Z cyklu „Rodzina i Ojczyzna”: nie ma solidarności bez miłości!
20/05/2011
370 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
„Nie ma wolności bez solidarności! Dzisiaj wypada powiedzieć: nie ma solidarności bez miłości – więcej! – nie ma przyszłości człowieka i narodu.” Jan Paweł II.
Nie ma też solidarności, gdy nie nauczymy się być solidarni. Solidarni potrafią być tylko ludzie o czystym spojrzeniu – więcej! – o czystym sercu i umyśle. Patrzysz na drugiego człowieka i widzisz siebie, on patrzy na ciebie i widzi siebie. Czysta symetria równości.
Miarą tej równości jest Bóg, który jest Miłością, Miłosierdziem i Sprawiedliwością, a powinno również stawać się prawo stanowione przez człowieka dla miłości, miłosierdzia i sprawiedliwości. Prawo, odzwierciedlające czystą symetrię równości, musi dążyć do prostoty i jasności, zaś unikać ciemnych labiryntów słowa i paragrafu, które poprzez swoją zawiłość pozbawiają nas energii do życia i tworzenia dobra we wspólnej przestrzeni kultury oraz cywilizacji.
Tylko w lustrze jasności możesz zobaczyć drugiego człowieka jako siebie. W pełnej przestrzeni serca najmocniejsze światło bije od prawdy – w niedokończonej przestrzeni umysłu od mądrości. Zależność pomiędzy światłami jest tu zaś taka, że światło serca jako głębsze i jako obejmujące całość doświadczenia życia poprzez intuicję zapala światło umysłu. Umysł, który przerwie łączność z sercem oddala się od mądrości. Dokąd wędruje? Czego szuka? Kim się staje?
W labiryntach ciemności grzęźnie energia duchowa rodziny i narodu. Są różne labirynty i różne poziomy zniewolenia. Co nas zniewala współcześnie? To proste, te same demony, co naszych przodków, lecz ubrane w nowoczesne szaty.
Na poziomie serca: pycha, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniew, lenistwo (znużenie duchowe). To nie żart: Siedem grzechów głównych, i dalej symbolicznie, siedemdziesiąt siedem wyrastających z nich gałęzi grzechów pospolitych, i siedemset siedemdziesiąt siedem uczynków niegodziwości, które na nich się mnożą i rozmnażają z pokolenia na pokolenie. To nie żart. Ale warto jasno powiedzieć: drzewo ciemności rośnie, gdyż też szuka – pokrętnie i po omacku – światła prawdy i miłości.
Na poziomie umysłu: drzewo ciemności serca wydaje swe owoce poznania dobrego i złego, lecz lgnie do złego, do ciemności – tak długo aż w sercu nie zaiskrzy płomień wolności rozpalonej przez miłość.
W Polsce nie mogła przetrwać solidarność, gdyż na poziomie serca rządy nad sumieniami liderów władzy i opozycji przejęło siedem grzechów głównych, zaś na poziomie umysłu ignorancja połączona z pazernością, kłamstwo podżegane do czynu nienawiścią, zawiść skuteczna przy promocji populistów w polityce i nienasycona żądza mamony jako siostra pychy.
Ignorancję starano się uleczyć poprzez import cudownych recept księżycowego kapitalizmu, ale okazało się, że to ślepa uliczka. Na pazerność nie znaleziono lekarstwa. Kłamstwo stało się najprostszą metodą osiągania celów w labiryntach. Nienawiść uzyskała pozycję jokera, który przebija każdą kartę w polskim pokerze o rząd dusz. Ślepy poprowadził kulawego w krainę lichwy i wyzysku. Nie jesteśmy sami – taki z grubsza jest cały świat, lecz naiwność naszego establishmentu przebiła dno piekła.
Z puszki Pandory otwartej przez towarzyszy wspólnie z agentami przy okrągłym stole wypełzły i rozpełzły się po Rzeczpospolitej wszelkie możliwe poczwary. Tu niewiele już trzeba dodawać. Dodam jedno słowo: pozostała nadzieja. Dodam jednak i drugie słowo: nadzieja musi poszukać teraz wiary, zaś wiara miłości. Tylko człowiek, który kocha potrafi być solidarny poprzez wolność, ktorej nie pozwoli sobie odebrać.
A jednak!, potężny projekt naprawy Rzeczpospolitej wciąż czeka na odkrycie przez Polaków. Ten projekt zawarty jest w słowach Jana Pawła II, które zacytowałem powyżej.
Po pierwsze, musimy raz jeszcze przemyśleć Solidarność i przywrócić ten Ruch Społeczny do życia. Solidarność sama z martwych nie powstanie, nie zmartwychwstanie – choćby miało upłynąć kolejnych dziesięć lub sto lat, jeśli pogarda zwycięzców i beneficjentów systemu będzie święcić triumfy nad oszukanymi i ograbionymi z przyszłości rodzinami.
Po drugie, wolność zawiera się w miłości i ma ciążyć do wspólnoty takiej jak rodzina i naród, a nie rozpływać się w nicości egoizmów fundowanych na ideologiach, doktrynach, przekonaniach takich lub owakich. To wszystko, co wytwarza umysł jest wtórne i nie powinno mieć priorytetu, jeśli nie nastąpi weryfikacja wiedzy poprzez prawdę serca.
Po trzecie, jeśli nie mamy dostatecznej wyobraźni i wystarczająco wrażliwego serca, by odkryć we własnym sumieniu alkowę do prostej tajemnicy, że przyszłość jest konsekwencją przeszłości tworzonej tu i teraz, to dla naszych dzieci staniemy się jak cienie targowicy, przeklęci. Nie ma litości w królestwie ducha dla grzechu niszczenia rodziny i Ojczyzny.
Właśnie zatracamy naszą przyszłość. Degenerujemy los przyszłych pokoleń. Czas się obudzić. Czas podnieść z kolan i rozpocząć trudną pracę nad przywróceniem godności każdemu Polakowi i całej Rzeczpospolitej .
Niech wspaniałe świadectwa miłości Ojczyzny, bezinteresowności i heroizmu, jakich mamy wiele w naszej historii, będą wyzwaniem dla współczesnych do zbiorowego poświęcenia wielkim narodowym celom.
Jan Paweł II dał pełne świadectwo miłości rodziny i Ojczyzny. Jest błogosławionym Kościoła katolickiego, świętym. Świadectwo, które zostawił, powinno poruszyć sumienie każdego Polaka, niezależnie od wiary i stylu praktykowania godnego życia na tym świecie. I – módlmy się o to, jeśli potrafimy – oby poruszyło.
Litania Polaków, którzy dawali świadectwa bezinteresownego umiłowania Ojczyzny jest jednak długa. Nie, to nie moja rola wymieniać ich wszystkich tutaj. Nie, nie należy szukać wyłącznie pośród umarłych świętej pamięci, lecz także wśród żywych. Poszukajcie ludzi niosących świadectwa we własnej pamięci i sercu. Każdy ma prawo do dopisania do listy własnych przykładów, również tych anonimowych, nikomu nieznanych.
U mnie w rodzinie odnajduję dających świadectwo. Poszukajcie takich u siebie. Wymiar miłości Ojczyzny jest niepełny bez dopełnienia w mniejszym fraktalu rodziny i rodu. Czas zdobyć się na słowa uznania wobec bezimiennych ludzi, którzy szli przed nami i z całą pewnością wielu z nich to bezimienni święci i błogosławieni.
To oni, na swych barkach nieśli i niosą naród i rodzinę. By trwać i przetrwać do lepszych czasów! – aż rodziną naszą stanie się każdy człowiek, zaś ojczyzną naszą stanie się cały świat. Takie czasy nadejdą dopiero wówczas, gdy każdy zapali we własnym sercu lampkę oliwną miłości – bezinteresownej i sprawiedliwej.
Lampka oliwna musi pojawić się w sercu, by w umyśle pojawiło się światło rozumu. Kto tego nie rozumie, niech zaprzeczy tym słowom po raz drugi w godzinie śmierci, gdy przed oczami duszy przepłynie mu cały strumień doświadczeń życiowych i waga sprawiedliwości pokaże faktyczne zasługi kończącego się życia.