Miniona niedziela to prawdziwe święto współczesnej religii zachodu, jaką jest niewątpliwie „demokracja”. Na Ukrainie, w pierwszej turze wyborów, stanowisko prezydenta zagwarantował sobie oligarcha Paraszenko. Co prawda na oficjalne wyniki musimy jeszcze trochę poczekać, ale już dziś możemy stwierdzić, że pokrywają się one precyzyjnie z tymi przesłanymi w poczcie dyplomatycznej z Waszyngtonu do amerykańskiej ambasady w Kijowie. Również Unia Europejska przeżywała swe demokratyczne bachanalia, przeprowadzając wybory do Parlamentu Europejskiego. Tu, w przeciwieństwie do wyborów ukraińskich, zaskoczyła nas niespodzianka, w postaci zwycięstwa „eurosceptyków”. Dopóki światowa oligarchia finansowa dzieliła się ze społecznością zachodnioeuropejską łupami uzyskanymi z eksploatacji, zdobytych po rozpadzie sowieckiego imperium, nowych wschodnioeuropejskich kolonii, dopóty we „wspólnym europejskim domu” górą byli „euro-entuzjaści”. Sytuacja zmieniła się dopiero, gdy zasoby […]
Miniona niedziela to prawdziwe święto współczesnej religii zachodu, jaką jest niewątpliwie „demokracja”.
Na Ukrainie, w pierwszej turze wyborów, stanowisko prezydenta zagwarantował sobie oligarcha Paraszenko. Co prawda na oficjalne wyniki musimy jeszcze trochę poczekać, ale już dziś możemy stwierdzić, że pokrywają się one precyzyjnie z tymi przesłanymi w poczcie dyplomatycznej z Waszyngtonu do amerykańskiej ambasady w Kijowie.
Również Unia Europejska przeżywała swe demokratyczne bachanalia, przeprowadzając wybory do Parlamentu Europejskiego. Tu, w przeciwieństwie do wyborów ukraińskich, zaskoczyła nas niespodzianka, w postaci zwycięstwa „eurosceptyków”.
Dopóki światowa oligarchia finansowa dzieliła się ze społecznością zachodnioeuropejską łupami uzyskanymi z eksploatacji, zdobytych po rozpadzie sowieckiego imperium, nowych wschodnioeuropejskich kolonii, dopóty we „wspólnym europejskim domu” górą byli „euro-entuzjaści”.
Sytuacja zmieniła się dopiero, gdy zasoby materialne i demograficzne wschodnioeuropejskich kolonii zaczęły się wyczerpywać, a zachłanna oligarchia, przy pomocy wdrażanych przez poszczególne państwa „programów oszczędnościowych”, dobrała się do skóry samym obywatelom zachodu.
W Wielkiej Brytanii zwycięstwo odniosła partia UKIP, pod przywództwem de facto neonazisty i germanofila, obwiniającego Polskę o rozpętanie II Wojny Światowej, Nigela Farage.
W swoim pierwszym po zwycięstwie wystąpieniu, Farage wyraził stwierdzenie o błędnej w jego ocenie decyzji włączenia Europy wschodniej do Unii i otwarcia się Brytanii oraz innych państw zachodnich na tamtejszych emigrantów. Trudno odmówić mu logiki w tym rozumowaniu. Teraz, kiedy realna gospodarka takich krajów jak Polska praktycznie nie istnieje, jej zasoby materialne zrabowane, gigantyczne długi lawinowo narastają, a społeczeństwa znajdują się w stanie demograficznej agonii, pożytku z wschodnioeuropejskich kolonii jest niewiele. Biorąc jeszcze dodatkowo pod uwagę fakt, że zalewające dotąd Europę atrakcyjne prostytutki z Polski coraz częściej zastępują leniwi i niechlujni Cyganie z Rumunii i Bułgarii, zachodni liberalizm emigracyjny traci dla tamtejszych społeczeństw swój dotychczasowy urok.
W tym kontekście trudno się więc dziwić wynikom unijnych wyborów. Pomimo to, pragmatycznych zachodnich Europejczyków czeka niemiła niespodzianka. Problem tkwi w tym, że tak zwany „Parlament Europejski”, to instytucja bez uprawnień, która w zamysłach „ojców Europy” ma jedynie funkcjonować jako swoisty listek figowy okrywający nagość unijnego totalitaryzmu. W związku z tym, wybory te gwarantują tylko jedno, a mianowicie to, że nowy garnitur euro-pasożytów-deputatów zapewni sobie dobrobyt na kolejne kilka lat.
Pozytywne jest jedynie to, że ferment jaki „eurosceptycy” wniosą do Parlamentu Europejskiego przyspieszy nieunikniony rozpad Euroatlantyckiego Imperium Zła (US&UE), jakiego integralną część stanowi nasz „ekskluzywny klub bogatych”.
Aby jednak rozpad ten przyniósł Polsce i innym ofiarom „integracji europejskiej” pozytywny impuls do sanacji, niezbędne jest osądzenie i rozliczenie wszystkich, którzy tworzyli ten „raj na ziemi”, oraz wszystkich jego beneficjentów.
Dotychczas, za wyjątkiem garstki hitlerowskich dygnitarzy w Norymberdze, nikt w Europie nie był osądzony i rozliczony za dokonywane zbrodnie. Nic więc dziwnego, że powracają one w coraz to bardziej upiornej formie. Czas już najwyższy położyć temu zjawisku kres.
Unikajacy stereotypów myslowych analityk spraw politycznych i gospodarczych Polski i swiata
Jeden komentarz