Epoka łatwo dostępnych, „tanich” kredytów zawsze kończy się krachem i bólem głowy – ale dziś jesteśmy na progu wyzwolenia się z pułapki zastawionej na nas przed 25 laty – gdy odtąd mieliśmy potulnie i w pocie czoła harować na dobrobyt naszych nowych/ starych ciemiężycieli.
Pamiętacie Państwo film braci Wachowski z roku 1999 – „Matrix”?
Jego przesłaniem było uwypuklenie kontrastu pomiędzy prawdziwym, niezakłamanym światem, a komputerowym programem, zwanym Matrixem, symulującym świat idealny – w sytuacji gdy większość z nas preferuje ignorancję zamiast prawdy.
Tak, to już 15 lat… i dziś powinniśmy już chyba być troszeczkę mądrzejsi…?
O celach i metodach zrobienia z byłych demoludów neokolonialnej enklawy w sercu Europy pisałem tutaj: http://prognozydocenta.salon24.pl/278673,jak-rozmontowac-iii-rp
Bo niestety nic nie jest w III RP tym, na co wygląda.
I tak niewiele pozostało z pięknych haseł roku 89., bo pod ciężarem peerelowskiego garbu (brak lustracji i dekomunizacji) konstrukcja okazała się zbyt wiotka, a fundamenty zbyt słabe, gdyż reformy były zbyt powierzchowne.
Ale może właśnie takie miały być…?
„Gospodarka rynkowa i wolność gospodarcza” zbyt często oznacza po prostu kapitalizm polityczny dla wybranych, gdzie instytucje państwowe to głównie niszczą konkurentów tych, którzy zostali namaszczeni umową Kiszczaka z Michnikiem pod okrągłym stołem.
„Demokracja” rozpłynęła się nam gdzieś między lipnymi sondażami, ruskimi serwerami, a rodzimą informatyką pozwalającą dowolnie – a przede wszystkim niezależnie od woli wyborców – „ustawiać” ogłaszane wyniki. Bo gdyby od ludzi coś naprawdę zależało, to by co drugi nie olewał takich „wyborów”…
Gdzieś nam zginął po drodze „pluralizm”, bo „wolne media” to umieją dziś jedynie atakować przeciwników rządzącego układu.
„Sprawiedliwość dla każdego obywatela” też okazała się pustym hasłem, bo aparat wymiaru sprawiedliwości ciągle dopuszcza się wołających o pomstę do nieba nadużyć i niesprawiedliwości.
A „państwo prawa” zbyt często sankcjonuje „rozbój w biały dzień” dokonywany przez tych namaszczonych (gdzie ci „od Michnika” często okazywali się jednak być tymi „od Kiszczaka”).
„Uczciwość i odpowiedzialność urzędników” zwykle oznacza dziś odgórne przyzwolenie na korupcję i karygodne marnotrawienie środków publicznych.
A „wolność” to też nam jakoś tak po drodze niepostrzeżenie odebrano – bo jesteśmy nieustannie inwigilowani na potęgę – oczywiście dla „naszego bezpieczeństwa”, a władze w każdej chwili mogą wezwać posiłki z zagranicy – gdybyśmy się im zbuntowali – natomiast ilość podsłuchów sankcjonowanych sądownie jest u nas najwyższa w Europie – ponad 2 miliony rocznie. I czy służby mundurowe i cywilne naprawdę „muszą” mieć tak szerokie uprawnienia do kontrolowania obywatela?
Bo czyż „OPERACJA TRANSFORMACJA” wymyślona i sfinansowana przez „nowojorskich filantropów”, na przeprowadzenie której „przetarg” wygrali „fachowcy z Łubianki”, którzy z kolei „odstawienie cyrku” w poszczególnych demoludach powierzyli lokalnym kolegom po fachu – mogła przynieść inne wyniki?
Pamiętajmy, że tam gdzie nie było „koncesjonowanej opozycji” – jak w Rumunii – to trzeba było robić pokazuchę na cztery fajerki – z „rewolucją”, strzelaniną na ulicach i egzekucją dyktatora – aby wytypowani towarzysze mogli przedzierzgnąć się w „demokratów”, a inni – w „biznesmenów”.
A pamiętacie państwo, jak Chodorkowski, niewątpliwie bardzo zdolny młody człowiek, zaczynał swą błyskotliwą karierę w Rosji? Tylko skąd on nagle wziął te marne 300 milionów dolarów na założenie banku „Menatep” – kamienia węgielnego swojego imperium?
Bo przecież nie wygrał ich w totka, jak „Bolek”…?
Ale, jak wiemy, najbardziej zniewolony jest ten, któremu udało się wmówić, że jest wolny…
Pisałem ostatnio, że wiosna br. przyniesie nam skokowy wzrost świadomości, przybliżający upadek III RP. http://prognozydocenta.salon24.pl/634519,wiosna-kolejnym-etapem-upadku-iii-rp
III RP zapewne w końcu upadnie przez dług publiczny, kiedy już nie będzie mogła go dalej rolować, tak jak w swoim czasie PRL upadła przez swój, wpadając w ręce banksterów jak śliwka w kompot. A przecież zwycięskiej drużyny ani zwycięskiej strategii zwykle się nie zmienia, prawda?
Jedno jest pewne – obywatele III RP, podobnie jak obywatele wszystkich pozostałych państw, są systematycznie oszukiwani, okłamywani oraz okradani przez „swoje” państwo. http://pppolsku.blogspot.se/2012/12/kryzys.html
Wielu z nas całkiem niepotrzebnie oburza się na „durne lemingi biorące zbyt duże kredyty”. Ale ludzie ci wbrew pozorom postępują całkiem racjonalnie, ufając zapewnieniom „swojego” państwa.
I dlatego łatwo wpadają w starannie zastawione sidła – gdy np. czasowo sztucznie obniża się im kurs franka (aby później mógł on jedynie szybować w górę – a manewr ten dotyczył przecież wszystkich byłych demoludów), czy przy obecnych obniżkach stóp procentowych – które jak amen w pacierzu mogą tylko wzrosnąć.
A przy kredytowym eldorado to bardzo łatwo się przeliczyć, zaciągając zbyt duży dług.
I nie ma tu narodów mądrzejszych, czy głupszych – bo każdy może paść ofiarą pułapki zastawionej przez banksterów. Gdy w Szwecji rozregulowano rynek finansowy w 86. roku i kredyty nagle stały się nie tylko tanie, ale i ogólnie dostępne, to już sześć lat później doszło do spektakularnego krachu – banki stanęły na progu niewypłacalności, bo bańka hipoteczna pękła z trzaskiem, a kurs korony ratowano dając 500% zysku na depozytach (co wymiotło z rynku prawie wszystkie firmy wcześniej hurmem biorące „tanie” kredyty) – a bezrobocie w kraju eksplodowało. I był to bardzo bolesny cios tak dla szwedzkiej dumy, jak i szwedzkich portfeli.
Inną pułapką było wprowadzanie euro – jednej waluty oraz jednolitych warunków finansowania dla krajów znajdujących się w różnych fazach cyklu koniunkturalnego oraz będących na różnych poziomach zamożności, dysponujących też różną produktywnością oraz mających całkiem różną strukturę gospodarki.
Bo to warunki pasujące dominującej gospodarce niemieckiej zrujnowały kraje peryferium – przynosząc im nierealnie niskie stopy procentowe – zapytajcie może Hiszpanów, Greków, Portugalczyków, czy Irlandczyków, czym się skończył ten „europejski boom kredytowy”?… Bo każda sztucznie nadmuchiwana bańka musi – prędzej czy później – z hukiem pęknąć…
I dlatego każda era „taniego kredytu” kończy się bólem głowy oraz spektakularnym krachem, a proces trzeźwienia nigdy nie jest łatwy…
I tak z pokolenia na pokolenie rosną banksterskie fortuny – aż dziś 85 osób na świecie zgomadziło taki sam majątek (ponad 1700 miliardów $), jak biedniejsza połowa ludzkości – czyli 3,5 miliarda ludzi. A jeden procent ludności świata dysponuje bogactwem w wysokości 110 000 mld USD. A PKB Polski wynosi obecnie 470-490 mld USD.http://prognozydocenta.salon24.pl/629494,nadchodzi-krach-globalnego-kasyna-banksterow
Ale każde społeczeństwo musi poznać „dobrodziejstwa łatwo dostępnego kredytu” na własnej skórze – bo niestety umiemy się uczyć wyłącznie na własnych błędach. A i to nie wszyscy…
Polska jest obecnie krajem bezlitośnie eksploatowanym i rozkradanym na każdym kroku – w skali mikro przez drobnych lokalnych cwaniaczków, a w skali makro – przez wielkie korporacje i międzynarodowych grandziarzy.
Po dokładne liczby i wyliczenie odsyłam do: http://biznes.interia.pl/news/siedzimy-w-kieszeniach-globalnych-spekulantow,2104532,7035
albo http://zbigniewkuzmiuk.salon24.pl/635791,polski-fiskus-chce-byc-przyjazny-podatnikom#
Ale średnio w „niewytłumaczalny sposób”ginie nam rocznie od 26 do 31 mld złotych. Natomiast w latach 2004-2013 wyprowadzono od nas ok. 144 mld euro legalnych zysków z dokonanych inwestycji – a w samym tylko roku 2013 to „odpłynęło” aż 82 mld złotych.
Inwestycje zagraniczne cieszą, bo dają ludziom pracę – szkoda tylko, że zwykle jest ona bardzo słabo płatna, a firmy te rzadko też płacą u nas podatki od zysków tu osiąganych.
Polska ma w sumie niewiele korzyści – ale obokrajowcy to nabijają sobie u nas kabzę, aż furczy.
Jednym z fundamentów III RP jest bowiem polityka sztucznego utrzymywania niskich płac, niewspółmiernych do wytwarzanej przez pracowników wartości – oczywiście, żeby „zachować konkurencyjność polskiej gospodarki – czytaj – „utrzymać wysoki poziom zysków zagranicznych filantropów”, będących dziś właścicielami 83% dużych „polskich” spółek – co ma bardzo daleko idące społeczno-gospodarcze oraz polityczne skutki.
Bo polityka ta przede wszystkim nagania klientów zagranicznym bankom corocznie wywożącym stąd bajeczne zyski. http://www.money.pl/banki/wiadomosci/artykul/zyski-bankow-przekroczyly-15-miliardow,16,0,1690384.html
A rząd III RP to został praktycznie zredukowany do funkcji zwykłego akwizytora – choć starszym czytelnikom to prądzej dostrzegą kiedyś istniejącą fuchę „chłopca na posyłki”.
Ale zawsze możemy liczyć, że usłużne media szeroko rozreklamują nam kolejny „interes życia” – delikatnie przemilczając, czyim kosztem będzie on tym razem realizowany.
Bo ludzie przecież mają jak najbardziej uzasadnione oraz ciągle podsycane natarczywą reklamą aspiracje.
A każdy kredybiorca nieuchronnie i niezauważalnie, powolutku, krok po kroczku, staje się coraz bardziej potulnym niewolnikiem międzynarodowego bankstera – tym większym, im więcej długu zostało do spłacenia:
1) panicznie bojąc się utraty pracy, bo kredyt na głowie…;
2) grzecznie łykając serwowane kłamstwa i tłumaczenia – patrz p. 1;
3) entuzjastycznie popierając władzę – patrz p. 1 i 2 – bo tego sobie życzą media będące własnością tegoż bankstera, u którego w kieszeni również ta władza siedzi, sprawnie realizująca podsuwane jej ustawy i rozporządzenia – nieustannie zwiększające zyski oraz poziom kontroli bankstera nad ludnością stosownego euroregionu na „polskim obszarze etnograficznym”.
Czy ten „genialny” w swej prostocie mechanizm nie jest po prostu „piękny”?
Jesteśmy perfidnie tresowani przez „siebie samych”, czyli polskojęzycznych polityków – tych „od Michnika” albo „od Kiszczaka” (http://prognozydocenta.salon24.pl/634519,wiosna-kolejnym-etapem-upadku-iii-rp) – jawnie działających wbrew polskiemu interesowi oraz polskiej racji stanu – ale wciąż raczej słabo zdajemy sobie z tego sprawę.
Bo matrix medialny jest kolejnym etapem tego systemowego zniewolenia.
A ponad 80% prasy i mediów w Polsce jest dziś w rękach niemieckich – chociaż są one tak „niemieckie”, jak i bracia Wachowski są „polskimi” reżyserami.
Ale czy można wtedy liczyć na prezentowania tam polskiego punktu widzenia?
Bo przecież interes „polski” i „niemiecki” mogą ze sobą kolidować – np. na linii bank – dłużnik.
A narodowość właścicieli spółek medialnych ma wbrew pozorom kolosalne znaczenie – w samych Niemczech obcokrajowcy nie mogą posiadać więcej, niż 40% udziałów w mediach…
Truizmem byłoby też przypominanie jak bardzo mało lubią nas lokalne i globalne Grupy Trzymające Władzę, bo grupom tym, słusznie przekonanym o swej potędzie – pomimo dobrze wszystkim znanej dysproporcji sił – bardzo lubimy w ostatniej chwili płatać psikusa.
Stąd bierze się tak ostra, nieustanna i bezpardonowa nagonka na polskość i Polaków – i tu nad Wisłą, jak i w mediach prawie całego świata – bo należą one przecież do tych samych kręgów.
Bo naszym signum jest nieobliczalność w obliczu szykowanej nam zagłady. Ale stajemy się sobą dopiero mając nóż na gardle, bo wcześniej to robimy wrażenie, jakbyśmy sroce spod ogona wypadli, oszukując tak siebie, jak i uzurpatorów, co do naszego potencjału.
Ale ten, kto w końcu przypiera nas do muru, biorąc dotychczasową bierność za dobrą monetę – zwykle robi wielki błąd. Bo w finalnej walce o wyzwolenie i przetrwanie to potrafimy być straszni dla tyranów i okupantów. I dlatego inne narody to pilnie nadsłuchują wieści z Warszawy, czy aby to już nie nadszedł czas…
Mimo wszystko daliśmy impuls do „jesieni ludów” w roku 89. – bo przecież nie wszystko wyszło architektom „reformy komunizmu” – możemy też dziś opuścić grotę pod Giewontem, dając sygnał do nowej „wiosny ludów”…
Bo wszędzie coraz trudniej przychodzi beneficjentom przemian cieszyć się swoimi „sukcesami” – za ogrodzeniami strzeżonych osiedli oraz w naszpikowanych elektroniką willach. Bo w końcu trzeba z takiej ufortyfikowanej siedziby wyjechać, „integrując się” na drogach z pospólstwem A tam, jak nie korek, to nawierzchnia „jak za króla Ćwieczka”.
Bo wszędzie tam, gdzie na kraj spada kapitalizm kompradorski – polegający na współpracy lokalnych elit z „zagranicznymi filantropami” w dziele wyprzedaży i splądrowania lokalnych zasobów – niesamowicie bogacą się kolaborujące grupki i jednostki, tworząc wysepki i punkty dobrobytu – ale zawsze dzieje się tak kosztem reszty społeczeństwa – obciążanego inflacją, długiem publicznym, niewydolnością korumpowanego na gwałt państwa, rujnacją środowiska oraz kosztami upadku lokalnych biznesów.
A ponieważ skali takiej grabieży nie daje się utrzymać na dłuższą metę – bo albo zasoby się wyczerpują, albo tubylcy w końcu buntują – to też nikt w krajach neokolonialnych nie zawraca sobie głowy adekwatnymi inwestycjami w infrastrukturę, bo i tak kiedyś trzeba będzie się stąd szybko wynosić.
I tak będące symbolem „luksusu i sukcesu” sprowadzone z zagranicy auta albo sobie stoją w korkach, albo łapią gumę na dziurawych drogach, bo dla takich fajnych samochodów po prostu zbyt mało jest fajnych dróg. Nigdy nie widzieliście mercedesa czy lexusa rozkraczonych w środku buszu albo na poboczu drogi wojewódzkiej?
Ale ludzie to generalnie dalej są ubodzy, bo tylko rodzime kompradorskie „elity” są jako tako wynagradzane – a do osób zamożnych – osiągających miesięcznie prawie 2 tys. dolarów – zaliczyć można jedynie 2-3% Polaków.
I chociaż takich osób, jak widać, powoli nam przybywa, to wciąż pod względem zamożności wyprzedza nas 24 spośród 28 krajów unijnych.
„Średnie aktywa w przeliczeniu na dorosłego obywatela w naszym kraju to 27,7 tys. USD (ok. 100 tys. zł), czyli mniej niż 10 proc. tego, co mają Amerykanie, Szwedzi, Francuzi czy Belgowie.
Jednak średnia nie oddaje w pełni sytuacji: cały majątek połowy Polaków jest wart mniej niż 9136 USD, czyli 33,7 tys. zł na osobę (…) Ale na Węgrzech kwota ta wynosi 15,3 tys. USD, a w Czechach 13,7 tys. USD.”
A w Korei Południowej mającej przed 25 laty PKB porównywalny z polskim – dziś średni majątek wynosi 95,7 tys. USD, a mediana (czyli poziom bogactwa, poniżej i powyżej którego znajduje sią połowa obywateli) – 34,6 tys. USD.
Polecam http://www.uwazamrze.pl/artykul/1122921/polak-bez-majatku
Czy aby na pewno dobrze wykorzystaliśmy swoją szansę? Bo od tamtego czasu rozwijamy się średnio w tempie 4% rocznie, a moglibyśmy prawie dwa razy szybciej…ale „KTOŚ” i „COŚ” jakoś tak nie pozwalają nam rozwinąć skrzydeł…bo połowa wypracowanego przez nas potencjalnego przyrostu PKB to przepływa nam między palcami – ale może m.in. na tym właśnie miała polegać ta „transformacja”? http://prognozydocenta.salon24.pl/628499,odzyskujemy-kraj-1-uzdrawiajac-system-prawny
Ale w ciągu najbliższych tygodni rodacy chyba wreszcie zrozumieją, że dalsza jazda na zaciągniętym hamulcu jest po prostu marnotrawieniem naszego czasu i wysiłku – wysyłając do wszystkich diabłów III RP wraz z jej patologiami.
Bo przecież nikt nie lubi, jak jego praca idzie na marne?
Bo w miarę równomierne bogacenie się obywateli zawsze zależne jest od polityki państwa oraz promowanych wartości.
Ale III RP to zainstalowano głównie dla wybranych – w celu ujarzmienia i splądrowania reszty rodaków przez obcy biznes, byłą bezpiekę i nomenklaturę, lokalnych gangsterów oraz międzynarodowych banksterów.
I dlatego „pod jej skrzydłami” szerokim rzeszom Polaków – mimo rozpaczliwego ratowania się kredytami – nigdy nie będzie lepiej…
Już najwyższy czas wyjść z wciskanego nam „24/7” postpeerelowskiego Matrixa – a najbliższe tygodnie powinny popchnąć kraj w pożądanym kierunku.
A efektem pewnie będzie gruntowne przeoranie polskiej sceny politycznej, bo…
… a także to, że…
Bo chyba już czas zrozumieć, że wszelka działalność bankowa tylko tym się różni od zwykłej przestępczości zorganizowanej, że zwykle jest lepiej od niej zorganizowana.
Nie umiemy odczytywac znaków czasu, i dlatego jestesmy bezlitosnie ogrywani przez "starszych" i "madrzejszych". I dlatego piszę, jak jest...
4 komentarz