Minister finansów Jacek Rostowski już publicznie określił, że dla Polski byłby on „nawet pożądany”.
1. W nadchodzącym tygodniu Komisja Europejska przedstawi propozycję wspólnego nadzoru bankowego w 27 krajach UE, który miałby zacząć funkcjonować od stycznia 2013 roku jako pierwszy krok zapowiedzianej już wcześniej przez przywódców UE unii bankowej.
Wspólny nadzór miałby być obligatoryjny dla krajów strefy euro z możliwością przystąpienia do niego pozostałych krajów UE. Minister finansów Jacek Rostowski już publicznie określił, że dla Polski byłby on „nawet pożądany”.
Wszystko więc wskazuje na to, że skoro takie stanowisko prezentuje już publicznie minister finansów, to także premier Tusk, będzie opowiadał się za takim rozwiązaniem na najbliższym posiedzeniu Rady Europejskiej.
2. Czym miałaby być unia bankowa, wzbogacona o wspólny nadzór bankowy? W pewnym uproszczeniu według propozycji zawartych w nowej dyrektywie unijnej, KE chce aby w całej UE obowiązywały jednakowe zasady restrukturyzacji i likwidacji banków.
Banki wszystkich 27 krajów unijnych wpłacałyby składki na specjalny fundusz likwidacyjny, z którego później miałyby być finansowane programy restrukturyzacyjne banków, które popadły w finansowe tarapaty.
Docelowo wpłaty te miałyby sięgnąć do 1% ich depozytów, a więc byłoby to bardzo wysokie obciążenie banków, w tym w szczególności dla banków w Europie Środkowo-Wschodniej będących spółkami – córkami banków z Europy Zachodniej.
To obciążenie byłoby wręcz kuriozalne dla banków w Polsce. W związku z prowadzoną w ostatnich latach, twardą polityką najpierw Krajowego Nadzoru Bankowego, a później Krajowego Nadzoru Finansowego, banki w Polsce nie są w takiej sytuacji aby były zagrożone restrukturyzacją czy też likwidacją, a więc same nie mając wielkich kłopotów musiałyby się składać, na znajdujące się często w trudnej sytuacji banki w krajach Europy Zachodniej.
3. Z kolei podporządkowanie banków w Polsce unijnemu nadzorowi bankowemu w szczególności tzw. kluczowych banków systemowych i pozostawienie krajowym nadzorom tylko banków regionalnych czy wręcz lokalnych oznaczałoby, że najważniejsze decyzje dotyczące ich bezpieczeństwa, zapadałyby poza naszym krajem.
Do tej pory mimo tego, że ponad 70% banków w Polsce jest w rękach właścicieli zagranicznych, KNF swoimi rekomendacjami, potrafił je przymusić do corocznego pozostawienia w Polsce dużej części wypracowanych zysków i przeznaczenia ich na wzmocnienia kapitałowe.
Przy nadzorze unijnym wielkie banki systemowe mające swoje spółki – córki w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, będą w stanie przeforsować decyzje w tym zakresie, które będą służyć spółkom – matkom, zlokalizowanym w krajach Europy Zachodniej.
4. Niestety rządzący w Polsce podejmują tego rodzaju decyzje, bez żadnej dyskusji, w zaciszu gabinetów, tak jak to było z decyzjami w sprawie paktu fiskalnego czy Europejskiego Mechanizmu Stabilizacji.
W Niemczech, które na skutek tych wszystkich decyzji, zyskują wyraźnie dominująca pozycję w UE, dyskusja na ten temat trwa w najlepsze i mimo tego, że rząd tego kraju przed przyjęciem stanowiska, uzyskuje zgodę większości parlamentarnej, to mnożą się skargi do Trybunału Konstytucyjnego, a rząd Angeli Merkel, czeka cierpliwie na jego ostateczne decyzje.
Ba czeka na te decyzje cała Unia Europejska, czego najbardziej dobitnym przykładem jest oczekiwanie ponad 2 miesiące do 12 września, na rozstrzygniecie Trybunału w sprawie zgodności paktu fiskalnego i EMS z niemiecką konstytucją.
5. Rząd Tuska posuwa się nawet do tego, że w Sejmie ratyfikację przepisów dotyczących EMS, a także paktu fiskalnego, forsuje zwykłą większością głosów, choć zdaje sobie sprawę, że powodują one odebranie konkretnych kompetencji polskiemu rządowi i Parlamentowi i przekazanie ich do Brukseli, a to wymaga zgodnie z polską Konstytucją większości 2/3 w Sejmie i w Senacie.
Podobnie będzie pewnie i z unią bankową w tym ze wspólnym nadzorem bankowym, najpierw bez żadnej debaty Tusk i Rostowski poprą te rozwiązania w Brukseli, a później będą się starali je przepchnąć zwykłą większością głosów przez Parlament. Choć jak się wydaje, wyjdziemy na tym jak przysłowiowy „Zabłocki na mydle”.