Wyrwane z kontekstu: Przypowieść dla kapitalistów
18/09/2011
326 Wyświetlenia
0 Komentarze
2 minut czytania
Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry? (Mt 20,15)
Słuchając opowieści o robotnikach w winnicy, odnosimy wrażenie, że Chrystus kpi sobie z poczucia sprawiedliwości. Tak jest w istocie, lecz dotyczy to tzw. sprawiedliwości społecznej. Bogatsi o tragiczną lekcję komunizmu, nie powinniśmy ulegać pokusom iluzji, jakie roztacza przed nami filozofia „walki klas”, nawet w tym łagodniejszym wydaniu, znanym pod hasłem teologii wyzwolenia. Zwłaszcza, że Kościół katolicki w ostatnich latach szczególnie mocno akcentuje prymat miłosierdzia nad sprawiedliwością.
Łatwo tak mówić, gorzej zaakceptować w życiu. Oczywistość zasady będącej swoistą esencją socjalizmu (każdemu według jego pracy) budzi w nas bunt, gdy Chrystus snuje swą opowieść o losach robotników w winnicy. O tym, że pod wieczór zostali równo potraktowani ci, którzy „znosili ciężar dnia i spiekoty” (Mt 20,12) i ci, których trud trwał ledwie godzinę. Lecz nie o socjalizm tu chodzi; wszak jego odmiana „wschodnia” wypracowała model egalitaryzmu znany pod hasłem „urawniłowki”. Czyżby Chrystus też za nią optował?
Trzeba tu odróżnić interes od serca. Właściciel winnicy zachował przecież sprawiedliwość: „czyż nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje i odejdź” (Mt 20,13-14). Lecz poza interesem (a nawet ponad interesem) jest uczucie. Pracodawca może być także człowiekiem. Może decydować sercem. Może – i powinien – uczy nas dziś Chrystus.
Zatem – drodzy kapitaliści, drobni i więksi! Weźcie sobie do serca dzisiejszą perykopę. Jeśli jeszcze serce macie…
tsole
Niespelniony, choc wyksztalcony astronom. Zainteresowania: nauki scisle (fizyka, astronomia) filozofia, religia, muzyka, literatura, fotografia, grafika komputerowa, polityka i zycie spoleczne, sport.
224 publikacje
0 komentarze