Zestrzelenie prezydenckiego samolotu, bunt Wojska Polskiego, afera podsłuchowa, tajne więzienia CIA w Polsce, gigantyczne pieniądze, nielegalne akcje wywiadów, honor i zdrada… Wojna Służb. Racja Stanu to najgorętszy thriller politicalfiction tej wiosny. Przedstawiamy fragment najnowszej powieści Aleksandra Wasilewskiego.
Tytuł: Wojna służb. Racja stanu.
Autor: Aleksander Wasilewski
Data wydania: 10.04.2015
Format: 144 x 205
Liczba stron:288
Wydawnictwo:Scripto Kraków
ISBN 978-83-941888-0-1
Nagle po swojej prawej stronie usłyszał długi, pojedynczy huk strzału z
karabinu.
– Skurwiel, dalej się broni – pomyślał. A lekki uśmiech rozchylił
kąciki
jego ust, ukazując biel zębów. – Nie jestem sam – to dodało mu
jeszcze
siły.
W tym samym momencie Karolczak zobaczył, jak dwie dłonie w czarnych
rękawicach wrzucają przez otwór drzwi dwa niewielkie przedmioty. Ten lot
wydawał mu się jak wieczność. Zamknął oczy, mocno dociskając
powieki.
Dwa granaty po krótkim parabolicznym locie uderzyły o podłogę.
Dosłownie
ułamek sekundy później nastąpił oślepiający błysk. Nic nie widząc,
ze
wszystkich sił borowiec nacisnął język spustowy karabinu, wyrzucając
cały magazynek w śnieżną biel przed sobą. Starał się trzymać
karabinek
jak najmocniej, tak żeby skupienie ognia koncentrowało się na wcześniej
wybranym celu.
Odskoczył zamek. Odruchowo powieki rozwarły się, przed oczami widział
jasne pulsujące punkty. Chciał zmienić pozycję, pociągnął lekko
kolana,
lewa ręka puściła heklera, a prawa już była przy kaburze glocka u
pasa.
Dłoń dotknęła broni, a palce już miały zacisnąć się na kolbie. Nie
zdążyły. Poczuł, jak pociski wystrzelone przez wbiegające postacie
rozrywają mu w kilku miejscach plecy. To był straszny ból, na całej ich
długości.
Do jego uszu dotarły głośne krzyki.
– Weiter, Schiessen!
Ciało odmówiło mu posłuszeństwa, nogi uciekły z powrotem do tyłu,
lekko
drżąca prawa ręka zawisła bezwładnie, a mięśnie szyi nie utrzymały
niewiarygodnie ciężkiej głowy, która opadała na podłogę. Oficer
stracił
świadomość.
Nie wiedział, jak długo leżał. Powoli otworzył oczy. Świat dookoła
niego
był trochę nierealny, zamazany, wirująco-mglisty. Czuł gorący
metaliczny
smak krwi w ustach. Przestrzelone od strony pleców płuco powoli
wyrzucało z siebie niewielkie ilości gęstej, ciepłej krwi, czuł, jak
płynęła powoli, bez zbędnego pośpiechu pomiędzy palcami bezwładnej
ręki.
Pułkownik Karolczak ostatkiem sił podniósł głowę i zobaczył trzy
czarne
postacie stojące nad ciężko rannym prezydentem i klęczącą nad nim,
skuloną żoną.
Jeden z napastników sprawdził prezydentowi puls. Wstał, popatrzył na
pozostałych, kiwając z aprobatą głową. Z kabury przypiętej do
kamizelki
taktycznej wyjął srebrnego waltera i prawie z przyłożenia, dosłownie z
kilku centymetrów, strzelił. Kula z potężną siłą trafiła w czoło,
odłupując kawałek czaszki tuż nad skronią. Przechodząc dalej,
wyrzuciła
na zewnątrz kawałki mózgu, rozbryzgując go dokoła razem z krwią.
Ciało
szarpnął konwulsyjny spazm, podrywając je lekko do góry, aby chwilę
później opadło bezwładnie, pozbawione życia. Zwrócił uwagę, że
klęcząca
obok prezydenta żona pozostała niewzruszona. Twarda jak granitowa skała,
nie okazywała żadnych emocji. Podniosła hardo głowę i dumnie
spojrzała w
oczy oprawcy swojego męża. Czarna postać skierowała wciąż dymiącą
lufę
pistoletu na pierś pierwszej damy.
– Polska o nas nie zapomni – odczytał Karolczak słowa bezgłośnego
szeptu
z ruchu jej warg.
Ciemne oczy przez szkła szturmowych gogli popatrzyły beznamiętnie na
twarz kobiety, a dwa jednostajne odgłosy rozniosły się wewnątrz wraku
salonki. Siła pocisków odrzuciła do tyłu wątłe ciało prezydentowej,
na
kremowej sukience w okolicach serca pojawiły się dwie duże dziury po
pociskach. Ciało upadło z głuchym uderzeniem na plecy. Pierwsza dama
Rzeczypospolitej Polskiej nie żyła.
Karolczak zobaczył, jak jedna z trzech postaci wyciąga z kieszeni spodni
zalaminowane zdjęcie, podchodzi do leżącego na wznak sekretarza stanu
Nowobilskiego. Ubraną w czarną rękawicę dłonią chwyta leżącego
ministra
za włosy i podnosząc, porównuje z nim, jego twarz. Napastnik odwrócił
się i porozumiewawczo skinął głową do swych kompanów.
Pułkownik ciężko dyszał, wiedział, że umiera. Próbował ruszyć
ręką, ale
nie był w stanie. Najwyraźniej seria pocisków, która poszarpała jego
plecy, uszkodziła rdzeń kręgowy. Jęknął cicho.
Trzech napastników odwróciło się w jego kierunku. Jeden z nich zrobił
dwa kroki i z całej siły kopnął ciężkim żołnierskim butem w bok
oficera.
Ciało Karolczaka momentalnie zwinęło się, a on jęknął ponownie.
Otworzył
oczy i zobaczył, jak w kierunku jego czoła zbliża się olbrzymia
czeluść
lufy pistoletu. Poczuł ucisk zimnego metalu na swojej skroni. To było
ostatnie doznanie podpułkownika Biura Ochrony Rządu Mirosława
Karolczaka.
Napisz do nas jeśli w Twoim otoczeniu dzieje się coś, co wymaga interwencji dziennikarskiej redakcja@3obieg.pl
4 komentarz