Nauczyli nas nienawidzić, nauczyli zabijać
Nie wiem kto, gdzie, jak i kiedy zaprzągł nas do tego kieratu. Wszyscy, bez względu na płeć i wiek, chodzimy jak trybiki i kółeczka posłusznie obracając się w nadanym kierunku: podążamy w kółko nadając temu poruszaniu wymierny konkret. Ci od podkręcania sprężyny bacznie patrzą, czy mechanizm działa poprawnie. Musi się kręcić. Nie za szybko, nie za wolno – w sam raz.
Ci od podkręcania zapominają nas oliwić – my w tym kieracie z coraz większym mozołem kręcimy się w kółko, niektórzy się przekręcają i już ich nie ma.
Ci od podkręcania i od oliwienia wymienili sprężynkę na solidniejszą, aby nie pękła. Pilnują, by wskazówki na czas osiągały ustaloną minutę, godzinę, kolejny dzień, tydzień, miesiąc i rok. Pilnują, aby w datowniku właściwie się wyświetliło.
Daty są ważne. Wyznaczają terminy kolejnych płatności.
Już chyba wiem dlaczego biały człowiek wybił czerwonoskórych, zabrał im ziemię i to co najważniejsze – wolność.
Biały człowiek chce wojny – likwiduje małe plemiona zupełnie jakby się bał plemiennych wodzów. Coraz częściej wstydzę się, że jestem białym człowiekiem i coraz bardziej żałuję, że nie jestem indiańskim wojownikiem.
Biały człowiek przewidział, że takich jak ja może być więcej, dlatego wymyślił elektrowstrząsy, którymi czyści zapisy pamięci i wdrukowuje nowe dane.
Biały człowiek, kiedy przeobraził się w czerwonogwardzistów, i kiedy ubrał granatowe koszule i założył pas z wyrytym na klamrach napisem, przeszedł przez pół świata – widocznie zabłądził. Kiedy wreszcie odnalazł drogę i wrócił do siebie, ci co zostali ryli długo w kamieniu i kuli w metalu nazwiska zadeptanych indiańskich wojowników.
Nie rozumiem dlaczego kobiety rodzą tak dużo żołnierzy, dlaczego pozwalają im zakładać mundury i pozwalają im iść i zabijać. Czy matki nienawidzą swych synów? A może synowie wstydzą się własnych matek?