscy zaczęli mieć kłopoty podczas ostatniego kryzysu, widać było, jak każdy zaczyna się zajmować samym sobą a następny lub kolejny, może być większy od wielkiego kryzysu. Wtedy będziemy dla Zachodu natychmiast „For Sale”.
W tej chwili będąc w UE, jesteśmy w gospodarczo-politycznej strefie wpływów Niemiec i Francji, nie tak ścisłej jak strefa eurookupacji – buforowej. Takie Dzikie Pola. Energetycznie jesteśmy uzależnieni od Rosji. Politycznie po Smoleńsku przesunęliśmy się jeszcze bardziej w jej strefę wpływów, która przecież po 89tym przejściowo osłabła a nie zniknęła, tak jak jej ludzie tutaj. Sytuacja jak przed rozbiorami, choć dotyczy nieco innego podziału sfer. Prusy, Rosja, tylko miejsce Austrii, USA zajęły.
Dmowski miał rację mówiąc, że Polska pomiędzy Rosja a Niemcami albo będzie silna, albo nie będzie jej wcale. A teraz na dodatek Niemcy, Francja i odbudowująca totalitaryzm i imperium Rosja współpracują ze sobą, a Anglia stoi z boku, a Włochy na krawędzi bankructwa.
Więc trzeba Polskę wzmocnić. Głównie wewnętrznie i realnymi sojuszami, z tymi, którzy nie są od nas silniejsi. Bo tacy by nas zdominowali. Są w tej samej sytuacji co my – bo to jedyna pewna gwarancja, takie samo zagrożenie. Daleko nie trzeba szukać, wśród najbliższych sąsiadów, z którymi kontaktujemy się niestety obecnie przez Brukselę, i ze Skandynawami, i Turkami, … wobec wschodniego militarnego zagrożenia.
Sami jesteśmy teraz karłem militarnym, co można jednak szybko zmienić (przez powszechną obronę narodową). Pod tym względem potencjalnie nawet pod koniec I RP i praktycznie II RP było lepiej. Jesteśmy gospodarczym średniakiem z zaciskaną na szyi przez Rostowskiego&Tuska pętlą zadłużenia i gwałtownie kurczącym się przez to polem manewru. Państwo jest atrapą, jak pod koniec I RP. Jurgeld rządzi z zewnątrz a wewnątrz realnie też prywata. Dlatego jak mucha w sieci mamy w perspektywie ekonomiczne wyssanie przez zachodnie pająki, lub polityczne pożarcie i wyssanie przez wschodnie, albo wyrwanie się z niej. Jak na razie ssani jesteśmy z obu stron. Rosja jest obecnie jedynie potęgą militarną, ekonomicznie jest słaba i słabnie. Spadek cen gazu spowoduje jej upadek, a my mamy łupki, które być może mogą do tego przyczynić.
Traktaty międzynarodowe są tyle warte, co siła która za nimi stoi. W ostateczności liczy się tylko własna siła militarna. Ludzie przenoszą myślenie o umowach z swojego życia, na umowy międzynarodowe. Jeśli oni jakiejś umowy nie dotrzymają to jest sąd, policja itp. Na świecie praktycznie nie ma. Niby jest żandarm USA, ale on pilnuje, jak wszyscy, własnych interesów, jego propaganda to inna sprawa. Z rzadka jest w stanie zadziałać Rada Bezpieczeństwa ONZ. Więc traktat międzynarodowy jedynie opisuje aktualny układ sił, gdy on się zmieni, traktat jak to powiedział Piłsudski więdnie jak kwiat. Siła ekonomiczna, polityczna i militarna decyduje. Polska i reszta RWPG po jego bankructwie, weszła jako masa upadłościowa do UE, czyli niemiecko-francuskiego dominium, które teraz samo zmierza wielkimi krokami w kierunku bankructwa większości krajów, poza tymi dwoma i Skandynawią, Holandią, Czechami – generalnie północą. Jak większość świata zresztą, przy czym tu najszybciej. Trudno powiedzieć czy jest to forma planowanego politycznego podboju południa przez liderów północy, czy nie wytrzymania przez większość Europy globalnej konkurencji państw, czy raczej nieplanowanej ekonomicznej klęski lewicowej wersji idei UE. Może wszystkiego po części. Kolejne przetasowanie na europejskiej arenie jest niezbyt daleko przed nami. Bankructwo zaś niewiele się różni od utraty niepodległości.
NATO jest zależne od USA i jego interesy zdecydują, czy nas jak zwykle Zachód sprzeda, czy nie, a stanowimy nikły procent światowej gospodarki. Rosja ekonomicznie słabnie, a Chiny się wzmacniają. Słabnąca, opierająca się coraz bardziej na surowcach Rosja jest niebezpieczna. Niebezpieczne są dla niej nasze łupki, bo mogą zniszczyć jej podstawy ekonomiczne. Może się ona zdecydować na prewencyjne zajęcie Polski, tak jak to próbowała zrobić z Gruzją, by kontrolować gazo i ropociągi. Może np to zrobić, jak wiele dyktatur, np. Argentyna z Falklandami, gdy system władzy czy gospodarka tam zacznie się walić, by zjednoczyć wokół siebie społeczeństwo. Czy wtedy NATO wypowie jej wojnę i nic nie zrobi, dopóki nas nie zajmą, a potem będzie głośno werbalnie protestować? Niemcy zaatakują Rosję w obronie Polski, czy raczej zajmą Śląsk, np. by chronić „niemiecką” i „śląską” ludność? Czy może jak w przypadku Syrii i jej broni chemicznej teraz wszyscy stwierdzą, że dopóki Putin nie użyje broni atomowej, wszystko jest ok.
Czy USA nie jest generalnie wszystko jedno, czy taka Polska jest, czy jej nie ma? Poland, Holand, to się i tak myli przeciętnemu mieszkańcowi USA, a Polonia jest bez znaczenia, bo i tak głosuje na Demokratów, bo dają benefity. Amerykanin, prof Carpenter określił gwarancje bezpieczeństwa NATO dla krajów wschodnioeuropejskich jako „czeki bez pokrycia”. Raport Stratfor mówi o czasie zanim nadejdzie pomoc, który musi Polska wytrzymać, w wypadku ataku „kilka miesięcy”, gdy my realnie możemy się bronić kilka dni. Nasza, praktycznie mogąca wystawić w polu 30 tys żołnierzy armia, jest w stanie obronić kilka % terytorium Polski. Polska nierządem stoi.
Najgorsze jest jednak to, że jak po Smoleńsku, nasz demokratycznie przez lemingi wybrany rząd, może nie poprosić o pomoc Zachodu. Stwierdzić, że nic się nie stało. To dla każdego agresora optymalny wariant. Podobnie jak rozbrajanie się kraju własnymi rękami, czy likwidacja gotowości jego obrony. Niemożliwe? A przecież się niedawno zdarzyło.
Udawanie, że powyżej opisanych zagrożeń nie ma, jak robiła i robi to większość sił politycznych w Polsce, sprawdza się jedynie w dobrych czasach, w złych płaci się za to astronomiczny procent, jak w i po 1939.
http://www.bibula.com/?p=7598
http://www.cato.org/publications/commentary/limits-deterrence
http://fakty.interia.pl/tylko_u_nas/news/raport-agencji-stratfor-polska-musi-miec-zdolnosc-do,1840085,3439
http://www.naszawitryna.pl/ksiazki_59.html
http://wpolityce.pl/wydarzenia/36092-radoslaw-sikorski-chcial-promowac-ksiazke-opowiadajaca-sie-za-wojennym-sojuszem-z-hitlerem-zatrzymal-sie-w-ostatniej-chwili
"Czlonek Konfederacji Rzeczpospolitej Blogerów i Komentatorów............................. "My wybory wygralismy dzieki niekontrolowanemu internetowi i Facebookowi" V. Orban............. Jakosc polityki = jakosc zycia"