To prymitywny model zderzenia TU-154 M z brzozą w Smoleńsku.
Mam drabinę lub deskę za szyją, na plecach. Ich długości po lewej i prawej są równe – tak jak mają skrzydła samolotu.
Zbiegam sobie z pewenj górki – więc mam prędkość poziomą i pionową – wynikającą ze spadku wysokości.
Załóżmy, że zawadzam lewą częścia drabiny (deski) w 1/3 jej długości po lewej stronie o drzewko. Tak jak było niby w Smoleńsku.
Uderzenie w po lewej stronie w to drzewko (niezależnie od tego czy zostało ścięte czy nie) powoduje:
1. Lecę na pysk do przodu – w kierunku biegu (lotu),
2. Obraca mną w lewo (moment siły).
Przykład jest prymitywny ale mam nadzieję prosty i łatwy do wyobrażenia sobie.
No to ja się pytam, jakim cudem w zapisach raportów MAK-u i Millera – nie widać zapisów tzw przeciążenia poziomego wynikającego z mojego "lecenia na pysk do przodu – tak jak jest po uderzeniu w każdą przeszkodę z przodu).?
Czemu nie zarejestrowano mojego skrętu – nagłego – w lewo – bo zadziała siła (od uderzenia w przeszkodę po lewej stronie, obracająca mnie w lewo na pewnym sporym ramieniu0 ? Czyli tzw przeciążenia kątowego (wynikającego z nagłego mojego obrotu w lewo) ?
Natomiast w raportach w/w widać duże skoki przeciążenia (przyśpieszenia) ale nie w kierunku poziomym a pionowym?
Czyli ja zbiegając z górki z drabiną lub deską dostałem raptem – "po niby zderzeniu z przeszkodą z lewej)" – kopa z dołu, potem z góry i ponownie ponownie z dołu.
To widać jasno w zapisach oficjalnych dokumentów rządowych – tak rosyjskich jak i polskich.
Jeśli ktoś może przypuszczać jakie są przyczyn tych "potężnych kopniaków" z dołu, potem z góry i ponownie z dołu – proszę o opinie.
Sorry, za prymitywizm tego posta. Chciałem, by rozumieli zapisy rejestratorów – nawet humaniści.
A przecież w składach obu w/w komisji byli ponoć "eksperci techniczni".
Znam co nieco mechanikę, dynamikę, kinematykę, budowę samolotów, aerodynamikę oraz mechanikę lotu.
Przykład z życia:
Jechałem sobie w roku 1989 Fiatem 126 Bis, mając w przednim bagażniku kanister z 10 l paliwa. Jechałem dwupasmówką, prawym pasem. Zacząłem się gapić na prawo, bo wydawało mi się, że widzę żonę z dzieckiem przed hotelem asystenckim a miała być w innym miejscu u znajomych.
Kiedy odwróciłem głowę na wprost – zobaczyłem tylko ścianę. Uciekałem na lewo ale zahaczyłem prawą stroną autka ( w okolicach reflektora prawego) o potężny zderzak stojącego autobusu. To była nówka ale miała awarię.
Efekt? Zgodny z tym o czym piszę. Wbiłem ręce w kierownicę. Usztywniłem. Poleciałem na pysk do przodu, rączki mi się "złamały" – ocaliły mnie pasy bezpeiczeństwa. Auto gwałtownie walnęło w przód, hamowało na odcinku objętym niszczeniem jego struktury oraz obróciło się w prawo o 90 st i stanęlo na lewym pasie prostopadle mniej więcej swoją osią podłużną do osi podłużnej autobusu.
Przeżyłem, zapłaciłem mandat (chichot milicjantów – bo na babki się gapił) a auto na szczęście miało autocasco 🙂
Zyje dosc dlugo i staram sie myslec. W zyciu dzialam na wielu obszarach :-) Fizyka, sztuka inzynierska i logika - to podstawy myslenia racjonalnego. Ale równiez wiem sporo o duchowosci. Bo przed nia przyszlosc.