Czy warto umierać za ustrój gospodarczy?
Temat wolności gospodarczej często pojawia się w naszej dyskusji. To dobrze. Jednak w gąszczu postulatów służących poprawie obecnego stanu rzeczy czasem zapominamy o sprawie fundamentalnej: czy mamy pretensje do ustroju gospodarczego czy do polityki gospodarczej.
Kiedyś, bardzo dawno temu, definiowało się typ idealny przedsiębiorstwa w konkurencyjnej gospodarce rynkowej wg kryteriów podanych przez E. Gutenberga. Czyli:
autonomia zewnętrza (rozumiana jako brak bezpośredniej zależności od państwa lub innych nadrzędnych organów, zarówno w sferze decyzji jak i oceny działalności)
zasada konkurencyjności (długookresowa maksymalizacja zysku z włożonego kapitału)
autonomia wewnętrzna (wyłączne stanowienie przez właścicieli kapitału lub osoby przez nich upoważnione)
W latach 70-tych ubiegłego wieku ze zbawiennym skutkiem dla gospodarki zaczęto modernizować drugą i trzecią zasadę. Państwa stawały się bardziej przyjazne, gdy trochę poprawiono zasadę konkurencyjności uzupełniając ją o kryteria społeczne, oraz ustanawiając dialog pomiędzy pracodawcami a pracobiorcami. Z tymi działaniami spotykamy się zarówno w nadreńskim jak i nordyckim modelu kapitalizmu.
Ostatnie lata przyniosły nowe zjawisko. Mianowicie po udostępnieniu przez Chiny swej siły roboczej w tzw. kompleksach dla markowych wytwórców, kapitał nie mogąc realizować zasady konkurencyjności u siebie (to znaczy: gdy nie mógł wyciągnąć więcej niż 1,7 dolara dochodu z dolara włożonego kapitału) przenosił się do Państwa Środka. Jednak, należy oczekiwać, że w Chinach szybko zacznie wzrastać konsumpcja wewnętrzna i frukty mogą się skończyć.
Ten „idealny typ przedsiębiorstwa w konkurencyjnej gospodarcze rynkowej” skodyfikowany jest w akcie ustrojotwórczym jakim jest Kodeks Spółek. Warto zatem powiedzieć, gdzie ten pies polskiej przedsiębiorczości jest pogrzebany. Otóż wszystkie zasoby, które nie zapewniają co najmniej 40% stopy zwrotu są dla tej gospodarki nieatrakcyjne. Przedsiębiorca nie stworzy żadnego miejsca pracy gdy nie będzie miał na nim minimum tej 40 procentowej „przebitki”. Wcale mu się nie dziwię i ma u mnie pełne rozgrzeszenie. Prawo gospodarcze obarczyło go zbyt dużym ryzykiem (jednocześnie zdejmując to ryzyko z pracobiorcy) aby nie był zmuszony do gromadzenia środków przed tym ryzykiem zabezpieczających, a normalne zdzierstwo usprawiedliwiajacym.
W ten sposób odstawia się na boczny tor ponad dwa miliony obywateli, z których większość zdołałaby w innym systemie na siebie zarobić odciążając fundusze pomocy społecznej. W szerszym rachunku, to nawet pokrycie przez pracobiorców swych kosztów praca w 90-ciu procentach dałoby znakomity efekt gospodarczy. Jednak przy tym ustroju gospodarczym rząd nie ma instrumentów aby o tym pracodawców przekonać.
Toczę tu na nE polemikę, komu Niemcy zawdzięczają cud gospodarczy: Erhardowi czy Nel-Breuningowi, który jawnie nawoływał do ograniczenia wolności gospodarczej w ujęciu E. Gutenberga. „…uznaje się, ze oprócz tradycyjnej legitymacji władzy w przedsiębiorstwie, jaką jest wkład własnego kapitału, również wkład pracy, a także „myśli przedsiębiorczej” mogą stanowić słuszną podstawę uczestniczenia we władzy. Wobec tego wymienione trzy czynniki (kapitał, praca i przedsiębiorca) powinny mić udział we władaniu nim, decydowaniu o jego rozwoju i ponoszeniu odpowiedzialnosci (w pozytywnym i negatywnym sensie) za jego działanie”0. von Nell-Breunig. Mitbestimmung a. Fraknfurt a. Main 1968.
Co robić? – wystarczy uzupełnić Kodeks Spółek o nowy rozdział „Spółka właścicielsko- pracownicza”, który gwarantowałby przedsiębiorstwom twardy zarząd i zdrową pracę pozbawioną frustracji, alienacji, regresji i agresji. Kładę wyraźny nacisk na przymiotnik „nowy”. Pomiędzy starymi i nowymi formami powinna rozegrać się konkurencyjna walka o zasoby – o pracowników też.
Tak, tylko to już ustrój a nie doraźna polityka.