WRZESIEŃ 1939 ROKU – OD WESTERPLATTE DO KATYNIA CZ. IV Rząd Rzeszy, jak to wynika z tekstu memorandum niemieckiego, powziął swoją decyzję na podstawie informacji prasowych, nie badając opinii ani Rządu Angielskiego, ani Rządu Polskiego co do charakteru zawartego porozumienia. Trudne to nie było, gdyż bezpośrednio po powrocie z Londynu okazałem gotowość przyjęcia ambasadora Rzeszy, który do dnia dzisiejszego z tej sposobności nie skorzystał. Dlaczego ta okoliczność jest tak ważna? Dla najprościej rozumującego człowieka jest jasne, że nie charakter, cel i ramy układu polsko – angielskiego decydowały, tylko sam fakt, że układ taki został zawarty. A to znów jest ważne dla oceny intencji polityki Rzeszy, bo jeśli wbrew poprzednim oświadczeniom Rząd Rzeszy interpretował deklarację o nieagresji zawartą z Polską w […]
WRZESIEŃ 1939 ROKU – OD WESTERPLATTE DO KATYNIA CZ. IV
Rząd Rzeszy, jak to wynika z tekstu memorandum niemieckiego, powziął swoją decyzję na podstawie informacji prasowych, nie badając opinii ani Rządu Angielskiego, ani Rządu Polskiego co do charakteru zawartego porozumienia.
Trudne to nie było, gdyż bezpośrednio po powrocie z Londynu okazałem gotowość przyjęcia ambasadora Rzeszy, który do dnia dzisiejszego z tej sposobności nie skorzystał.
Dlaczego ta okoliczność jest tak ważna? Dla najprościej rozumującego człowieka jest jasne, że nie charakter, cel i ramy układu polsko – angielskiego decydowały, tylko sam fakt, że układ taki został zawarty.
A to znów jest ważne dla oceny intencji polityki Rzeszy, bo jeśli wbrew poprzednim oświadczeniom Rząd Rzeszy interpretował deklarację o nieagresji zawartą z Polską w 1934 r., jako chęć izolacji Polski i uniemożliwienia naszemu państwu normalnej, przyjaznej współpracy z państwami zachodnimi – to interpretacje taką odrzucili byśmy zawsze sami.
Wysoka Izbo!
Ażeby sytuację należycie ocenić, trzeba przede wszystkim postawić pytanie, o co właściwie chodzi? Bez tego pytania i naszej na nie odpowiedzi nie możemy właściwie ocenić istoty oświadczeń niemieckich w stosunku do spraw Polskę obchodzących. O naszym stosunku do Zachodu mówiłem już poprzednio. Powstaje zagadnienie propozycji niemieckiej co do przyszłości Wolnego Miasta Gdańska, komunikacji Rzeszy z Prusami Wschodnimi przez nasze województwo pomorskie i dodatkowych tematów poruszonych jako sprawy, interesujące wspólnie Polskę i Niemcy.
Zbadajmy tedy te zagadnienia po kolei.
Jeśli chodzi o Gdańsk, to najpierw kilka uwag ogólnych. Wolne Miasto Gdańsk nie zostało wymyślone w Traktacie Wersalskim. Jest zjawiskiem istniejącym od wielu wieków, i jako wynik, właściwie biorąc, jeśli się czynnik emocjonalny odrzuci, pozytywnego skrzyżowania spraw polskich i niemieckich.
Niemieccy kupcy w Gdańsku zapewnili rozwój i dobrobyt tego miasta, dzięki handlowi zamorskiemu Polski. Nie tylko rozwój, ale i racja bytu tego miasta wynikały z tego, że leży ono u ujścia jedynej wielkiej naszej rzeki, co w przeszłości decydowało, a na głównym szlaku wodnym i kolejowym, łączącym nas dziś z Bałtykiem.
To jest prawda, której żadne nowe formuły zatrzeć nie zdołają. Ludność Gdańska jest obecnie w swej dominującej większości niemiecka, jej egzystencja i dobrobyt zależą natomiast od potencjału ekonomicznego Polski.
Jakież z tego wyciągnęliśmy konsekwencje? Staliśmy i stoimy zdecydowanie na platformie interesów naszego morskiego handlu i naszej morskiej polityki w Gdańsku. Szukając rozwiązań rozsądnych i pojednawczych, świadomie nie usiłowaliśmy wywierać żadnego nacisku na swobodny rozwój narodowy, ideowy i kulturalny niemieckiej ludności w Wolnym Mieście.
Nie będę przedłużał mego przemówienia cytowaniem przykładów. Są one dostatecznie znane wszystkim, co się tą sprawą w jakikolwiek sposób zajmowali. Ale z chwilą, kiedy po tylokrotnych wypowiedzeniach się niemieckich mężów stanu, którzy respektowali nasze stanowisko i wyrażali opinię, że to „prowincjonalne miasto nie będzie przedmiotem sporu między Polską a Niemcami” – słyszę żądanie aneksji Gdańska do Rzeszy, z chwilą, kiedy na naszą propozycję, złożoną dn. 26 marca wspólnego gwarantowania istnienia i praw Wolnego Miasta nie otrzymuję odpowiedzi, a natomiast dowiaduje się następnie, że została ona uznana za odrzucenie rokowań – to muszę sobie postawić pytanie, o co właściwie chodzi?
Czy o swobodę ludności niemieckiej Gdańska, która nie jest zagrożona, czy o sprawy prestiżowe, czy też o odepchnięcie Polski od Bałtyku, od którego Polska odepchnąć się nie da!
Te same rozważania odnoszą się do komunikacji przez nasze województwo pomorskie. Nalegam na to słowo „województwo pomorskie”. Słowo „korytarz” jest sztucznym wymysłem, gdyż chodzi tu bowiem o odwieczną polską ziemię, mającą znikomy procent osadników niemieckich.
Daliśmy Rzeszy Niemieckiej wszelkie ułatwienia w komunikacji kolejowej, pozwoliliśmy obywatelom tego państwa przejeżdżać bez trudności celnych czy paszportowych z Rzeszy do Prus Wschodnich. Zaproponowaliśmy rozważenie analogicznych ułatwień w komunikacji samochodowej.
I tu znowu zjawia się pytanie, o co właściwie chodzi? Nie mamy żadnego interesu szkodzić obywatelom Rzeszy w komunikacji z ich wschodnią prowincją. Nie mamy natomiast żadnego powodu umniejszania naszej suwerenności na naszym własnym terytorium.
W pierwszej i drugiej sprawie, to jest w sprawie przyszłości Gdańska i komunikacji przez Pomorze, chodzi ciągle o koncesje jednostronne, których Rząd Rzeszy wydaje się od nas domagać. Szanujące się państwo nie czyni koncesji jednostronnych.
Gdzież jest zatem ta wzajemność? W propozycjach niemieckich wygląda to dość mglisto. Pan kanclerz Rzeszy w swej mowie wspominał o potrójnym kondominium w Słowacji. Zmuszony jestem stwierdzić, że tę propozycję usłyszałem po raz pierwszy w mowie pana kanclerza z dn. 28 kwietnia. W niektórych poprzednich rozmowach czynione były tylko aluzje, że w razie dojścia do ogólnego układu sprawa Słowacji mogłaby być omówiona.
Nie szukaliśmy pogłębienia tego rodzaju rozmów, ponieważ nie mamy zwyczaju handlować cudzymi interesami. Podobnie propozycja przedłużenia paktu o nieagresji na 25 lat nie była nam w ostatnich rozmowach w żadnej konkretnej formie przedstawiona.
Tu także były nieoficjalne aluzje, pochodzące zresztą od wybitnych przedstawicieli Rządu Rzeszy. Ale, proszę panów, w takich rozmowach bywały także różne inne aluzje, sięgające dużo dalej i szerzej niż omawiane tematy. Rezerwuję sobie prawo w razie potrzeby do powrócenia do tego tematu.
W mowie swej pan kanclerz Rzeszy jako koncesje ze swej strony proponuje uznanie i przyjęcie definitywne istniejącej między Polską a Niemcami granicy. Muszę skonstatować, że chodziłoby tu o uznanie naszej de jure i de facto bezspornej własności, więc co za tym idzie, ta propozycja również nie może zmienić mojej tezy, że dezyderaty niemieckie w sprawie Gdańska i autostrady pozostają żądaniami jednostronnymi.
W świetle tych wyjaśnień Wysoka Izba oczekuje zapewne ode mnie i słusznie, odpowiedzi na ostatni passus niemieckiego memorandum, który mówi:
„Gdyby Rząd Polski przywiązywał do tego wagę, by doszło do nowego umownego uregulowania stosunków polsko – niemieckich, to Rząd Niemiecki jest do tego gotów”. Wydaje mi się, że merytorycznie określiłem już nasze stanowisko.
Dla porządku zrobię resumé.
Motywem dla zawarcia takiego układu byłoby słowo „pokój”, które pan kanclerz Rzeszy z naciskiem w swym przemówieniu wymieniał.
Pokój jest na pewno celem ciężkiej i wytężonej pracy dyplomacji polskiej. Po to, aby to słowo miało realną wartość, potrzebne są dwa warunki : 1) pokojowe zamiary, 2) pokojowe metody postępowania. Jeżeli tymi dwoma warunkami Rząd Rzeszy istotnie się kieruje w stosunku do naszego kraju, wszelkie rozmowy, respektujące oczywiście wymienione przeze mnie uprzednio zasady, są możliwe.
Gdyby do takich rozmów doszło – to Rząd Polski swoim zwyczajem traktować będzie zagadnienie rzeczowo, licząc się z doświadczeniami ostatnich czasów, lecz nie odmawiając swej najlepszej woli.
Pokój jest rzeczą cenną i pożądaną. Nasza generacja, skrwawiona w wojnach, na pewno na pokój zasługuje. Ale pokój, jak prawie wszystkie sprawy tego świata ma swoją cenę, wysoką, ale wymierną. My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenną. Tą rzeczą jest honor”.
PAKT – RIBBENTROP – BECK NIGDY NIE ISTNIAŁ
Istnienie takiego paktu usiłuje wmówić PT Czytelnikom tytuł książki „Pakt Ribbentrop – Beck” Piotra Zychowicza.
W tekście zamieszczonym powyżej „OKOLICZNOŚCI ZAWARCIA POLSKO – NIEMIECKIEGO PAKTU O NIEAGRESJI Z 26 STYCZNIA 1934 ROKU” starałem się precyzyjnie wyjaśnić okoliczności i cel zawarcia takiego paktu o nieagresji. Pakt ów nigdy nie nosił takiej nazwy jak sugeruje tytuł książki Piotra Zychowicza i wnosił jedynie pokój, a nie wojnę.
Przypomnę jedynie żądania Hitlera w trakcie rozmów przed podpisaniem owego paktu:”
Żądania Hitlera wobec Polski:
-budowa trasy eksterytorialnej łączącej Niemcy i Prusy Wschodnie przez terytorium Polski,
-przystąpienie Polski do Paktu Antykominternowskiego,
-włączenie Wolnego Miasta Gdańska do Rzeszy,
Wszystkie żądania Hitlera (zgodnie z protestem ministra spraw zagranicznych Polski Józefa Becka) zostały odrzucone przez Polskę.
Józef Beck i (ur. 4 października 1894 w Warszawie, zm. 5 czerwca 1944 w Stănești) – polski polityk, dyplomata, bliski współpracownik Józefa Piłsudskiego, pułkownik dyplomowany artylerii Wojska Polskiego.
Członek POW, w latach 1914–1917 żołnierz Legionów Polskich i adiutant Józefa Piłsudskiego. Attaché wojskowy RP w Paryżu i Brukseli w okresie 1922–1923. W latach 1924–1925 był słuchaczem rocznego Kursu Doszkolenia w Wyższej Szkole Wojennej w Warszawie. Z dniem 15 października 1925, po ukończeniu kursu i uzyskaniu tytułu naukowego oficera Sztabu Generalnego przydzielony został do Oddziału III a, Biura Ścisłej Rady Wojennej na stanowisko szefa wydziału.
W 1926 roku w czasie zamachu majowego opowiedział się po stronie Józefa Piłsudskiego. W latach 1926–1930 szef gabinetu ministra spraw wojskowych, od 25 sierpnia do 4 grudnia 1930 roku – wicepremier w rządzie Józefa Piłsudskiego, a następnie (do 1932) – wiceminister spraw zagranicznych. Od 2 listopada 1932 roku minister spraw zagranicznych, samodzielnie kierował polską polityką zagraniczną aż do wybuchu II wojny światowej.
Starał się stosować politykę równowagi w stosunkach między dwoma wielkimi sąsiadami Rzeczypospolitej – ZSRR i Niemcami. Przyczynił się do zawarcia 25 lipca 1932 w Moskwie układu o nieagresji ze Związkiem Radzieckim, a 26 stycznia 1934 w Berlinie podpisania deklaracji o niestosowaniu przemocy z Niemcami.
Przez przeciwników oskarżany o prowadzenie polityki proniemieckiej i antyfrancuskiej. Spowodował włączenie do Polski Zaolzia po układzie monachijskim, a przed aneksją Czechosłowacji przez Niemcy. Jesienią 1938 roku i wiosną 1939 roku zdecydowanie odrzucił składane Polsce przez Niemcy propozycje, w których jako rekompensatę za zgodę na przyłączenie Gdańska do Rzeszy i zbudowanie eksterytorialnej autostrady przez polskie Pomorze do Prus Wschodnich, Niemcy proponowali udział Polski w pakcie antykominternowskim, wspólną wojnę z Rosją Sowiecką oraz przedłużenie paktu o nieagresji z 10 do 25 lat.
Doprowadził do zawarcia w 1939 sojuszu z Wielką Brytanią. Po agresji sowieckiej na Polskę, w nocy z 17 na 18 września 1939 ewakuował się wraz z rządem do Rumunii, gdzie został internowany.
Piotr Zychowicz w tekście „Pakt Ribbentrop – Beck” a priori stara się wmówić czytelnikowi rzekomą narodową nienawiść do Józefa Becka i wypacza fakty historyczne.
Cytuję:
„(…) wysłużony pancernik szkolny Schleswig – Holstein zbliżył się do brzegu pod osłoną nocy .
Na dany sygnał otworzył ogień ze wszystkich dział, w tym czterech kalibru 280 mm. Potężne eksplozje ćwierćtonowych pocisków oznajmiły światu początek największego konfliktu w dziejach ludzkości…Był 9 kwietnia 1940 roku…
Tego dnia wybuchła druga wojna światowa, która rozpoczęła się od niemieckiego ataku na Danię i Norwegię…