W ostatnich dniach mamy do czynienia z żenującą sugestią w debacie publicznej na temat smoleńskich uroczystościach rocznicowych.
Oto pojawiła sie "myśl" (koniecznie w cudzysłowie!), że skoro już jest jeden pomnik ofiar na cmentarzu na warszawskich Powązkach to szlus, basta, więcej nie potrzeba a domaganie się, żeby pomnik stanął poza cmentarzem jest czymś z definicji wywrotowym, taką "zbrodniomyślą"…
Otóż nie jesteśmy już w czasach komuny i nie mogą obowiązywać tamte, bolszewickie reglamentowanie wszystkiego od cukru poczynając przez benzynę po dowody pamięci narodu włącznie. To nie te czasy, to se ne vrati panowie politycy, redaktorzy i artyści połączeni myślą jedną, aby śp. Prezydent Lech Kaczyński (i inne ofiary tragedii) nie miał ani jednego pomnika więcej, niż by wynikało to z jakiejś normy ustalonej przez salon, jakąś redakcję, czy partię rządzącą. Ten numer nie przejdzie!
Czytanie i słuchanie tego typu niemoralnych propozycji, aby nie stawiać czasem więcej, niż jeden pomnik, a w zasadzie nie stawiać żadnego poza terenem cmentarza- pokazuje, że albo niektórzy mają w głowach sieczkę albo nie stać ich na samodzielne myślenie.