POLSKA
Like

Wybory prezydenckie, czy tylko?

25/02/2020
1438 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
Wybory prezydenckie, czy tylko?

Te wybory interesują mnie tylko z jednego powodu, a mianowicie z ewentualnych skutków dla sprawowania rządów w Polsce. Wybory w 2019 roku były znakomitą okazją do ostatecznego rozprawienia się z „totalną opozycją” i uzyskania przez PiS  większości sejmowej zabezpieczającej przed ewentualnym sprzeciwem prezydenckim, a nawet z możliwością uzyskania większości konstytucyjnej. Niestety dość niemrawa kampania wyborcza, prowadząca do kompromisu spowodowała niedostateczną frekwencję wyborczą mimo rekordowego udziału 61 % elektoratu. A trzeba było ruszyć przynajmniej 70% nadając odpowiednio dramatycznego charakteru apelowi o jak najszersze wsparcie programu odrodzenia naszej suwerenności, budowy silnego i zasobnego państwa, a nade wszystko poprawy jakości życia w Polsce. Zabrakło determinacji i obecnie mamy niepewność czy uda się przy tym połowicznym sukcesie utrzymać linię naprawiania szkód poczynionych przez poprzednie […]

0


Te wybory interesują mnie tylko z jednego powodu, a mianowicie z ewentualnych skutków dla sprawowania rządów w Polsce.

Wybory w 2019 roku były znakomitą okazją do ostatecznego rozprawienia się z „totalną opozycją” i uzyskania przez PiS  większości sejmowej zabezpieczającej przed ewentualnym sprzeciwem prezydenckim, a nawet z możliwością uzyskania większości konstytucyjnej.

Niestety dość niemrawa kampania wyborcza, prowadząca do kompromisu spowodowała niedostateczną frekwencję wyborczą mimo rekordowego udziału 61 % elektoratu. A trzeba było ruszyć przynajmniej 70% nadając odpowiednio dramatycznego charakteru apelowi o jak najszersze wsparcie programu odrodzenia naszej suwerenności, budowy silnego i zasobnego państwa, a nade wszystko poprawy jakości życia w Polsce.

Zabrakło determinacji i obecnie mamy niepewność czy uda się przy tym połowicznym sukcesie utrzymać linię naprawiania szkód poczynionych przez poprzednie rządy, czyli uratowania programu minimum.

Z przeglądu dotychczasowych działań w kampanii wyborczej brakuje najwyraźniej obrazu skutków jakie może wywołać określony wybór personalny.

Zwycięstwo któregokolwiek z przedstawicieli opozycji oznacza niemal pewne zablokowanie możliwości kontynuowania obecnej polityki rządzącego ugrupowania.

Można wprawdzie sobie wyobrazić że przy sprzyjających okolicznościach uda się stworzyć jakieś modus vivendi między nowym prezydentem a większością parlamentarną, ale szanse na to nie są zbyt wielkie z racji wpływu sił stojących za całą opozycją.

Nie chodzi bowiem o zmianę określonych decyzji rządowych , nawet mając na uwadze osławioną „praworządność”, która jest tylko pretekstem jak i wiele innych spraw.

Chodzi o sprawę zasadniczą, czy Polska będzie starała się o wybicie na niepodległość, czy też podda się naciskom i będzie posłusznym wykonawcą decyzji zewnętrznych.

W tej chwili cała „opozycja” w Polsce, niezależnie od głoszonych haseł, jest narzędziem realizacji planu powrotu do sytuacji sprzed 2015 roku kiedy to przez kolejne dwie kadencje do takiej, całkowicie podporządkowanej roli sprowadzono państwo polskie.

Nie można zatem liczyć na możliwość kompromisu, gdyż każdy jest traktowany jako kapitulacja.

Nie widać też nadziei na dokonanie rozłamu w opozycji i przyciągnięcia do Zjednoczonej Prawicy jej części w ilości zabezpieczającej przed sprzeciwem prezydenta.

Grozi to bowiem powtórką z koalicji sprzed 2007 roku nie mówiąc już o cenie takiego przedsięwzięcia.

Reelekcja nie stworzy nowego, wzmocnionego układu sił, ale daje szansę na możliwość kontynuowania obecnej linii postępowania i buduje nadzieję na stopniowe odzyskiwanie pozycji suwerennych i obrony naszych interesów.

I to tylko tyle, ale w zestawieniu z naszą niedawną przeszłością – aż tyle.

Oczywiście nie ma pewności czy obecny prezydent po reelekcji będzie czuł się związany z ugrupowaniem które go wylansowało, nie ma bowiem potrzeby szukania wsparcia wobec zakończenia prezydentury. Może być natomiast, wzorem kilku innych, kuszony intratną synekurą w UE, tego nie można wykluczyć.

Jednakże musi mieć na uwadze fakt że w przypadku nieuchronnie bardzo ostrego starcia w następnych wyborach i ewentualnej wygranej opozycji będzie musiał odegrać rolę ofiary rzuconej na pastwę gawiedzi. Wiadomo że pierwszą musi być Jarosław Kaczyński, ale towarzyszyć mu muszą odpowiednio prominentni przedstawiciele obecnej władzy. Prezydent i premier są pierwsi w kolejce.

W przypadku przegranych wyborów prezydenckich nastąpi chyba konieczność dokonania nowych wyborów parlamentarnych.

Tylko nie może być to dokonane na wzór z roku 2007 w trybie samobójczym.

Jedynym rozwiązaniem stwarzającym szanse na zwycięstwo w stopniu umożliwiającym swobodę działania to przedstawienie pakietu ustaw prospołecznych i umacniających pozycję Polski, a w przypadku ich odrzucenia ogłoszenie że nie ma możliwości rządzenie w interesie Polski i że trzeba zwrócić się do narodu o udzielenia poparcia w takiej mierze jaka będzie skuteczna w tych nie sprzyjających warunkach.

Wtedy zaistnieje rzeczywiście szansa na odpowiednio wysokie zwycięstwo. A w efekcie możliwość swobodnego dokonania niezbędnych zmian w sposobie rządzenia krajem.

Żeby jednak uniknąć sytuacji w której nieodzowne będą dramatyczne posunięcia należy zadbać o właściwy przebieg kampanii wyborczej i nie lekceważyć przeciwnika.

Jak na razie występuje, celowo zaaranżowana inscenizacja w której osoba reelekta jest zasłonięta przez trzy urocze panie z których jednej eksponuje się paluszek, drugiej gryzące ząbki, a trzeciej pełne wdzięku potknięcia.

To sprowadza całą kampanię do  humoreski, a rolę praktycznie jedynego poważnego kandydata / przynajmniej na tle pozostałych/ wyłącznie do tła dla tego wodewilu.

Zwracam uwagę na nieodzowność eksponowania kandydata jako polityka samodzielnego i głoszącego swoje poglądy licząc na to że je ma.

Poparcie PiS,u jest wskazane w formie jak najdyskretniejszej co dotyczy również osoby prezesa stronnictwa.

Nie można wywoływać wrażenia, szczególnie po upływie pięcioletniej kadencji, że kandydat jest jaki jest, ale ważne że jest to nasz / nie chciałbym cytować Pattona/.

Urzędujący prezydent wykazał bowiem że nie ze wszystkim zgadza się z partią która go wylansowała w pierwszych wyborach. Może to nie jest dobrze, lecz w kampanii prezydenckiej może być wykorzystane jako atut kandydata.

Pamiętajmy że mamy do czynienia z wyborami powszechnymi i od tego jak osobiście zaprezentuje się kandydat będzie zależało uzyskanie wielu głosów.

Przecież przeciętny wyborca w Polsce ma bardzo słabe, albo i w ogóle nie orientuje się jakie są uprawnienia prezydenta. Wie jedno, że wybiera się najważniejszą osobę w państwie i zapewne ten urząd daje wielką władzę.     

Stąd siła i pewność muszą emanować od osoby która jest godna urzędu prezydenta państwa.

Natomiast poparcie wywołujące najkorzystniejsze wrażenie na ludziach powinno mieć charakter spontanicznych akcji społecznych, a nie działań stricte partyjnych.

Głos ludzi zaangażowanych w różnych organizacjach, o różnych przekrojach wiekowych i zawodowych, a także o niekwestionowanych zasługach, jest znacznie bardziej przekonywujący niż wsparcie nawet najbardziej znanych polityków zaangażowanych w aktualną walkę międzypartyjną.

Żeby w tych warunkach uniknąć wszelkich możliwych niespodzianek wybory powinny zakończyć się w pierwszej turze, osiągnięcie nieco ponad 50% głosów jest w zasięgu prezydenta Andrzeja Dudy, ale to on sam musi je zdobyć korzystając jedynie z powszechnego poparcia dla swojej postawy.

Niezależnie od oficjalnego przedmiotu wyborów prezydenckich istotą starcia jest walka o kształt naszego państwa, którego prezydent jest ważnym składnikiem.

I dlatego te wybory mają większe znaczenie aniżeli sam ich formalny cel.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758