Wedle zadaniowanych przez Rosję i Niemcy polityków i politruków, ich państwo ma walczyć z jakoby odradzającym się „polskim faszyzmem”. O groźbach tych można długo. Najpierw jednak spójrzmy właśnie na ich państwo. Łatwiej zrozumiemy, czemu nie jest nasze Zamęt pojęciowy i poszerzana przez propagandę Trzeciej Rzeszy Pospolitej „czarna dziura” pojęciowa wymusza na nas porządkowanie nawet prostych pojęć, choć grozi to popadnięciem w banał. Do paru pojęć jak cepy[1] należy odmieniany w Polsce przez wszystkie przypadki „totalitaryzm”. W rządowej propagandzie o zabarwieniu historycznym „totalitaryzm” to po prostu cecha Trzeciej Rzeszy (tej tysiącletniej) i coraz rzadziej Sowietów. Ale na co dzień „totalitaryzm” dla propagandzistów Rzeszy to bodaj wyłącznie negatywnie nacechowane emocjonalnie słowo. Wyzwisko. Coś „be”. Ich „totalitaryzm” ma być jak cep, […]
Wedle zadaniowanych przez Rosję i Niemcy polityków i politruków, ich państwo ma walczyć z jakoby odradzającym się „polskim faszyzmem”. O groźbach tych można długo. Najpierw jednak spójrzmy właśnie na ich państwo. Łatwiej zrozumiemy, czemu nie jest nasze
Zamęt pojęciowy i poszerzana przez propagandę Trzeciej Rzeszy Pospolitej „czarna dziura” pojęciowa wymusza na nas porządkowanie nawet prostych pojęć, choć grozi to popadnięciem w banał. Do paru pojęć jak cepy[1] należy odmieniany w Polsce przez wszystkie przypadki „totalitaryzm”. W rządowej propagandzie o zabarwieniu historycznym „totalitaryzm” to po prostu cecha Trzeciej Rzeszy (tej tysiącletniej) i coraz rzadziej Sowietów. Ale na co dzień „totalitaryzm” dla propagandzistów Rzeszy to bodaj wyłącznie negatywnie nacechowane emocjonalnie słowo. Wyzwisko. Coś „be”. Ich „totalitaryzm” ma być jak cep, właśnie, jak kastet: instrument do bicia. Zarazem nie może istnieć przedmiot, którego pojęcie dotyczy. I tak, pojęcie „totalitaryzm” nie może odnosić się do świata realnego, nie może mieć realnego desygnatu, tak jak opisany poprzednio „faszyzm”. Zamęt pojęciowy daje się we znaki i po naszej stronie. Wydawałoby się, że spraw prostych tłumaczyć nie trzeba i że zamęt pojęciowy w takich sprawach prostych odnotować trzeba co najwyżej z zakłopotaniem. Jednak bez tłumaczenia znaczeń, zniszczenie pojęć stanie się faktem. I tak, wszyscy słyszymy głoszony w dobrej wierze pogląd, że państwo nam narzucone owszem „zbliża się”, „ociera się” o „totalitaryzm”, ale jednak „totalitarne” nie jest, co – spróbujmy to przetłumaczyć na język trochę ściślejszy – przypuszczalnie ma infantylnie znaczyć tylko tyle, że nie jest ono brzydkie lub wstrętne. Ongiś od wypowiedzi o „totalitaryzmie” w Polsce odżegnał się na przykład o. Rydzyk[2]: „nie twierdziłem, że Polska jest państwem totalitarnym”.
Tymczasem Trzecia Rzesza Pospolita państwem totalitarnym jest niewątpliwie.
„Totalitaryzm” ma co najmniej kilka definicji. Nie są nacechowane emocjonalnie (a przynajmniej – nie automatycznie) i odnoszą się do świata realnego i współczesnego.
Amerykański myśliciel XIX-wieczny pisał: „Najlepszy jest taki rząd, który w ogóle nie rządzi”[3]. Ten pogląd trwa niezależnie od szerokości geograficznej. Ongiś zwiedziłem tzw. Terytoria Plemienne, geograficznie w Pakistanie Zachodnim[4], którego mieszkańcy z dumą twierdzili, że są jedynymi wolnymi ludźmi na świecie. Na pytanie: dlaczego? niezależnie od statusu społecznego wszyscy odpowiadali: „Bo my nie mamy rządu”. Nieufność i opór wobec „rządu” to na ogół wyznaczniki naszej wolności. Wedle definicji najbardziej znanej, totalitarne państwo (rząd) dąży do objęcia regulacjami prawnymi możliwie wszystkich dziedzin życia, również tam gdzie regulacje są niepotrzebne lub bezsensowne. Ubój rytualny? Pasy bezpieczeństwa w samochodach? Te dwa przykłady należą do bardziej znanych, jednak ilość nowych przepisów i praw dawno przekroczyła możliwości percepcji pojedynczego człowieka. Nowe przepisy wymuszają rozrost biurokracji, a ich lekceważenie naraża na kary. Mnożenie regulacji sprawia, że państwo (rząd) „kontroluje” swe ofiary nadmiernie. Używasz telefonu komórkowego? Poczty elektronicznej? Karty kredytowej? – dostęp do wszystkich przekazywanych w ten sposób informacji ma państwo i może je wykorzystać; niekoniecznie na twą szkodę, ale możliwości takie ma. Państwo może nas kontrolować mniej albo bardziej; „totalitaryzm” tedy jest stopniowalny. I tak, w Polsce jest więcej telefonicznych podsłuchów per capita niż w Niemczech – i pod tym względem państwo narzucone Polsce jest bardziej totalitarne niż państwo niemieckie; i oba one są bardziej totalitarne niż np. Rosja Sowiecka (pod tym jednym względem). Odwrotność totalitaryzmu to bynajmniej nie „demokracja”, a brak kontroli ze strony rządu – i stąd duma górali w Pakistanie z tego, że tylko ich kraj jest „wolny”.
Dla ludzi wolnych „kontrola” jest zła sama w sobie będąc odwrotnością „wolności”. Warto o tym pamiętać w czasach, gdy we wszystkich państwach Zachodu akceptowane są rozmaite formy kontroli, a jedyny spór dotyczy tego, jakie to formy i jakie ich natężenie. Problem jeszcze bardziej pogłębia się gdy państwo zaczyna korzystać ze swych możliwości kontroli na pohybel wartościom ludzi, w sposób inny niż deklarowany, tajny, lub po prostu sprzeczny ze zdrowym rozsądkiem. Zagrożenia związane z kontrolą państwa trafiły do popkultury i przedstawia je wiele popularnych filmów amerykańskich („Wróg państwa”, Will Smith i Gene Hackman, „System” z Sandrą Bullock), sprawa Snowdena itd. – lecz zagrożenia te nie ograniczają się do spraw banalnych, odległych lub filmowo-zmyślonych. Ultratotalitarnym tworem jest Unia Europejska przez totalny charakter swych regulacji prawnych (a więc i „kontroli”), obejmujących słynne krzywizny banana i wyliczanie, które ryby mogą stać się warzywami i/lub vice versa. Państwo totalitarne – totalnie kontrolujące – nie zostawia spraw własnemu biegowi, przypadkowi, itd. Trudno o państwo bardziej totalitarne niż takie, gdzie psychiatria represyjna już dawno pobiła sowieckie wzory, jak w Polsce. Specjalnością psychiatrii represyjnej w Polsce są zwłaszcza nieformalne przesłuchania bez udziału adwokata. Inny przykład: w Polsce rząd wbrew rodzicom decyduje nie tylko czy i kiedy dzieci mają trafić do szkoły (w USA przymusu szkolnego nie ma) ale i o tym, jakich książek w tej szkole nie mogą czytać (Mickiewicza i Sienkiewicza). Nie udało się też zablokować skokowo zwiększącej stopień totalitaryzmu państwa ustawy o pozasądowym trybie odbierania dzieci polskim podludziom (tzw. „ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie”) z roku 2010 – i łatwe do przewidzenia, tragiczne skutki nie dały na siebie długo czekać. Trudno o państwo bardziej totalitarne niż to, które może rodzicom zabrać dziecko za to, że jest za grube[5]. Dlatego wielkiej bezczelności trzeba by twierdzić, że narzucone Polsce państwo nie jest totalitarne. W rzeczywistości jest Trzecia Rzesza Pospolita państwem bardziej totalitarnym niż i Kuba, i Sowiety. Bardziej totalitarnym niż dzisiejsza Rosja.
Wyżej opisana, powszechnie przyjęta definicja totalitaryzmu (jako nadmiernej kontroli ze strony państwa lub kontroli wykorzystywanej w złym celu) jest jednak kłopotliwa przez stopniowalność, postęp techniczny, i coraz bardziej skomplikowane i nieefektywne gwarancje wolności i praw człowieka. Nie ma już państw nie kontrolujących obywateli w tym czy innym stopniu, i z tymi czy innymi skutkami – przez co „totalitarne” są wszystkie. Dlatego definicja „totalitaryzmu” najczęściej stosowana jest też mało przydatna.
Spójrzmy więc na inną.
W bardzo grubym uproszczeniu, Wielka Brytania od stuleci prowadzi (lub prowadziła do niedawna) politykę zwalczania państw które groziły zakłóceniem równowagi w Europie; do przykładów należą rewolucyjna i napoleońska Francja i dwukrotnie Niemcy. Pożądana przez Anglików równowaga raz lepiej, raz gorzej pozwalała im zachować status państwa decydującego w Europie a pośrednio na świecie. Taki też cel (równowaga) przyświecał polityce zagranicznej Polski Niepodległej[6]. Polacy sarkają na wyrachowanie i cynizm brytyjskiej polityki wojen toczonych często cudzymi rękoma. Jej skutki i alternatywy też oceniać można różnie. Jednemu przeczyć trudno: była to polityka skuteczna. „Równowaga” – dobrze to czy niedobrze, tu pomińmy – prócz krótkotrwałych zakłóceń była zachowywana.
Odzwierciedleniem nacisku na „równowagę” w polityce zagranicznej jest system polityczny oparty na zasadzie checks and balances, czyli „hamulców i równowagi”. Zakłada ona podział władzy państwa „w mniej więcej równych proporcjach” między władzę wykonawczą, ustawodawczą i sądowniczą. Rozumowano, że „społeczeństwo” i „władza” interesy mają różne; również dlatego, że każda władza wykazuje tendencję do degeneracji i wyrodzenia się w dyktaturę. Skoro tak, to – by uniknąć dyktatury i rewolucji – najlepiej, by zapędy władzy hamowała jakaś inna władza. Gdzie trzech się bije, tam czwarty skorzysta – stąd dla państwa (i społeczeństwa, i władzy) najbardziej optymalny będzie podział „władz”. Podział władz stał się modny i z dyktatem ideologicznym Anglosasów wkroczył w mniej lub bardziej karykaturalnej formie bodaj do wszystkich państw europejskich, w tym do Polski. Ma to nawet wyraz w teoretycznej „konstytucji” (art. 10 konstytucji). Przeciwieństwem systemu hamulców i równowagi jest model państwa unitarnego – w carskiej Rosji i Sowietach, w wersji despotycznej albo totalitarnej – gdzie interes „Moskwy” był jeden i niepodzielny. Ale i dzisiejsza Rosja deklaruje odejście od państwa unitarnego.
Na ironię zakrawa, że system hamulców i równowagi do dziś funkcjonuje jako model idealny, bowiem nigdzie nie został zrealizowany. W większości państw – nawet w samej W. Brytanii – władzę wykonawczą wyłania parlament (władza ustawodawcza). Najbliższe realizacji zasady są lub były Stany Zjednoczone z modelem silnej władzy prezydenckiej wyłanianej odrębnie od kongresu; ale według wielu – i ten model z czasem uległ erozji. Anglosaską tradycją politologiczną (republikańską, konserwatywną) jest przypisywanie trudności Ameryki zakłóceniom równowagi władz, tj. zdobyciem nadmiernej przewagi przez jedną z władz kosztem pozostałych[7].
I tak dochodzimy do drugiej definicji „totalitaryzmu”, być może bardziej przydatnej. „Totalitarnym” jest państwo unitarne (Ein Reich), które nie tylko nie dba o równowagę, zrównoważenie różnych uprawnionych interesów, ale interesy te podporządkowuje własnemu (Deutschland über alles).
Przykłady te może są, a może nie są dobrane szczęśliwie. Pojęcie „równowagi interesów” jest proste. Walki nie toczy bokser wagi ciężkiej z bokserem wagi piórkowej. Na boiskach bramki stoją dwie. Robiąc zupę mamy ją posolić, ale nie przesolić.
W interesie obywateli i państwa jest karanie przestępstw. Ale w interesie obywateli jest obrona przed państwem. Również gdy na nich napada pod pretekstem karania przestępstw. „Przestępstw”, które państwo sobie w tym właśnie celu (w celu napadu) zmyśla.
W 2012 r. prokurator generalny Andrzej Seremet ujawnił, że w Polsce skazuje się 98,25% oskarżonych. Prokuratura kierowała do sądów akty oskarżenia i „przegrała” tylko 1,75% spraw. Seremet: „1,8 proc.! Wiem: o 1,8 za dużo”.[8]
Zupa Seremeta składa się z soli w ponad 98%.
Państwo Seremeta nie jest państwem „równowagi uprawnionych interesów”. Jest państwem cmentarnej ciszy.
Seremeta Deutschland jest über alles w 98% (i – jak sam mówi – wie, że to za mało).
Opisany w tym artykule aspekt Trzeciej Rzeszy Pospolitej – opis unitarnego państwa totalitarnego (Ein Reich), jakim w istocie jest obecny eksperyment antropologiczny kiszczakowców i michniktów – jest bliźniaczo bliski odsłonie I, gdzie opisałem zasadę supremacji rasy panów (Herrenvolk). Tam jednak idzie o podmiotową, a tu o narzędziową stronę zjawiska.
Niedorzeczne są oskarżenia o „totalitaryzm” ze strony twórców państwa ultratotalitarnego, jakim jest Trzecia Rzesza Pospolita. Dzisiejsze formy terroru są inne od tych, jakie Polacy znają z historii; lecz „totalitaryzm” – i zniewolenie – są dziś największe w polskiej historii.
Zmiana tego stanu rzeczy wymagać będzie wycofania niedorzecznie rozbudowanych regulacji prawnych, a co do konstrukcji samego państwa – faktycznego, a nie jak dziś tylko pozorowanego podziału władz na wzór amerykański.
Mariusz Cysewski
Artykuł pierwotnie opublikowany w nowym tygodniku Polska Niepodległa (nr 3 z 23-30 września 2013 r.)
W każdy poniedziałek Polska Niepodległa w Twoim kiosku!
Zobacz też:
III Rzesza Pospolita. Odsłona I: rasa panów (Herrenvolk)
III Rzesza Pospolita. Odsłona II: logofagia, odwracanie pojęć
Kontakt: tel. 511 060 559
https://sites.google.com/site/wolnyczyn
http://www.youtube.com/user/WolnyCzyn
http://mariuszcysewski.blogspot.com
PRZYPISY:
[1] Zbigniew Herbert, Potęga smaku
[2] Nie twierdziłem, że Polska jest państwem totalitarnym – http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/ojciec-rydzyk-sie-kaja-nie-powierdzialem-ze-polska-panstwo-totalitarne_192926.html
[3] H. D. Thoreau, Nieposłuszeństwo obywatelskie (1849).
[4] Gdy Indie były kolonią brytyjską (obejmującą obecne Indie i Pakistan), Anglicy dwukrotnie wyprawiali się do Afganistanu by zwasalizować to państwo. Afgańczycy odparli te wyprawy. Najbardziej krwawe dla Anglików były przeprawy przez pograniczne góry i właśnie dlatego mieli zaniechać tego podboju. Zostawili górali by rządzili się jak chcą poprzestając na deklaracji, że są poddanymi królowej. Dziś Terytoria Plemienne (Tribal Territories) na mapie politycznej świata to część Pakistanu, nie obowiązuje tam jednak prawo Pakistanu – a mieszkańcy nie uznają rządu w Islamabadzie za swój. Przypomina to Dzikie Pola w Rzpltej XVII wieku.
[5] Jakim prawem ocenia, kto jest za gruby, a kto nie? Kuratorka Bogusława Losek (sic, powinno być: Lofek – przyp. móoj) próbuje zabrać rodzinie pięcioletniego Maciusia, bo twierdzi, że chłopiec za wiele waży. – Spójrz w lustro, kobieto, bo sama masz problemy z wagą – mówią najbliżsi przerażonego dziecka. – A malca zostaw w spokoju! – apelują (za: http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/chcesz-zabrac-dziecko-bo-jest-za-grube-spojrz-na-siebie_349869.html ). „Pasiecie go jak świnię” – miała powiedzieć do babci chłopca (…) Z pisma otrzymanego z Sądu Rejonowego w Środzie Śląskiej dowiadujemy się, że „zawodowy kurator rodzinny Bogusława Lofek od 2008 roku złożyła łącznie 30 wniosków o zmianę postanowienia w przedmiocie wykonywania władzy rodzicielskiej” (http://niezalezna.pl/46026-kurator-z-duzym-doswiadczeniem-az-30-wnioskow-o-odebranie-dzieci-rodzicom ).
[6] Józef Beck, Ostatni raport: „Za szczególnie zły i niebezpieczny w swej koncepcji na przyszłość układ międzynarodowy uważał Marszałek Locarno. W układzie tym stworzono bowiem legalną formę dla utrwalenia niebezpiecznego braku równowagi między Zachodem i Wschodem Europy. Nie było dość ostrych słów, których by Marszałek w stosunku do tego traktatu nie używał, i dość wielkiej troski, ażeby ten brak równowagi wyrównać. W ciągu całej mojej pracy politycznej miałem te konsyderacje zawsze na uwadze”.
[7] Np. Norman Podhoretz opisuje przejęcie w okresie 1972-1975 przez Senat faktycznej kontroli nad polityką zagraniczną, uprzednio zastrzeżoną dla prezydenta USA. Zob. Why We Were in Vietnam (1982 r.)
W matriksie ""3 RP""... https://sites.google.com/site/wolnyczyn/