Wybierzmy przyszłość, ale na poważnie i z rozwagą
28/07/2011
374 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
Gdyby dziś jak ponad sześćset lat temu znów dogadać się z Żydami przy okazji przetasowań na geopolitycznej szachownicy (…) Róbmy interesy i patrzmy wspólnie w przyszłość.
Wizyta Beniamina Netaniahu w Polsce
[1] jest dobrym pretekstem, by przewartościować nasze myślenie. Poprzednim razem, kilkanaście lat temu premier Netaniahu fukał na polskich Żydów, że nie chcą emigrować do Izraela, traktował kraj nad Wisłą jako wielki cmentarz, a polski sejm przyjmował ustawy o strefie ochronnej wokół Auschwitz. Tym razem jest zupełnie inaczej.
Mimo odgrzewania przez Stanisława Michalkiewicza opowieści o przemyśle okołoholokaustowym, to nawet Jan Tomasz Gross przyznał, że nie napisze już żadnej książki o Polsce, bo popyt zamarł. Polacy bowiem uporali się z trudną pamięcią w sposób godny wszelkiej pochwały – dekadę temu żydowskie rocznice były organizowane wyłącznie przez ambasadę Izraela lub przez polskie władze centralne, ale dzięki trudnej i niedokończonej jeszcze debacie o Jedwabnem udało się równoległe pamięci narodów skrzyżować i zlać w jedną tak, że najpierw wojewodowie, potem starostowie, a obecnie nawet wójtowie sami organizują obchody rocznic zamykania gett, rozstrzeliwań, pogromów czy wywózek do obozów, również władze samorządowe same stawiają odpowiednie pomniki. Polacy dzielnie przemyśleli swoją przeszłość nawet bez przeprowadzenia przez Żydów rozliczenia z własną przeszłością z okresu budowy komunizmu w Polsce – do czego wzywał (również w anglojęzycznych publikacjach) konsultant American Jewish Committee w Polsce Stanisław Krajewski, wnuk Adolfa Warskiego. Taka książka jest dopiero do napisania, a na razie musimy się ograniczyć do cząstkowej analizy Amerykanki Marci Shore w „Kawior i popiół. Życie i śmierć pokolenia oczarowanych i rozczarowanych marksizmem” (polskie tłumaczenie wyszło w 2008 roku).
Czas przewartościować myślenie, bo sam Beniamin Netaniahu je przewartościował. Przyjeżdża do Polski w interesach. W jak najbardziej strategicznych interesach – pretekstem do wizyty jest szukanie wsparcia na forum ONZ w sprawie palestyńskiej, ale nie należy brać sprawy pars pro toto, gdyż to tylko jeden z puzzli, a pozostałymi są Syria, Grecja, Turcja, Egipt, Libia, Tunezja, Jemen, Iran i Rosja. Tak jak Polska po katastrofie smoleńskiej w kwietniu 2010 roku, tak Izrael po rewolucjach arabskich jest w zupełnie nowej sytuacji geopolitycznej. Obu państwom osuwa się grunt pod nogami. Polskie elity polityczne są głęboko podzielone: nie dopiero od katastrofy smoleńskiej, ale już od wejścia do Unii Europejskiej siedem lat temu nie potrafią wykreować wizji przyszłości Rzeczpospolitej. Elity izraelskie są bardziej zborne – trwający całą dekadę lat 90-tych kryzys własnej tożsamości (zwany postsyjonizmem) już pokonały, więc niecały miesiąc temu na rozmowy do Polski przyjechała nieoficjalna delegacja złożona z przedstawicieli sześciu największych partii w Knesecie, szefa gabinetu politycznego marszałka Knesetu, asystentów ministrów obrony, spraw zagranicznych i szefa parlamentarnej komisji obrony. Co charakterystyczne, jeden z nich urodził się w ówczesnym Leningradzie, a drugi w Moskwie.
Polacy i Żydzi znów razem muszą się pozbierać geopolitycznej szachownicy. „Znów” nie odnosi się wyłącznie do katastrofalnej dla obu narodów Zagłady Żydów – którzy odrodzili się niczym feniks z popiołów ponad dwa tysiące kilometrów od kominów Auschwitz – i końca II RP, której geograficzny środek znajdował się w okolicach Brześcia na dzisiejszej Białorusi. To „znów” sięga znacznie dalej, gdy na mocy układów dynastycznych, a nie drogą wojny król Kazimierz Wielki przyłączył prawosławny Lwów do Polski i otworzył granice dla żydowskiej imigracji tworząc z naszej ojczyzny pierwsze wieloreligijne państwo Europy. Kazimierz Wielki nie próbował nawracać prawosławnych współobywateli halicko-włodzimierskich, nie wymuszał też na Żydach polonizacji, dzięki czemu zachowali oni język jidysz. Następstwa geopolityczne i mentalne polityki ostatniego Piasta były ogromne: Litwa zachęcona polskim eksperymentem z koegzystencją lwowską zdecydowała się na przymierze, a gnani przez Turków Ormianie zbudowali we Lwowie swą pierwszą w Europie katedrę, erygowaną w 1367 roku.
Król Jan Kazimierz oddawał w lwowskiej katedrze swą koronę Matce Bożej Łaskawej, gdy do Polaków Szwedzi strzelali z armat pod Jasną Górą, a Żydów mordowali opłacani przez Moskwę kozacy Bohdana Chmielnickiego. Do dziś w hebrajskim określenie „popaprańcy” czy „sk…wiele” to właśnie „kosakim”. To Polacy i Żydzi razem ginęli w rzezi humańskiej 1768 roku, to pułk Berka Joselewicza wycięto w pień podczas rzezi Pragi 1794 roku, to 100 tysięcy żydowskiego rekruta w rogatywkach stanęło w obronie II Rzeczpospolitej we wrześniu 1939 roku, o czym świadczy poświęcony im pomnik z różowego marmuru na Górze Herzla w Jerozolimie. To właśnie wcześniej powstająca II RP przyznała obywatelstwo setkom tysięcy Żydów uciekającym przed komunizmem po rewolucji bolszewickiej.
Gdyby dziś jak ponad sześćset lat temu znów dogadać się z Żydami przy okazji przetasowań na geopolitycznej szachownicy, to co prawda nie przeniesiemy środka geograficznego kraju do Mińska Białoruskiego jak za Kazimierza Jagiellończyka, bo dziś nie szmaty ziemi uprawnej są najważniejsze, ale możemy wytworzyć nowe zasoby wiedzy i profitodajne nowoczesne technologie, które są kluczem do przyszłego sukcesu.
Róbmy interesy i patrzmy wspólnie w przyszłość.
Andrzej Kozicki, ur. 1982 r., studiował nauki polityczne na Uniwersytecie Warszawskim oraz Talmud i pisma chrześcijańskie na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie, członek zespołu Warsztatów Analiz Socjologicznych,(
www.warsztaty.org)
[1] Wizyta planowana była pierwotnie w czerwcu i została odwołana. Teraz zaplanowana na 27 lipca została w poniedziałek na prośbę strony Izraelskiej przesunięta na termin sierpniowy.