Lewica na całym świecie jest silna słabością porządnych ludzi.
Nie lubiłem filmów Szulkina. Bo ciężkie, przygnębiające, pokazujące świat o wiele gorszy niż ten, jaki widzieliśmy po wyjściu z kina w samym środku „smuty jaruzelskiej”. A przeciez każdy z nich był wydarzeniem, o którym długo w nocy przy kupionej na kartki butelce dyskutowaliśmy w akademiku.
Dzisiaj, kiedy czytam recenzje tamtych filmów widzę, jak bardzo ówczesny odbiór różnił się od dzisiejszego.
Najbardziej wstrząsnęła nami „Wojna światów”. Obejrzałem ją chyba jeszcze przed 13 grudnia, a może niedługo po. Dzisiaj może robić wrażenie filmu sf wyjątkowo budżetowego. Nawet sekwencja lądowania statku marsjańskiego to puszczony od końca start rakiety Wostok. Teraz pewnie śmieszy, wtedy jednak był jednym z symboli. Również dzisiaj czytamy, że tak naprawdę był wymierzony w wszechwładzę mediów, w ich zdolność kreowania świata nie mającego punktów stycznych ze światem realnym.
Ale w stanie wojennym najważniejsza była inna scena. Iron Idem (w tej roli Roman Wilhelmi) nagle odkrywa, że zabicie Marsjanina, budzącego strach i grozę nawet u największych twardzieli, jest banalnie proste.
Dla nas było to jak objawienie. Jaruzelski i jego banda również budzili grozę i uchodzili za niezniszczalnych.
Ale tak naprawdę….
Lato w pełni, więc może dobrze wspomnieć…. zimę. 16 grudnia 1773 roku (niespełna 244 lata temu) grupa wtedy jeszcze brytyjskich kolonistów przebranych za Indian z plemienia Mohawków wdarła się na pokłady trzech statków handlowych cumujących w Bostonie z ładunkiem herbaty.
Wywalili go do morza.
Akcja, zrazu potępiona, w efekcie podgrzała nastroje brytyjskich kolonistów. Dwa lata później wybuchła rewolucja amerykańska.
Dzisiaj wyroiły się na ulicach grupy i grupki ludzi głośno artykułujących swoje poparcie dla „wolnych sądów” bez względu na to, co to pojęcie wg nich znaczy.
Stopień histerii zbliżony do tego, jaki reprezentowały uczestniczki niedawnego „czarnego marszu”.
Powstaje jednak pytanie, co będzie, kiedy „faszyści” posłuchają niedawnych zaleceń UBywatelskich, i po prostu dołączą do grupek protestujących?
Przecież dokładnie w ten sposób sugerowano rozbijanie miesięcznic smoleńskich.
Teoretycznie mogłoby wtedy nastąpić to, czego z niecierpliwością oczekuje Soros i jego komando.
Poleje się krew z rozbitych nosów a naczelny UBywatel straci zęby.
Wszystkie trzy.
Teoretycznie ruch będzie miał wreszcie męczenników.
Ale wszystko w ramach tej samej grupy ludzi otumanionych przez tych, którzy za wszelką cenę chcą odzyskać władzę.
No bo jak odróżnić bijącego w obronie „wolnych sądów” od prowokatora faszystowskiego?
Medialnie znowu będzie niewypał.
Co najwyżej „herbatę bostońską” zastąpi określenie „kasprzykowe zęby”.
Przynajmniej w naszej części świata.
23.07 2017