Akcja demontażu przez Polaków pomnika NKWD 10 lipca b.r. spotyka się z przeciwdziałaniem lokalnej targowicy. W 1920 r. żołnierze konspiracyjnej Polskiej Organizacji Wojskowej wysadzili w powietrze pomnik cesarzy Prus i Austro-Węgier na obecnym placu Wolności w Katowicach. W 1923 r. prezydent RP Stanisław Wojciechowski i Wojciech Korfanty odsłonili tu Grób Nieznanego Powstańca Śląskiego. Zniszczyli go Niemcy w 1939 r. W lutym 1945 r. miejsce Grobu Powstańca zajął pomnik NKWD. Początkowo w formie gwiazdy, a od roku 1947 pomnika w obecnej formie i na wysokim postumencie – po nieudanej próbie wysadzenia w powietrze w 1946 r.
Patriotyczna społeczna akcja demontażu pomnika NKWD 10 lipca b.r. spotkała się z przeciwdziałaniem lokalnej targowicy. 24 lipca w lokalnym dodatku „Gazety Wyborczej” ukazał się artykuł Iwony Sobczyk opisujący rzekomą dyskusję o tym, czym zastąpić pomnik NKWD. Autorka przypomina o pomniku „powstańców śląskich” (sic – właściwa nazwa to Grób Nieznanego Powstańca Śląskiego) i propozycji sprzed 30 lat kilku działaczy NZS, by na placu Wolności wznieść pomnik prezydenta Ronalda Reagana. Jednak Iwona Sobczyk forsuje pomysł ustawienia na placu Wolności neonowej instalacji Szymona Kobylarza, zwanej Słonecznikiem. Instalacja ma mieć ponad ponad 2 metry średnicy i niemal 4 metry wysokości. Oto widok dzieła.
Szymon Kobylarz: Słonecznik (instalacja neonowa). Fot. http://www.biznesowaturystyka.pl/kulturalnie/kategoria/miasto-sztuki/artykul/szymon-kobylarz-bez-tytulu-slonecznik/
Dalej poszedł Przemysław Jedlecki z katowickiego portalu Gazety.pl. Uznał on, że pomnik Reagana i, jak to określa, „inne pomysły” – czyli powrót Grobu Nieznanego Powstańca Śląskiego – mogą wywołać… „kontrowersje”. Dziennikarz ciągnie dalej: „Jeśli jednak ma tu być kolejny pomnik, to zamiast sięgać po amerykańskiego prezydenta, lepiej skupić się na tym, co bliskie, a niedocenione. Z tego powodu warto (…) rozważyć wzniesienie pomnika Franza Wincklera. Ten przemysłowiec był faktycznym założycielem nowoczesnych Katowic (…) Nie wyobrażam sobie, by bez Wincklera można było świętować 150. rocznicę nadania Katowicom praw miejskich” – konkluduje Jedlecki.
Jedlecki myli się mówiąc, że to co mu – i nikomu spoza jego środowiska – bliskie zawsze było niedocenione. Franz von Winckler, junkier pruski, do 1945 r. miał już bowiem swój pomnik w Katowicach. Do powrotu Katowic do Polski w roku 1924 miał też ulicę swego (częściowo) imienia – Thiele-Winckler-Straße – a ponownie w ten sposób junkra docenili hitlerowcy w okresie 1939-1945.
Pomnik junkra Franza von Wincklera w Katowicach zburzony w 1945 r.
Wróćmy do artykułu Iwony Sobczyk. Autorka tak oto żali się na trudności związane z pomysłem ustawienia instalacji artystycznej – byle tylko z przestrzeni publicznej Katowic usuwać oznaki polskości i walki miasta: „Nie wiadomo, czy ustawienie instalacji w tym miejscu byłoby możliwe i czy plac jest wystarczająco bezpieczną lokalizacją dla dość jednak delikatnego dzieła sztuki”.
Co za finezja. Dyplomacja. Co za owijanie w bawełnę.
Mogłoby być tak fajnie. Ma się rozumieć, dla fajnopolaków. Gdyby jeszcze tylko ludzie w tych Katowicach byli inni!
Pospieszę potwierdzić te obawy i żale. Nawet i kompania ZOMO nie uchroni instalacji artystycznej ze szkła przed kilofami. Miejsce Grobu Nieznanego Powstańca Śląskiego nigdy nie będzie „bezpieczną lokalizacją”. Zarówno dla „dość jednak delikatnego dzieła sztuki”, jak i „skupiania się” niedobitych Prusaków na tym, co jest im „bliskie”.
Mariusz Cysewski
Artykuł pierwotnie ukazał się w Gazecie Warszawskiej z 16-23 sierpnia 2013 r.
Gazeta Warszawska co piątek w Twoim kiosku!
Kontakt: tel. 511 060 559
W matriksie ""3 RP""... https://sites.google.com/site/wolnyczyn/