Kazimiera Szczuka w związku z “samczym świętem”, czyli EURO 2012, jest niezadowolona z „wytrysku”, ale przecież narastające skutki tego „wytrysku”, dzięki mediom naszym, wszyscy obserwują z zapartym tchem.
Kazimiera Szczuka w związku z “samczym świętem”, czyli EURO 2012, zauważyła, że “mamy wielki wytrysk pieniędzy na takie ogromne inwestycje i to jest jakimś problemem”*, mając na myśli (jak poeta), że inwestuje się w ogromną infrastrukturę, stadiony, a nie ma na “przysłowiowe żłobki, przedszkola i biblioteki”. Jednakowoż nie zauważa, że na jednym wytrysku się nie kończy, bo przecież ten pierwszy i wielki jest tylko początkiem.
A przecież już pojawiają się i pojawią się kolejne wytryski – szczególnie te medialne, w postaci euforii, zadowolenia ze słusznej linii władzy i wizerunku Polski jako krajunowoczesnego i modernizującego się.
Wytrysk euforii, który nastąpił wraz z otwarciem słynnego już, 20-kilometrowego odcinka “C” autostrady ze Strykowa w kierunku na Warszawę, jest co prawda przedwczesny, bo zakończenie robót ma nastąpić w październiku, ale trudno się dziwić. Przez ostatnie pół roku, a w szczególności przez ostatnie trzy tygodnie, cały naród z zapartym tchem, dniami i nocami śledził stachanowski postęp prac budowlanych. Portal “Gazety Wyborczej” i TVN24 prześcigały się w pokazywaniu zdjęć i relacjonowaniu na żywo “etapu ukończenia kładzenia warstwy wiążącej”, aby zaraz potem podnosić poziom adrenaliny informacjami o oczekiwaniu na decyzję Inspektora Nadzoru i Policji o dopuszczeniu odcinka do ruchu.
Aż strach sobie wyobrazić, co by też było, jakby tak Inspektor Nadzoru nie dopuścił. Ale gdzie tam! On też musiał oglądać tego Chińczyka, który próbował stanąć na przeszkodzie czołgom, pacyfikującym demonstrację na placu Tiananmen, więc jak najbardziej dopuścił. Wszystko jest więc zgodnie z prawem i przepisami. Autostrada, zgodnie ze zmontowaną na tę okoliczność specustawą, jest już od środy, od godz. 23 z minutami – “przejezdna”.
Żeby więc maksymalnie przedłużyć ten wytrysk euforii, już od samego rana w czwartek, gruchnęła w mediach wieść, że sam premier pojedzie samochodem do Łodzi, po nowym odcinku autostrady, żeby spotkać się na obiedzie z tamtejszym posłem PO, mianowicie Johnem Godsonem. Miało to być takie spotkanie w gronie rodzinnym, a nie tam żadne oficjalne, więc natychmiast media poinformowały, że wizyta ta utrzymywana była w“głębokiej tajemnicy”.
Tajemnica o odwiedzinach w Łodzi była tak wielka i tak “głęboka”, że natychmiast TVN24 pokazała “na żywo” realcję z przejazdu premiera autostradą, wykorzystując do tego zdjęcia z helikoptera. Skąd nastąpił “przeciek” do mediów i w jaki sposób, ten czy ta, którzy przeciek zorganizowali, weszli w posiadanie wiedzy o “głebokiej tajemnicy”, tego na razie nie wiemy. Może się o tym dowiemy, dzięki jakiemuś “śledztwu dziennikarskiemu”, ale wątpię.
Jakby nie patrzeć, to kolega Igor Ostachowicz nieźle to sobie wykombinował. Za jednym zamachem premier odwrócił uwagę od ewentualnych słów biskupów, wygłaszanych z okazji uroczystości Bożego Ciała, udowodnił obiecaną “przejezdność” autostrady, a spotykając się z czarnoskórym posłem, dał odpór i zadał kłam, pojawiającym się ostatnio pogłoskom o “polskim antysemtyzmie i rasizmie”. Trzy w jednym! I to w świątecznym, czyli politycznie nudnym dniu. To, że “wszyscy” zobaczyli, że na samochodzie premiera, zgodnie z obowiązująca ostatnimi dniami modą, powiewały dwie, małe, biało-czerwone flagi, to tzw. plus dodatni. Czyli możemy nawet uznać, że nie trzy w jednym, a cztery w jednym.
Prowadzący bezpośrednią transmisję z obiadu, redaktor w studio telewizyjnym, natychmiast zauważył, że w pokoju włączony jest telewizor na kanale TVN24, po czym pozdrowił “biesiadujących”.* Cała Polska, a i kto wie, czy już nie świat cały, zobaczyć mogli, jak to premier wraz z rodziną czarnoskórego posła jedzą obiad przy stole, posługując się nawet nożami i widelcami. Pełna cywilizacja. Pełna kultura.
Przypominało to Pawlaka robiącego sobie zdjęcie z rodziną, telewizorem, kryształowym wazonem, traktorem i małym fiatem dla brata Jaśka w Ameryce, ale mniejsza z tym. Liczba plusów dodatnich przeważyła plusy ujemne.
Jednakowoż świat goni w zastraszającym tempie i nie tylko kolega Ostachowicz kombinuje jak tu upiec coś dla siebie i ukręcić przysłowiowy bat z …., no powiedzmy, że z niczego.
Otóż, zupełnie odwrotnie niż premier, bo z Łodzi do Warszawy, udał się niejaki Paweł Hajncel – 45 letni ,łódzki“artysta”.* To, czy udał się, korzystając z nowego odcinka autostrady nie wiemy, bo media nie przeprowadziły bezpośredniej transmisji z tego wydarzenia. Może tu udało się zachować “głębszą tajemnicę” i media nie wiedziały? …. No ale, mniejsza z tym!
W każdym razie “łódzki artysta” udał się na uroczystą procesję Bożego Ciała, bo jest człowiekiem, który co roku uczestniczy w świątecznych procesjach. Uczestniczy, to może za dużo powiedziane, bo P.Hajncel, który “znany jest” jako człowiek-motyl, raczej zakłóca procesje, przebierając się w różne śmieszne stroje, biegając i podskakując wokół wiernych, co podobno przynisło mu “szczególna sławę”. To zakłócanie nazywa się happeningiem, a nawet “artystycznym dialogiem”, bo pomimo tego, że przeciwko niemu, zostało już raz złożone zawiadomienie do prokuratury, to – jak można było przeczytać – ten “niezrażony, wciąż podejmuje artystyczny dialog”.*
“Łodzki artysta”, jak sie wydaje, tym razem postanowił zasmakowac “szczególnej sławy” nie tylko w Polsce, ale korzystając z imprezy pod nazwą EURO 2012, zasmakować sławy światowej. Zresztą, to trudno mu się dziwić, bo media i władze od lat kilku trąbią o tym, że wszyscy skorzystamy na EURO, więc dlaczego on jeden nie miałby? Warto też przypomnieć sobie, jak to media światowe rozpisywały się nowych posłach, członkach …. znaczy się członku R.Biedroniu i członkini A.Grodzkiej z Ruchu Palikota, wskazując ich jako przykład zmieniającej się Polski i tak ogólnie postępu, co natychmiast podchwyciły nasze media z “Gazetą Wyborczą” na czele.
Skoro z okazji EURO 2012w Warszawie pojawiły sie największe światowe stacje telewizyjne wraz z licznymio korespondentami oraz całe rzesze dziennikarzy zza granicy, to lepsza okazja do zdobycia światowej slawy może się tak prędko nie nadarzyć.
Żeby więc nie pokazywać Polski jako zacofanego kraju religijnych procesji oraz “polskich obozów śmierci”, skąd “można wrócić w trumnie”, zawsze będzie można pokazać nowy odcinek autostrady, którym jedzie premier, czarnoskórego posła jedzącego obiad przy stole oraz “szczególnej sławy łodzkiego artystę” podejmującego “artystyczny dialog”.
I kto teraz zaprzeczy obrazowi modernizującej się i nowoczesnej Polski?
* wysokieobcasy.pl 06.06.2012
* TVN24 07.06.2012
* wiadomosci.gazeta.pl 07.06.2012