POLSKA
Like

Wielka Juma 25 lat; albo Ed, to nie jest normalne

26/07/2015
983 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
Wielka Juma 25 lat; albo Ed, to nie jest normalne

Wielu z Państwa może pamięta rozmyślnie obrzydliwą, utrzymaną w wyjątkowo złym guście komedię czarnego humoru ze Steve’em Buscemi zatytułowaną Ed and His Dead Mother („Ed i jego zmarła matka”). Komedię tę o dziwo obecnie obejrzeć można legalnie w całości na YouTube (łącza poniżej). Przypomnę: tytułowemu Edowi umiera matka, ale korzysta z oferty jej wskrzeszenia za jedyne 99,95 $. Ku jego przerażeniu wkrótce okazuje się, że wskrzeszona nie do końca żyje; musi żywić się karaluchami, na które zaczyna polować. Karaluchy zostają wytrzebione, przez co zaczynają znikać psy i koty sąsiadów. Wskrzeszona podlega też nadal pośmiertnym procesom rozkładu z nieuniknionymi skutkami zapachowymi i by je powstrzymać, przebywa na ogół w lodówce. Rozwiązania tych i innych wyzwań siłą rzeczy są doraźne i tylko potęgują trudność położenia. Oto więc coś w rodzaju socjalizmu, znanego ze zwalczania problemów nieznanych w żadnym innym ustroju. Jeden z bohaterów, wtajemniczony w sytuację, wiecznie zawiany wuj czy stryj Eda, obserwując kolejne wyczyny zmarłej-żywej czasem gwałtownie trzeźwieje – jak to pijaczek, gdy otwiera lodówkę i widzi, że ze środka uśmiecha się doń osoba, którą miał za zmarłą – i z kamienną twarzą kilka razy zwraca uwagę: „Ed… to nie jest normalne…”

0




Kadr z filmu Ed and his dead mother

 

Śmiejemy się, bo oczywiście jest to nienormalne.

Podobnie jest z omawianą tu ostatnio (http://naszeblogi.pl/55856-dlaczego-pis-bez-procesow-procesowych-konferencja-w-wannsee), skądinąd fikcyjną, pozorowaną nowelizacją przez PO-PSL procedury karnej i przyjęciem tzw. modelu kontradyktoryjnego. Mimo zawiłej nazwy, jego istota jest prosta. Najprostszy opis procesu: dwóch się spiera, trzeci rozsądza; gdyby jeden np. nie mógł nic powiedzieć, byłaby to hucpa, parodia a nie proces. Irytowałby nas mecz, w którym jedna z drużyn miałaby np. zakaz zbliżania się do piłki. Obie strony mają być równe. Jeden z sędziów Trybunału w Strasburgu kiedyś rzekł krótko, że postępowanie kontradyktoryjne to postępowanie „o charakterze sądowym”[1]. Postronnym mogłoby się zdawać, że wymóg by procedury sądów były sądowe to masło maślane. Ale w Polsce widać sądowe procedury sądowe nie były, skoro trzeba je dopiero sądowymi uczynić po dziesięcioleciach, w roku 2015.

I oto opozycja, reprezentowana przez frakcję stalinowską PIS, powiada otwartym tekstem, że niet, nie nada. Po co nam w sądach sądowe procedury? Jeszcze trzeba się będzie przygotowywać do procesów i czytać akta, a nam to potrzebne jak psu piąta noga. Po co w ogóle mleć ozorem po próżnicy, skoro wszystko jest jasne przed rozpoczęciem procesu. Przez te wasze całe sądowe procedury ktoś jeszcze może się ocali, jeszcze czasem jednemu czy drugiemu może się ubzdurać, że może nadludziom pyskować – przez co Rzesza über alles nie będzie, a przynajmniej nie zawsze. Wtedy nici z ostatecznego rozwiązania i z planu wyrobienia 100% normy, skazywania wszystkich skazanych, co zakłóci rytm socjalistycznej produkcji sądowej.

Szczerze mówiąc, słuchając wymiany zdań, w której jedni chcą, by procedury sądów były sądowe, a drudzy że za cholerę sądowe być nie powinny – nie wiem kto jest większym wariatem w tym domu wariatów.

Ed… to nie jest normalne.

Ale nic na świecie nie pobije jednego z pytań tegorocznego referendum Matołostanu, a mianowicie tego, czy podatnik jest za tym, by wątpliwości interpretować na jego korzyść.

Oż matoły… LOL A jak może podatnik odpowiedzieć… Czy zagłosuje przeciw samemu sobie? By wątpliwości interpretować na jego szkodę? Nie wiem jak państwo, ale ja przez czystą przekorę połączoną ze złośliwością chyba tak właśnie zagłosuję, by głosował tak choć jeden z respondentów.

Ale w całej tej aferze nie to jest najważniejsze. Ważna, ale i nie najważniejsza jest ta demonstracja nienawiści i abnegacji Platformy i PSL, które w senacie głosowały tak właśnie, jak we wrześniu może zrobię to ja przez przekorę i złośliwość. Oby ich demonstracja w roku wyborczym okazała się samobójcza. Ostatecznym rozwiązaniem, choć może lepiej powiedzieć: autorozwiązaniem. NB. coraz bardziej przekonany jestem, że PO postanowiła zejść ze sceny świadomie. Widać podmianka już gotowa.

Najważniejsze w tym wszystkim jest co innego. To samo, co w wypadku prawa do postępowania prawdziwie sądowego. Oto co:

Na całym świecie od czasów bodaj starożytnego Rzymu świętą i nienaruszalną jest zasada, że wątpliwości interpretuje się na korzyść oskarżonego i w wielu podobnych sytuacjach. Wiemy, że z realizacją tej zasady było różnie i w historii, i tym bardziej w dzisiejszej Polsce. W dzisiejszej Polsce (od 1939 r.) jest dokładnie odwrotnie, o czym wiedzieli z praktyki wszyscy. Ale o ile wiem, zasadzie tej nikt otwarcie nie przeczył. Solennie jest ona zapisana we wszystkich kodeksach, ordynacjach, ustawach, a przynajmniej tak wszyscy dotąd sądzili. Prawo do korzystnej interpretacji wątpliwości przysługuje każdemu bez żadnych wątpliwości, bez łaski i bez gadania nie na mocy jakichkolwiek referendów, pisanych kodeksów, choć na ich podstawie też, ale głównie na mocy zdrowego rozsądku i elementarnej sprawiedliwości znanej społecznościom ludzkim.

Mówicie teraz, tawariszczi, że społeczności jakieście nam narzucili ludzkie nigdy nie były?  Ed… mówiłem że to jest nienormalne… Ciekawe, ile dziesiątków lat mogą teraz potrwać procesy przed trybunałami międzynarodowymi po tym, jak Nazi Polsza sama przyznała się do kolejnej swej zbrodniczej praktyki. Praktyki przyznajmy w świecie spotykanej, ale otwarcie przyznać się do niej mogły tylko te matoły.

A kiedyście, tawariszczi, sobie to postanowili? Ktoś konkretny to postanowił?

Ktoś z was postawił podpis pod takim ukazem?

Niedawno szacowałem liczbę ofiar wymiaru niesprawiedliwości na 2,5 – 5 milionów[2], do tego dochodzą rodziny tych ludzi, niszczonych przez nazistowskie państwo od roku 1989. Te liczby to dostateczny powód, by nazistowskie państwo rozwiązać. Usunąć.

2,5 do 5 milionów.

A ilu – interpretując na niekorzyść ofiar zawiłe klątwy waszych wschodnich alfabetów – iluście Polaków, tawariszczi, obrabowali?

Ile milionów Polaków?

Ileście forsy tak przez te lata wyjumali?

Mariusz Cysewski

Kontakt: tel. 511 060 559
ppraworzadnosc@gmail.com
https://www.facebook.com/groups/517163485099279
https://twitter.com/MariuszCysewsk
https://sites.google.com/site/wolnyczyn
http://www.youtube.com/user/WolnyCzyn
http://mariuszcysewski.blogspot.com
http://www.facebook.com/cysewski1


Kadr z filmu Ed and his dead mother


[1] Orzeczenie ETPC w sprawie Weeks przeciw Wielkiej Brytanii (Weeks v. the United Kingdom – 9787/82 – 2.3.1987): „Przyjęta procedura nie umożliwiała więc właściwego udziału osoby negatywnie dotkniętej zaskarżoną decyzją, który to udział jest jedną z głównych gwarancji postępowania sądowego w rozumieniu Konwencji – zatem nie sposób postępowania tego określić jako mające charakter sądowy  (zob., mutatis mutandis, orzeczenie w sprawie Sanchez-Reisse z 21 października 1986 r., Seria A, nr 107, str. 19, § 51)”. Trybunał zwykle nie jest skłonny do wyrażeń emfatycznych. Tym razem, w częściowo odrębnym  zdaniu do cytowanego orzeczenia w sprawie Bulut przeciw Austrii sędzia Matscher podsumował zasadność zarzutu następującymi słowy: „Jest absolutnie nie do przyjęcia (manifestly unacceptable) by oskarżyciel wypowiadał się przed sądem bez wiedzy obrony. Z pewnością nie jest to kwestia pozorów, a faktów i rzeczywistości – i to szokującej” (wszystkie podkreślenia ode mnie).
0

Wolny Czyn https://sites.google.com/site/wolnyczyn/

W matriksie ""3 RP""... https://sites.google.com/site/wolnyczyn/

644 publikacje
103 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758