„Pozwólcie mi emitować i kontrolować pieniądze kraju, a ja nie dbam o to, kto tworzy jego prawa” – Mayer Amschel Rothschild (1743-1812), założyciel potęgi finansowej rodziny Rothschildów.
W 2005 roku znalazł się na 7 miejscu w rankingu magazynu Forbes na dwudziestu najbardziej wpływowych biznesmenów wszech czasów. Został określony przez ten magazyn jako "ojciec finansów międzynarodowych".
Kto nie słyszał o trójpodziale władzy? Według tego systemu kompetencje rządzących dzielone są między trzy niezależne i wzajemnie kontrolujące się filary: ustawodawczy, sądowniczy i wykonawczy. Trójpodział oficjalnie funkcjonuje w przygniatającej większości państw i nawet reżimy autorytarne z lepszym bądź gorszym skutkiem starają się utrzymać przynajmniej jego fasadę.
Jak wiele “prawd” politycznych powszechnie znanych i akceptowanych, tak i trójpodział władzy jest fikcją.
Pomińmy tu kwestie niezbyt idealnej realizacji skądinąd słusznej idei, jakie w rzeczywistym świecie zawsze będą mieć miejsce, a skupmy się na problemie fundamentalnym. Czy faktyczna władza ogranicza się jedynie do trzech obszarów tzn. sądownictwa, stanowienia prawa i administracji? Czy oficjalny trójpodział jest pełny? Otóż nie. Są jeszcze dwa ważne obszary związane ze stosunkami władzy pominięte w oficjalnym podziale wbijanym małym dzieciom na lekcjach WOS. Są nimi:
– media,
– bank centralny.
O mediach mówi się nawet z przymrużeniem oka, że są “czwartą władzą”. Wiadomo, że media mogą wykreować polityka albo skazać go na niebyt. Media mogą najbardziej absurdalne pomysły “sprzedać” społeczeństwu jako słuszne i odwrotnie – pomysły świetne mogą utopić jako niebezpieczne. Skąd zatem powszechne nieuznanie mediów za formalną władzę? Z założenia, że właściciele mediów są rozproszeni (zatem reprezentują różne poglądy) i jako prywatni przedsiębiorcy nie wpisują się w struktury władzy. W rzeczywistości rozproszenie jest pozorne, a zaangażowanie polityczne co poważniejszych przedsiębiorców powszechnie znane. Nie o mediach chcę tu jednak napisać, ale o banku centralnym.
W przeciwieństwie do mediów bank centralny oficjalnie wpisuje się w struktury władzy. Wielokrotnie podkreślano jego niezależność od rządu. Czemu nie zasługuje na miano osobnego filaru władzy? Bank centralny nie doczekał się nawet swojego nieoficjalnego numerka – “piąta władza” to określenie na organizacje pozarządowe. Czyżby bank centralny był instytucją politycznie niewiele znaczącą, czymś w rodzaju Rzecznika Praw Dziecka, NIK albo NASA? Nic z tych rzeczy. Sam Mayer Amschel Rothschild ponad dwa wieki temu powiedział: “Pozwólcie mi robić i kontrolować pieniądze narodu, a nieważnym dla mnie będzie kto ustanawia prawa.” Innymi słowy, według Rothschilda władza ekonomiczna daje pozostałe rodzaje władzy. Czemu? W tym miejscu powinniśmy się zastanowić co to jest właściwie pieniądz.
Pieniądz to swego rodzaju “towar uniwersalny” eliminujący niewygodny barter. Takim “uniwersalnym towarem” może być jakikolwiek odpowiednio cenny, ale w miarę dostępny przedmiot wymiany: rzadkie muszelki, sól, złoto, srebro, miedź. Nieco bardziej abstrakcyjnym bytem jest pieniądz “papierowy” i “elektroniczny”. Taki pieniądz może mieć pokrycie w tradycyjnym “pieniądzu”, np. w złocie i wtedy stanowi jedynie udogodnienie ratujące nas przed taszczeniem worków z kruszcem, gdy robimy duże zakupy albo przed dzieleniem maleńkich kawałeczków złota na jeszcze mniejsze, gdy za złoto kupujemy znaczek pocztowy. Jeszcze bardziej abstrakcyjny jest tzw. pieniądz fiducjarny czyli pieniądz mający wartość sam w sobie, bez pokrycia w jakiejś ustalonej substancji. Jeśli emitent czegoś nie popsuje (np. nie nadrukuje za dużo pieniądza) i dysponuje monopolem na wybranym obszarze, to ów abstrakcyjny “papier” zyskuje realną wartość. Pieniądz fiducjarny jest powszechnie wykorzystywany na świecie. Najważniejsza waluta świata – Dolar pieniądzem fiducjarnym stał się dopiero w XX wieku.
Z emisją pieniądza fiducjarnego wiążą się pytania:
1) Kto ma emitować pieniądz?
2) Ile pieniądza wyemitować?
3) Jak rozprowadzić pieniądz wśród obywateli?
Nie ma takiego problemu ze złotem albo muszelkami. Kto znajdzie ten ma. Gdy jednak działa fabryka pieniędzy mająca w dodatku monopol na swoją “produkcję” pytania te stają się fundamentalne.
Liczba potencjalnych rozwiązań problemu jest nieograniczona. Rozważmy przykładowe. Państwowa instytucja określa zapotrzebowanie gospodarki na pieniądz. Następnie emituje go rozdając co określony czas obywatelom. Coś jakby “pieniądz obywatelski”. Obywatele wymieniają się usługami i towarami za pośrednictwem tego pieniądza roznosząc go po całej gospodarce. W takiej sytuacji państwo nie musi nawet wprowadzać jawnych podatków, ponieważ na swoje funkcjonowanie może przeznaczyć część emisji. Trudno powiedzieć na ile taki sposób by zadziałał, ponieważ diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. To tylko interesujący przykład a nie promocja idei.
Pewne jest, że z emisją pieniądza wiąże się gigantyczna władza. To emitent jest bezpośrednim napędzającym “krwioobieg” gospodarki, a zatem w sposób zawoalowany mówi ludziom czym się mają zajmować. Nie musi on przecież rozdać pieniądza wszystkim po równo, ale zdecydować kto go otrzyma, a kto nie. Emitent może wypuścić za dużo lub za mało pieniądza i w ten sposób sterować światową koniunkturą. Może też pewne emisyjne “co nieco” zachować dla siebie.
Jak wygląda emisja pieniądza w większości państw? Otóż państwo zrzeka się kontroli nad emisją przekazując ją “niezależnemu” bankowi centralnemu. Bank ten jest bankiem dla “zwykłych” banków, a one z kolei pożyczają pieniądz swoim klientom. Emisja dokonuje się w momencie gdy bank udziela swojemu klientowi kredytu. Panuje mniemanie, że bank pożycza kredytobiorcom to co u niego zdeponowali inni klienci i zarabia na różnicy w oprocentowaniu. Nieprawda. Bank poprzez udzielanie kredytu emituje (tworzy) pieniądz. Ściślej, tylko drobny ułamek kredytu to autentyczna pożyczka pieniędzy należących do banku. Reszta to czysta emisja – tworzenie pieniądza przez bank w momencie udzielenia kredytu.
Nie jest to pieniądz w sensie muszelek, złota, ani opisanego w przykładzie wyżej “pieniądza obywatelskiego”, ale zwyczajny dług. Można by rzec – pieniądz dłużny. Zamiast uniwersalnego narzędzia wymiany mamy uniwersalne narzędzie zadłużające. Zamiast organu państwa nadzorującego emisję pieniądza (tak jak na przykład sadownictwo odpowiada za wymiar sprawiedliwości), mamy grupę prywatnych bankierów z pół-prywatnym, pół-państwowym bankiem centralnym. Bankierzy tworzę swego rodzaju państwo w państwie.Przeciętny Kowalski nie odczuwa tego bezpośrednio, bo decyzje banków wobec niego są apolityczne. Jeśli jednak Kowalski będzie chciał postawić hutę, stocznię, fabrykę samochodów i tym podobne duże biznesy, to z dużym prawdopodobieństwem będzie musiał skorzystać z kredytu bankowego. Jako, że mamy “wolność gospodarczą”, bank może odmówić udzielenia kredytu według własnego widzimisię. Ponieważ liczba banków stanowi drobny ułamek ogólnej liczby dużych przedsiębiorstw, a właściciele banków mogą być również właścicielami przedsiębiorstw, mamy w ten sposób de facto planowanie centralne. Różni się ono o planowania centralnego w ZSRR jedynie poziomem, ponieważ nie wnika w drobną przedsiębiorczość. Nawiasem mówiąc, to dlatego niektóre osoby wskazują na niebezpieczeństwo oddania zagranicy krajowych banków. Kraj bez własnego sektora bankowego ma minimalne szanse zachować status wysokouprzemysłowionego i ekspansywnego. “Kapitał bez ojczyzny” to kłamstwo sprzedawane tubylcom, których kraje pozbawiono ekonomicznego mózgu.
Dla banku kredyt to głównie wpis księgowy, a dla kredytobiorcy realna praca w celu spłacenia długu. Oczywiście banki nie działają zupełnie za darmo i konkurują ze sobą. Jednak największe i najlepsze z nich, mają tak duży naddatek “mocy”, że mogą udzielić kredytów z góry niespłacalnych albo ekonomicznie nieuzasadnionych. W ten sposób banki ingerują w globalną politykę, kredytując na przykład obie strony poważnych konfliktów zbrojnych. Ciekawą lekcją jest przyjrzenie się źródłom finansowania Hitlera i rewolucji bolszewickiej w Rosji. Takie finansowanie oparte o realny pieniądz, jako gigantyczna rozrzutność byłoby kłopotliwe. W przypadku kredytu już nie. Oczywiście najwięksi gracze finansjery zazdrośnie strzegą swojej pozycji i nie jest tak, że każdy może uzyskać dostęp to ich finansowej namiastki perpetuum mobile.
Ta nadzwyczaj patologiczna sytuacja jest konsekwentnie przemilczana przez wspomnianą wcześniej “czwartą władzę”. Chyba nietrudno zrozumieć czemu. Ten kto ma fabrykę pieniędzy, będzie miał też fabrykę ludzkich umysłów. Emisja potrafi dostarczyć każdej ilości środków aby przejąć najważniejsze, a więc i najbardziej kapitałochłonne ośrodki propagandy. Tutaj nie mogę sobie odmówić żalu do Clarka Kenta, który dysponując supermocami tłukł się z jakimiś cudakami atakującymi Ziemię. Tymczasem w pierwszej kolejności powinien przyładować swojemu sprzedajnemu pracodawcy…
“Czwarta władza” nie sprawdziła się, ale oto mamy Internet z niemal darmowym kanałem dystrybucji informacji. Dzięki temu prawdę o bankokracji poznało spore grono ludzi, którzy zdani jedynie na tradycyjnie media pozostaliby w nieświadomości. Jednym z takich internetowych eye-openerów jest film animowany zatytułowany “Money as debt”:
Film pokazuje ewolucję systemu od czasów renesansu, po współczesne: od złotników przechowujących złoto w swoich skarbcach, aż po nowoczesne banki centralne emitujące pieniądz dłużny. Na potrzeby wywodu autorzy przyjmują dopuszczalne uproszczenie scalając wszystkie banki w jeden bank, a wszystkich klientów w jednego klienta. W rzeczywistości działa wiele banków i wielu klientów co nieco utrudnia spojrzenie na system całościowo – jak na ogromną piramidę finansową. Najlepsi uczestnicy tej piramidy spłacą długi, ale część nie będzie mogła ich spłacić nigdy. Co więcej, “szczęściarze” którym udało się załatwić swoje sprawy z bankiem i tak zostaną opodatkowani przez zadłużone państwo. Mamy więc grę: Bank kontra Klient. Ponieważ nowy pieniądz powstaje jedynie (albo w przeważającej części) na skutek udzielania pożyczek i nie ma innych źródeł kreacji pieniądza, Klient nie jest w stanie spłacić długu początkowego. Aby spłacać stare długi, należy zaciągać nowe. To główna teza filmu.
Źródło, wygasła strona: http://free-media.pl/?p=1264
"Nikt nie ma zamiaru przeksztalcac tlumu w zorganizowane spoleczenstwo. Dlaczego? - bo tlumem latwiej manipulowac."