Wywiad przedwyborczy (Wybory 2011)
23/08/2011
540 Wyświetlenia
0 Komentarze
23 minut czytania
Odpowiedzialny i aktywny wyborca-internauta: Ira Stevens odpytuje przy pomocy Internetu kandydata na posła ze swojego Okręgu Wyborczego.
Sent: Saturday, August 20, 2011 8:28 PM
I.S.: Czy będzie Pan startował w nadchodzących wyborach parlamentarnych RP z ramienia UPRu (a jeśli tak, to jakby Pan określił swoje poglądy polityczno-gospodarcze, tzn. czy bliżej Panu do narodowców, konserwatystów, klasycznych liberałów, czy może libertarian?) i gdyby udało się Panu w nich wygrać, to czy wróciłby Pan wówczas do Polski z Australii (skoro tam żyje się pewnie Panu nieporównywalnie lepiej niż w rodzimej ojczyźnie)?!
Dem: Witam! Tak, startuję z Okręgu nr 41 z ramienia UPR z listy Komitetu Wyborczego "PRAWICA". Tak. Jeśli wygram w wyborach wrócę do Polski z Australii, ale nie po to żeby mnie tylko żyło się lepiej, lecz po to, by Polakom jako całej wspólnocie żyło się lepiej. Podpisuję się pod słowami Mickiewicza:
Polak, chociaż stąd między narodami słynny,
Że bardziej niźli życie kocha kraj rodzinny,
Gotów zawdy rzucić go, puścić się w kraj świata,
W nędzy i poniewierce przeżyć długie lata,
Walcząc z ludźmi i z losem, póki mu śród burzy
Przyświeca ta nadzieja, że Ojczyźnie służy.
Księga X Emigracja, Jacek w. 243 – 248
[w] „Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza
Moje poglądy zawarłbym w słowie SUSTAINABILITY, czyli równoważenie, mnie zaś chodzi o równoważenie egoizmów (notka
http://socjologiakrytyczna.blog.onet.pl/Historia-kolem-sie-toczy-toz-t,2,ID393009494,n ) lub też można te poglądy przedstawić jako społeczna gospodarka rynkowa, czyli wolny rynek ale z kontrolą antymonopolową prowadzoną przez państwo. Żaden system społeczno-gospodarczy nie będzie działał poprawnie bez fundamentu konserwatywnych wartości, np. Purytanie w Anglii. To są zbyt kompleksowe i spójne elementy, by można je było uprościć do jakiegokolwiek "izmu". W kwestii narodowej, czy narodowców znowu posłużę się Mickiewiczem (dwa fragmenty):
Że dla Polski polskiego trzeba bohatera,
Nie Francuza, ani też Włocha, ale Piasta,
Jana albo Józefa, lub Maćka – i basta.
Wojsko! Mówią, że polskie! Lecz te fizyliery,
Sapery, grenadiery i kanonijery!
Więcej słychać niemieckich tytułów w tym tłumie
Niżeli narodowych! Kto to już zrozumie!
Stary Maciej Dobrzyński podczas uczty – w. 389 – 395
[w] „Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza
oraz dorzucę chętnie Romana Dmowskiego (cytuję z pamięci): "Jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie".
I.S.: Zatem gospodarczo bliżej Panu do konserwatywnego ordoliberalizmu, a niżeli tzw. stricte liberalnej "szkoły austrackiej", jak rozumiem.
Natomiast z patriotycznego nastawienia szybciej by się Pan zapewne odnalazł w NOPie, a niżeli w jakieś libertariańskiej formacji?
Pytam dlatego, że KW Prawicy (PRz z UPRem) jest bardziej nastawiony na konserwatyzm, zaś KW Nowej Prawicy (NP-JKM) z kolei na wiele punktów stycznych z antykatolickim Ruchem Palikota, także chciałbym jedynie ustalić, czy w pełni świadomie jako agnostyk (wyżej stawiający kulturę słowiańską nad cywilizację chrześcijańską) poparł Pan w tych wyborach UPRowskich KoLiberałów, a nie "partię wodzowską" Korwina.
Inna sprawa, to sam będąc z 41 okręgu w zachodniopomorskim znany jest mi jedynie prezydent Szczecina o Pańskim nazwisku, a ten raczej nigdy by nie poparł antysystemowych formacji, tj. UPR, czy KNP, więc ciekaw jestem czy nie jest Pan takim a la Dobromirem Sośnierzem (który to raczej nie poszedł w ślady swojego ojca, wybierając trudniejszą dla siebie drogę polityczną, za co zresztą go cenię)?
Dem: Cóż, bardzo nie lubię etykietek, gdyż każdy rozumie dane hasła inaczej w zależności od stopnia znajomości tematu i poziomu edukacji. Takie drogi na skróty więcej wprowadzają zamieszania, moim zdaniem, niż cokolwiek wyjaśniają. Ja, dla przykładu, nie stwierdziłbym, że "szkoła austriacka" była stricte liberalna, gdyż np. mój ulubiony Friedrich August von Hayek – przedstawiciel tej szkoły – raczej liberałem 100% nie był. Za to miał więcej wspólnego z moim autorskim nurtem biologiczno-historycznej socjologii krytycznej. Naukowe prace botaniczne jego ojca (lekarza) zapadły mu bardzo w pamięci udowadniając potęgę praw natury i wielkiej słabości w tym względzie ludzkiego umysłu, z czym ja się pierwszorzędnie zgadzam, by człowiek odpuścił swą arogancję, nabrał więcej pokory i nie czynił z siebie Boga.
Ordoliberalizm niemiecki, jak najbardziej, tylko znowu jak wejdziemy głębiej, to też będę miał trochę "ale". Proszę zwrócić uwagę, iż jego echa są nawet w naszej aktualnej Konstytucji RP, gdyż to właśnie autorzy piszący w ekonomicznym piśmie niemieckim pt. „ORDO” ukuli pierwsi termin „społeczna gospodarka rynkowa”. Zatem Art. 20 naszej Konstytucji stwierdza, że: "Społeczna gospodarka rynkowa, oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych stanowi podstawę ustroju gospodarczego Rzeczypospolitej Polskiej". Czy jest ten zapis jednak realizowany? NIE JEST. Jakie są realia? Realia to neokolonializm na polskim słowiańskim ludzie. Polecam słowa ekonomicznego autorytetu prof. Kieżuna, który również stwierdza w Polsce stan neokolonialny
http://tv.nowyekran.pl/post/7273,polska-neokolonia-wywiad-z-prof-witoldem-kiezunem
Dalej, określił mnie pan jako agnostyka, nie wiem, czy jest to uprawnione, już prędzej zgodziłbym się, że jestem ignostykiem, jeśli koniecznie przymusza mnie pan do etykietek. Lecz zapewniam pana, ja tworzę intelektualnie nową jakość, żadne stare terminy nie pasują do mnie. Polecam mój dialog z blogerem „Ciemnogrodzianinem”, zaczyna się pod linkiem
http://socjologiakrytyczna.nowyekran.pl/post/3808,czego-polak-winien-sie-wystrzegac-co-powinien-wiedziec-cz-iv#comment_29289 powinien zainteresować, gdyż jest w temacie. Napisał pan dalej „
wyżej stawiający kulturę słowiańską nad cywilizację chrześcijańską”– nic z tych rzeczy, to niezrozumienie mojego przekazu. Cywilizacja nasza [Zachodu] zaczęła się tysiące lat temu przed Chrześcijaństwem w Azji Środkowej, Katolicyzm jest tylko etapem w naszym rozwoju. Kultura Słowiańska była akurat na etapie epoki brązu w rozwiązaniach technologicznych kiedy nas podbito przez chrześcijańskich rycerzy, ale mnie nie chodzi o wartościowanie kultury, lecz o pamiętanie naszej tożsamości, o tym skąd nasz ród. Drzewo bez korzeni, staje się wiatrołomem, lub umiera samo, nawet jeśli huragany nie wieją.
Rozróżnienie na Prawicę, Nową Prawicę, itd. jest na dłuższą metę samobójcze, więc oczekuję Wielkiego Zjednoczenia Prawicy polskich patriotów dla Polski i Polaków.
O panach Sośnierzach nic nie wiedziałem, poczytałem on-line, po tym jak wspomniał pan te osoby. To co zobaczyłem, ustawia mnie generalnie w stosunku pozytywnym do obu, ale weźmy z brzegu jakiś wywiad:
Dobromir: „Edukacja jest prywatną sprawą obywatela. Nie ma tu miejsca na przymus i ingerencję państwa. Trzeba zlikwidować obowiązek szkolny i jedyny odgórny program. Prywatyzacja może już przebiegać w swoim tempie, tego nie da się zrobić na już. Najważniejsze jest zniesienie ograniczeń.”
– no cóż, moja wiedza o ludziach i świecie, w tym praca jako kurator sądowy w Sądzie Rodzinnym, nakazuje mi skontrować mocno pana Dobromira. Edukacja nie jest prywatną sprawą obywatela, to fundament, i jak najbardziej wielka sprawa dla wspólnoty, jako całości. Elaborat można by o tym pisać.
Dobromir: „jest mnóstwo regulacji: nie mogę posłać dziecka na naukę do kogo mi się podoba, tylko do tego, kogo urzędnicy RP uznali za odpowiednią osobę”
– cóż to, wolnoć Tomku w swoim domku? Ale ten domek nazywa się Polska, nie żyjemy na bezludnych wyspach. Koegzystujemy przecież w systemie społecznym. Postarajmy się, więc o lepszych urzędników.
Ja oczywiście nie akceptuję obecnego systemu, chcę zmiany, ale nie chodzi mi przecież o anarchię. Zatem zawsze jakiś system będziemy mieli.
I.S.: Dziękuję za rzeczową i treściwą odpowiedź, bo z reguły od kandydatów na parlamentarzystów nic konkretnego nie sposób się dowiedzieć, a jedynie są to jakieś ogólniki na odczepnego i nic ponadto.
Co do szufladkowania, to jako Wolnościowiec doskonale rozumiem, że nie ma dwóch identycznych światopoglądów, skoro każdy człowiek zawsze coś indywidualistycznie odmiennego od siebie wnosi.
Niemniej zależy mi na choć przybliżonym określeniu na jakich polach dany kandydat będzie mnie godnie reprezentował, a gdzie Nasze interesy będą się rozmijać, czy nawet się ze sobą opozycyjnie ścierać.
Mnie samemu najbliżej jest do paleolibertarianizmu (choć doskonale rozumiem, że jedynie na minarchizm możemy sobie w Polsce z geopolitycznych uwarunkowań pozwolić, kiedy anarchokapitalizm jest ponad Naszym środkowoeuropejskim zasięgiem), dlatego szukam na KoLiberalnych listach wyborczych ludzi ze środowisk KASE’owskich (które zrzeszone są wokół Instytutu Misesa, jako 100% klasycznie liberalnego założyciela "szkoły austriackiej"), które możliwie jak najdalej stronią od etatystycznego interwencjonizmu państwowego (lepiej bowiem ograniczać do zupełnego minimum wpływ administracji urzędniczej na życie obywateli, niźli naiwnie łudzić się, że wystarczy tylko zastąpić ich bardziej godną kadrą, by ich złodziejsko-socjalistyczne pasożytnictwo na zdrowym ciele społecznym odeszło w zapomnienie – niestety na tym polu nawet ordoliberalna polityka przegrała, zawracając Niemcy na stare aferalnie rozbiurokratyzowane tory).
Zaś co do wyższości niezmiennych Praw Naturalnych nad relatywistycznym prawem pozytywnym, to pełna zgoda, podobnie jak i nadrzędnej roli antylewacko-patriotycznej koalicji ponad mniejszymi podziałami.
Trudno mi niestety przystać na ten Pański "konserwatyzm bez Boga", choć sam bynajmniej nie jestem żadnym religijnym tradycjonalistą, czy choćby nawet umiarkowanym rojalistą. Niemniej tak jak z Dobromirem Sośnierzem na wielu płaszczyznach mam przeciwstawne opinie (choć generalnie dobrze się stało, że zasila on szeregi UPR’owskie), tak też i z Pańskim narodowo-konserwatywnym oglądem sytuacji w Polsce w kilku punktach nie mogę się zgodzić (być może po prostu jest to wpływ mojego antysystemowego zniecierpliwienia na wyraźnie alternatywny porządek rzeczy, co w Pana wypadku przyjęło najwyraźniej formę a la pro-australijskiej modernizacji ustrojowej, gdzie antyspołeczny przewrót nie jest konieczny).
Reasumując, nie mam złudzeń, że te wybory jeszcze żadnego przełomu anty-establiszmentowego w RP nie uczynią, a co najwyżej następne za 4 lata (choć na wyraźne przetasowanie partyjniackiej kliki w Polsce chyba się w tym ćwierćwieczu nawet nie doczekamy) będą decydujące, kiedy Polakom w ich ojczystym kraju podatkożerna hołota z Wiejskiej już bez najmniejszych oporów fiskalnie do tyłków się dobierze (a tutaj niewiele potrzeba, jak tylko kolejne zwycięstwo PO-PiS’dowej sitwy i ich komuszych pomagierów z SLD i PSL’u, aby podatki już od przyszłego roku wywindować na najwyższy dopuszczalny poziom w UE/ZSRE).
Brutalna prawda jest bowiem taka, że Polonia na emigracji jest znacznie bardziej obeznana w sytuacji polityczno-gospodarczej w III RP vel. PRL-bis, a niżeli propagandowo otumanieni przez reżimowe mass media Polaczki we własnej ojczyźnie, którzy niczym masochiści głosują tylko na tych, co z roku na rok bardziej ich egzystencjalnie upodlają (niestety dopóki to wszystko gospodarczo nie pierdolnie na skutek socjalistycznego bankructwa, to rozdrobniona Prawica będzie jedynie z boku się temu pasywnie przyglądać).
Dem: Napisał pan „(…) lepiej bowiem ograniczać do zupełnego minimum wpływ administracji urzędniczej na życie obywateli, niźli naiwnie łudzić się, że wystarczy tylko zastąpić ich bardziej godną kadrą” – teoretycznie muszę się z panem zgodzić, jednak zostawiłbym to jako cel strategiczny do osiągnięcia w przyszłości niż postulat do natychmiastowej realizacji. Dziś jesteśmy już tak ograbionym narodem i tak zależnym surowcowo i towarowo od innych, że szybko taka nagła wolność skończyć by się musiała niechybnie jakąś brutalną tragedią. Na początek potrzeba uświadomić większości na jakim świecie żyją, odrzeć ich z ostatniej błogiej iluzji, oderwać od telewizorów, stoczyć tę wojnę informacyjną, wprowadzić kontrkulturę. Bez takiej edukacji, może być i szokowej, każda forma będzie dobra, by dotrzeć do świadomości ludzi w najdalszych zakątkach kraju. Bez tego będziemy mieli kolejne Powstanie Styczniowe lub Warszawskie, krew i klęska, stracona energia, zawiedzione nadzieje, zniszczenia moralne i materialne.
To trzeba metodycznie, nasz polski patriotyczny głos musimy wywindować do poziomu ogólnopolskiej słyszalności, wyjść z Internetu i wejść do chłopskich chat, pod strzechy. Przekonać happeningami, społecznymi akcjami, wyjść do ludzi, zbudować zaufanie do naszych racji. Edukować, to moje credo. Cierpliwie i niezłomnie, nie ma innej drogi, stanąć do walki o polskie dusze, o polskiego ducha. Obudzić w ludziach potrzebę jedności, wskazać wzory kulturowe, pokazać naszą tożsamość, zbudować spójność między ludźmi, postawić na odbudowę lokalnej wspólnoty, powołać do akcji filozofów, reaktywować Armię Krajową, ale zamiast żołnierzy, będą społeczni edukatorzy. Najpierw edukacja, odzyskanie suwerenności, odkrycie na światło dzienne wroga wewnętrznego (syjonizmu), wtedy ta V kolumna sama ucieknie z naszego kraju, i na tak przygotowane podłoże społeczne ludzi świadomych, wolnych i odpowiedzialnych, będzie można dokończyć drogę do celu z pana słów zacytowanych we wstępie. Takie jest moje zdanie, osoby już „nie narwanej”, ale roztropnej, bo czterdziestoletniej.
I.S.: Z korupcjogennie koncesjonowanymi mediami (gdzie reżimowe gadzinówki 24h/d sieją tylko ogłupiającą naród polski dezinformację) ta antysocjalistycznie-wolnościowa edukacja nie będzie na tyle skuteczna, aby dotrzeć do odpowiedniej rzeszy Polaków, za którym pośrednictwem będzie można coś w tym kraju zmienić w końcu na lepsze (ludzi uświadomionych w Polsce jest zaledwie kilka procent i z dekady na dekadę wcale ich nie przybywa, skoro mediokracyjna idiokracja coraz bardziej degeneruje tylko młodsze pokolenia).
Dlatego też będę obstawał przy tzw. państwie (ultra)minimum, którego administracja jest na tyle uszczuplona, aby choćby i chciała, to nie jest w stanie angażować się w prywatne sprawy swoich obywateli, a wyłącznie strzec ich praw wolnościowych przed okupacją zewnętrzną i przestępczością wewnętrzną.
A co do krwawych przewrotów zbrojnych, to w dzisiejszej dobie są one o tyle zbędne, iż wystarczy tylko kilku takich moich rówieśników jak "norweski bohater" ABB, aby zrobić na Wiejskiej należyty porządek (u Nas praktycznie rządzą tylko cztery "partie wodzowskie", które bez swoich partyjniackich bossów idą w rozsypkę).
Dem.: Zatem doszliśmy wspólnie do starego fundamentalnego problemu, co do konsensusu którego, powinna dojść większość wyborców w naszym kraju, jeśli wciąż chcemy myśleć o demokracji, a mianowicie ile chcemy mieć państwa w państwie. Innymi słowy, które obszary naszego życia publicznego i prywatnego chcemy oddać pod opiekę urzędników opłacanych z naszych podatków, a teraz dodatkowo i kredytów państwowych, które premier na nas i nasze dzieci nałożył. Jak zwykle, pomocną w tych dywagacjach okazuje się historia oraz antropologia, na bazie których w następnej notce postaram się zobrazować w przystępny sposób, chronologiczne fakty, wymuszonej ewolucji społecznej, życia zbiorowego ludzi, od klanu – rodziny wielopokoleniowej, do aparatu urzędniczego centrali, dominującej i władającej tymi rodzinnymi klanami. Odpowiem też, dlaczego nie możemy teraz zawrócić z tej drogi, nie rujnując całkowicie wypracowanej przez tysiąclecia cywilizacji, i pójść od centrali (urzędniczego aparatu) z powrotem do swobodnie żyjących klanów.
Pozdrawiam i zapraszam do głosowania (oraz czytania),
Demaskator.