9 lat temu ówczesny Rzecznik Praw Obywatelskich odniósł sukces – wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z dnia 11 maja 2004 roku (K 4/03) za niezgodny z Konstytucją (z art. 2 w zw. z art. 217) został uznany art. 24b § 1 ustawy ordynacja podatkowa. Oto, jak brzmiał ów przepis: Organy podatkowe i organy kontroli skarbowej, rozstrzygając sprawy podatkowe, pominą skutki czynności prawnych, jeśli udowodnią, że z dokonania tych czynności nie można było oczekiwać innych istotnych korzyści niż wynikające z obniżenia wysokości zobowiązania podatkowego, zwiększenia straty, podwyższenia nadpłaty lub zwrotu podatku”. Przepis ten pozwalał urzędnikowi np. na pominięcie w rzetelnych księgach dokonanego zakupu i tym samym zwiększenie podatku należnemu państwu. Odwołanie się do mglistego pojęcia istotna korzyść w praktyce otworzyła pole do […]
9 lat temu ówczesny Rzecznik Praw Obywatelskich odniósł sukces – wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z dnia 11 maja 2004 roku (K 4/03) za niezgodny z Konstytucją (z art. 2 w zw. z art. 217) został uznany art. 24b § 1 ustawy ordynacja podatkowa.
Oto, jak brzmiał ów przepis:
Organy podatkowe i organy kontroli skarbowej, rozstrzygając sprawy podatkowe, pominą skutki czynności prawnych, jeśli udowodnią, że z dokonania tych czynności nie można było oczekiwać innych istotnych korzyści niż wynikające z obniżenia wysokości zobowiązania podatkowego, zwiększenia straty, podwyższenia nadpłaty lub zwrotu podatku”.
Przepis ten pozwalał urzędnikowi np. na pominięcie w rzetelnych księgach dokonanego zakupu i tym samym zwiększenie podatku należnemu państwu.
Odwołanie się do mglistego pojęcia istotna korzyść w praktyce otworzyła pole do popisu dla różnej maści urzędników. Bo przecież urzędnik w każdej chwili mógł stwierdzić:
– Samochód? Nowy? Przecież za 10% ceny można kupić tak samo użytecznego używanego Lublina. Oj, chcieliście nas oszukać, obywatelu…
I stwierdzał.
I trzeba było zapłacić.
Ilość skarg, jaka wpłynęła do biura RPO zaowocowała w końcu skargą Konstytucyjną.
1.
Sama koncepcja obejścia prawa jest banalnie prosta.
Otóż przede wszystkim musi istnieć norma prawna, która wyraźnie zakazuje osiągnięcie danego skutku. Za pomocą odpowiednio ukształtowanej czynności prawnej, bądź nawet ich szeregu, doprowadza się jednak do takiego skutku.
Nie czas, i nie miejsce na wyliczenia takich czynności.
Kto ciekawy, sam znajdzie w lexie.
Ale ta koncepcja, ugruntowana w literaturze i orzecznictwie (możemy ją odnaleźć np. u prof. Safjana czy też u prof. Radwańskiego) nie pasuje do przepisów fiskalnych.
Otóż żaden przepis prawa podatkowego nie zawiera normy, która by w bezwzględny sposób zakazywała jakichkolwiek zachowań.
Tak więc obejście prawa podatkowego w takim rozumieniu, jaki od czasów starożytnych Rzymian nadaje mu prawo cywilne, jest niemożliwe.
2.
Okazuje się, że sytuacja finansów publicznych, w jaką zabrnęliśmy pod wodzą obecnej ekipy, jest już taka, że trzeba odgrzebywać stare pomysły.
Skarbówka chce dobrać się niemal do każdej transakcji na rynku, by karać przedsiębiorców – alarmuje „Puls Biznesu”.
Doradcy podatkowi PwC oraz Konfederacji Lewiatan nie zostawili suchej nitki na projekcie Ministerstwa Finansów wprowadzenia w Polsce tzw. klauzuli przeciwko unikaniu opodatkowania.
Fiskus chce dobrać się do skóry wszystkim, którzy będą nawet legalnie i zgodnie z prawem kombinować, jak zapłacić niższe podatki lub ich uniknąć.
Jak podaje „PB” klauzula obejścia prawa ma w zamyśle MF zwalczać tzw. optymalizację podatkową. Jeżeli fiskus uzna, że dana transakcja została zawarta w sposób sztuczny, a jej jedynym lub najważniejszym celem było zapłacenie niższego podatku, to będzie mógł taką transakcję zakwestionować.
Uznanie transakcji za obejście prawa oznaczać będzie dla przedsiębiorcy nie tylko konieczność oddania zysku podatkowego, ale też sankcję finansową w wysokości 30 % oszczędzonego podatku.
— Koncepcja MF jest groźna i budzi wiele wątpliwości. Urzędnicy fiskusa będą badać, czy dana transakcja pozwoliła na zapłacenie niższego podatku. A przecież mnóstwo transakcji zawieranych jest nie dla obniżenia podatku, ale dla osiągnięcia celów biznesowych. Bywa, że przy okazji pojawia się niższe opodatkowanie. Obawiamy się, że urzędnicy będą na siłę szukali pretekstów do zastosowania klauzuli i ukarania przedsiębiorców — mówi Mariusz Marecki, ekspert PwC.
http://biznes.pl/firma/podatki/prasa/fiskus-szykuje-bombe-podatkowa,5523518,news-detal.html
3.
Jak widać Rostowskiemu nie wyszło z mandatami, bo kierowcy nagle u nas jeżdżą spokojnie, to teraz przyszła pora na strzyżenie przedsiębiorców.
Przez chwilę tylko wydawało się, że tzw. abolicja ZUS oznacza zrozumienie przez naszych wodzuff, że zarzynanie tych, którzy wytwarzają 60% PKB jest co najmniej głupie, jeśli nie należałoby tego rozpatrywać w kategoriach sabotażu czy tez podcinania gałęzi, na której się siedzi.
Niestety. Abolicja utknęła w przepaści biurokratycznych przepychanek. Rząd przecież ani myśli kapitulować.
Ba, na dodatek projekt Rostowskiego zawiera w sobie sankcję quasi karną – nie dość, że kontrola przeprowadzona w dowolnym momencie w ciągu 5 lat podatkowych od zdarzenia wymusi zwrot rzekomo nieopłaconego podatku wraz z odsetkami, to jeszcze fiskus dowali 30%.
4.
Tymczasem już przed wojną amerykański sędzia Learned Hand powiedział:
„Minimalizowanie zobowiązań podatkowych przy wykorzystywaniu różnego rodzaju ulg, skoro ustawodawca je wprowadził, nie jest niczym niemoralnym, ani też bezprawnym (…) Ciągle i ciągle na nowo sądy powtarzają, że nie ma niczego groźnego w takim organizowaniu swoich spraw, żeby utrzymać podatki na jak najniższym poziomie. Wszyscy to robią i wszyscy robią dobrze, ponieważ nikt nie jest zobowiązany, aby płacić więcej podatków niż tego wymaga prawo: podatki są narzuconym wymuszeniem, nie dobrowolnymi datkami. Każdy może tak ułożyć swoje sprawy, że jego podatki będą tak niskie jak to tylko możliwe; nie jest on zobowiązany wybierać tego wzorca w którym państwo dostanie najwięcej”.
5.
Te słowa zna na pamięć każdy urzędnik fiskalny, każdy sędzia, każdy przedsiębiorca na zachód od Odry.
Ba, to są słowa, które wyrył na blachę minister Rostowski, zanim uzyskał stopień bakałarza (naszego licencjusza).
Wygląda na to, że wedle pana R. e tutti quanti takie reguły nie obowiązują wśród narodów na wschód od Odry.
W Polsce już niedługo (a Sejm nowelizację do ordynacji podatkowej z pewnością przyklepie, jak poprze ją pan wicepremier) będzie obowiązywała inna zasada:
Każdy musi tak ułożyć swoje sprawy, żeby jego podatki były tak wysokie, jak to tylko możliwe; podatnik musi wybierać taki wzorzec, w którym państwo dostanie najwięcej.
Ostatni gasi światło?
23.05 2013
2 komentarz