Kolejna relacja z procesu wytoczonego autorowi książki „Z mocy bezprawia”.
Przedstawiam Państwu kolejną relację z procesu, w którym Prokuratura, powołując się na art.230 par.1 kodeksu karnego, oskarża dziennikarza śledczego Wojciecha Sumlińskiego oraz byłego pracownika kontrwywiadu PRL, Aleksandra L., o rzekomą płatną protekcję podczas procesu weryfikacji żołnierzy WSI, prowadzonym przez komisję pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza w czasie likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych.
Rozprawie przewodniczył sędzia Stanisław Zdun, prokuraturę reprezentował prokurator Robert Majewski, oskarżonego Aleksandra L. aplikant adwokacki Sandra Orzechowska, a Wojciecha Sumlińskiego aplikant adwokacki Konstancja Puławska. Rozprawę, za zgodą wszystkich stron, rejestrował kamerą Pan Janusz Gajewski (KSD/niepoprawneradio.pl), na sali było obecnych kilka osób publiczności.
Rozprawa, z powodu spóźnienia Wojciecha Sumlińskiego, za co dziennikarz przeprosił Sąd (utrudniony dojazd z powodu gołoledzi, wyjątkowo trudne warunki na drodze), rozpoczęła się ok.godz.12-tej. W międzyczasie Sąd zwolnił świadka wezwanego na godz.11-tą, Panią poseł Jadwigę Zakrzewską, z uwagi na obowiązki służbowe świadka (reprezentowanie Komisji Obrony Narodowej na spotkaniu z kadrą lekarską w Wojskowym Instytucie Medycznym) – świadek ten zostanie wezwany na jedną z kolejnych rozpraw.
W tej sytuacji rozprawa rozpoczęła się od składania wyjaśnień przez kolejnego, wezwanego na termin 17 grudnia 2012 r. świadka, Jana Żychlińskiego, Starosty powiatu zachodniego warszawskiego z siedzibą w Ożarowie Mazowieckim – sędzia poprosił, aby świadek opowiedział, jakie posiada informacje związane z toczącą się przed Sądem sprawą.
Jan Żychliński powiedział, że sprawa ma związek z Leszkiem Tobiaszem, mieszkańcem Starych Babic, które jest również miejscem zamieszkania świadka. Leszek Tobiasz przyszedł do Urzędu, w którym urzęduje świadek, po wcześniejszym umówieniu spotkania przez sekretariat i poinformował świadka, że jest oficerem WSI, będzie podlegał weryfikacji przed komisją weryfikacyjną WSI oraz że zgłosił się do niego człowiek, który zaproponował mu pozytywną weryfikację przed komisją w zamian za pieniądze, twierdząc, że posiada w tej komisji wpływy. Leszek Tobiasz powiedział również świadkowi, że podjął temat i przygotował się operacyjnie do spotkania z tą osobą – zebrał twarde dowody w postaci nagrań, zdeponował je u notariusza, a do świadka, będącego starostą, zwraca się z prośbą o skontaktowanie go z jakimś posłem z tego okręgu. Jan Żychliński odpowiedział płk.Tobiaszowi, aby skontaktował się z policją lub prokuraturą, ale płk.Tobiasz, zanim zwróci się w tej sprawie do odpowiednich organów, chciał się skontaktować z jakąś osobą na wysokim stanowisku, aby się zabezpieczyć. Dodał też, że boi się o swojego syna, który służył w tym czasie w kontyngencie polskich wojsk w Iraku, ponieważ ma obawy, aby mu się w związku z tą sprawą nic nie stało.
Jan Żychliński miał wątpliwości, jak ma postąpić, ale ponieważ znał płk.Leszka Tobiasza z widzenia, jako mieszkańca tej samej miejscowości, a sprawa dotyczyła również kwestii bezpieczeństwa państwa, co znajduje się w zakresie obowiązków starosty – skontaktował go z poseł Jadwigą Zakrzewską, która swego czasu była również wiceministrem w MON, a on znał ją od kilkudziesięciu lat, jeszcze z czasów powstania "Solidarności", a potem utrzymywał z nią kontakty na niwie samorządowej. Do spotkania doszło w kawiarni na ul.Rozbrat, a jego uczestnikami byli poseł Jadwiga Zakrzewska, płk.Leszek Tobiasz oraz świadek. Na spotkaniu tym płk.Tobiasz powiedział o rzekomej propozycji pozytywnej weryfkacji przed komisją weryfikacyjną WSI za pieniądze, ale podczas rozmowy nie rozmawiano o szczegółach, natomiast poseł Zakrzewska stwierdziła, że powinna o tej sprawie poinformować swojego szefa, czyli Marszałka Sejmu, Bronisława Komorowskiego.
Po jakimś czasie do świadka zadzwoniła poseł Zakrzewska, pytając o wiarygodność Leszka Tobiasza – świadek udzielił jej informacji, że sporadycznie się z nim spotyka, ale bliżej go nie zna, podkreślając przy tym, że Leszek Tobiasz mówił mu, że ma twarde dowody na tę sytuację (czyli propozycję korupcyjną – przyp.aut.). Poseł Zakrzewska po jakimś czasie zorganizowała spotkanie płk.Tobiaszowi z Bronisławem Komorowskim – odbyło się one w jego biurze poselskim, przy Krakowskim Przedmieściu, przy czym Marszałek Komorowski spóźnił się ok. godzinę na to spotkanie, ponieważ zatrzymały go jakieś obowiązki służbowe. Czekając na przybycie Bronisława Komorowskiego, świadek wraz z Leszkiem Tobiaszem udali się do jakiejś restauracji lub pizzerii, gdzie oczekiwali na informację z sekretariatu o przybyciu Bronisława Komorowskiego do biura.
Sąd przerwał świadkowi, pytając, czy pamięta, o czym wtedy rozmawiał z płk.Tobiaszem – świadek odparł, że nie pamięta, ale nie były to tematy związane z tą sprawą, zresztą on nie chciał znać szczegółów tej sprawy, był tylko w niej 'łącznikiem".
Kontynuując swoje wyjaśnienia, Jan Żychliński powiedział, że kiedy Bronisław Komorowski dotarł do swojego biura, udał się tam wraz z płk.Tobiaszem – Bronisław Komorowski wiedział o sprawie, poprosił ich do swojego pokoju, ale on wyszedł, ponieważ nie chciał być przy tej rozmowie i oczekiwał na Leszka Tobiasza na korytarzu.
Na tym Jan Żychliński zakończył swoje zeznania, mówiąc, że to wszystko, co wie o tej sprawie – Sąd zezwolił więc stronom na zadawanie pytań.
Jako pierwszy zadał je prokurator, pytając świadka, kiedy spotkał się pierwszy raz z Leszkiem Tobiaszem – Jan Żychliński odpowiedział, że nie pamięta. Dodał także, że płk.Tobiasz nie relacjonował mu swojego spotkania z Marszałkiem Komorowskim, a poseł Zakrzewska również go nie informowała o dalszych losach tej sprawy. Prokurator nie miał więcej pytań.
Z kolei obrońca Wojciecha Sumlińskiego, Pani Konstancja Puławska, zapytała świadka, jaki charakter miało jego spotkanie z Leszkiem Tobiaszem, czy było urzędowe, czy miało charakter towarzyski (spotkanie, w którym powiedział świadkowi o rzekomej propozycji korupcyjnej – przyp.aut.). Świadek odpowiedział, że spotkanie było umówione w sekretariacie, doszło do niego w urzędzie, a on nie wiedział wcześniej o przedmiocie rozmowy.
Sędzia zapytał świadka, czy to zwyczajowa praktyka, że jako urzędnik nie pyta o cel rozmowy – świadek odparł, że zwykle o to pyta, ale ponieważ znał Leszka Tobiasza z widzenia, jako mieszkańca tej samej miejscowości, nie było ustalonego tematu tej rozmowy. Sędzia dopytywał, dlaczego, jako starosta, potraktował więc Leszka Tobiasza inaczej – Jan Żychliński odpowiedział, że traktował go jako osobę z kręgu znajomych.
Następnie Konstancja Puławska zapytała, czy świadek pamięta, jak długo trwało spotkanie Leszka Tobiasza z Bronisławem Komorowskim – świadek nie pamiętał dokładnie, ale wydaje mu się, że około godziny. Obrońca Wojciecha Sumlińskiego chciała się również dowiedzieć, jak świadek ocenia sytuację, że poseł Zakrzewska dzwoniła do niego i pytała go o wiarygodność Tobiasza i jak świadek ocenia tę wiarygodność – Jan Żychliński stwierdził, że Leszek Tobiasz przyszedł do niego z poważną sprawą, twierdząc, że ma twarde dowody, więc stanął przed trudnym wyborem, ale podjął decyzję, że skontaktuje Leszka Tobiasza z poseł Zakrzewską.
O głos poprosiła w tym momencie Pani Sandra Orzechowska, broniąca Aleksandra L. i zapytała, dlaczego świadek czekał na korytarzu na zakończenie rozmowy Leszka Tobiasza z Bronisławem Komorowskim, skoro nie brał w niej udziału. Świadek odpowiedział, że czekał na Leszka Tobiasza, ponieważ do biura poselskiego Bronisława Komorowskiego przyjechali jednym samochodem – nie pamięta jednak, czyim, czy jego, czy Tobiasza.
Kolejne pytania padły z ust Wojciecha Sumlińskiego, który zapytał Jana Żychlińskiego, czy kiedykolwiek się ze sobą kontaktowali – świadek odpowiedział, że nie. Dziennikarz zapytał świadka, czy Leszek Tobiasz w takim razie coś mu mówił o osobie, która miała mu złożyć rzekomą propozycję korupcyjną – świadek odparł, że płk. Tobiasz nie mówił mu, kto zgłosił się do niego z tą propozycją, nie wymieniał żadnych nazwisk, nie wspominał o Wojciechu Sumlińskim, a o kulisach całej sprawy świadek dowiedział się z mediów. Wojciech Sumlińśki zapytał, czy świadek wie, że tą osobą był Aleksander L. – usłyszał w odpowiedzi, że osoba ta była w tamtym czasie dla świadka zupełnie anonimowa.
Dziennikarz zapytał następnie Jana Żychlińskiego jak, jego zdaniem, powinien zareagować urzędnik państwowy, który poweźmie informację o możliwości popełnienia przestępstwa (sędzia Stanisław Zdun doprecyzował, że jest to pytanie teoretyczne) – świadek odparł, że on nie widział tych twardych dowodów, o których mówił Tobiasz, więc postanowił umożliwić mu kontakt z posłem, o co był przez niego poproszony. Sędzia chciał jednak usłyszeć bardziej precyzyjną odpowiedź na to pytanie – świadek przywołał, że już odpowiedział na to pytanie, mówił bowiem Tobiaszowi, aby ten z tą sprawą poszedł na policję lub do prokuratury. Sędziego jednak ta odpowiedź nie usatysfakcjonowała, bo nadal nie usłyszał odpowiedzi świadka na pytanie oskarżonego dziennikarza – świadek odpowiedział, że jeżeli ma dowody, to zgłasza to do organów ścigania, a ponieważ ich nie miał, to nie zgłosił tego ani na policję, ani do prokuratury.
Wojciech Sumliński zapytał świadka, jak w takim razie wytłumaczy fakt, że sprawa przedstawiona mu przez Tobiasza, była niewystarczająco wiarygodna, aby ją zgłosić do prokuratury, ale poszedł z nią do pani poseł – Jan Żychliński odpowiedział, że zrobił to, ponieważ syn Leszka Tobiasza był wtedy w Iraku, Leszek Tobiasz bał się o jego życie i prosił go o "zabezpieczenie". Dziennikarz chciał się dowiedzieć, jaki w takim razie ma związek bezpieczeństwo syna Tobiasza ze sprawą rzekomej korupcji – świadek odparł, że Tobiasz powoływał się na swoją pracę w służbach i doświadczenie z tym związane. Wojciech Sumliński chcąc to uściślić, zapytał świadka, jak to możliwe, że znał płk.Tobiasza tylko z widzenia, a jednak skontaktował go z panią poseł PO, ale prokurator zwrócił się do Sądu o uchylenie tego pytania, ponieważ, zdaniem prokuratora, świadek już na to wcześniej odpowiedział. Po uchyleniu tego pytania, Wojciech Sumliński zapytał, dlaczego w takim razie świadek uznał, że nie warto o tej sprawie informować organów ścigania – na co świadek zaprotestował, mówiąc, że on tak nie powiedział. W tym momencie głos zabrał sędzia, który stwierdził, że tok rozumowania świadka jest w takim razie następujący – to nie świadek miał twarde dowody w ręku, miał je Leszek Tobiasz, dlatego nie zgłosił sprawy do organów ścigania – świadek to potwierdził, dodając, że Leszek Tobiasz mówił, że zawiadomi organy ścigania, ale wcześniej chciał uzyskać kontakt z osobą publiczną, np.posłem, żeby taka wysoko postawiona osoba wiedziała, że jest w posiadaniu takich materiałów.
Dziennikarz zapytał świadka, jak długo jest starostą i czy będąc nim miał kiedykolwiek podobną sytuację – świadek odpowiedział, że urząd pełni trzecią kadencję, 12 lat i nigdy w swojej karierze samorządowej nie zetknął się z taką sytuacją. Wojciech Sumliński zapytał, ile według świadka odbyło się spotkań pomiędzy Leszkiem Tobiaszem a Bronisławem Komorowski – Jan Żychliński odparł, że według jego wiedzy, jedno. Dziennikarz zapytał, czy świadek coś wie o innych spotkaniach tych osób – świadek odparł, że nic mu nie wiadomo, aby było takich spotkań więcej; świadek nie pamiętał też daty tego spotkania, które się odbyło, choć przypomina sobie, że było to zimową porą, ale nie pamięta nawet, którego roku.
Kolejne pytanie do świadka padło z ust Pani Konstancji Puławskiej, obrońcy dziennikarza – chciała się ona dowiedzieć, czy istnieje w urzędzie, którym świadek zawiaduje, jako starosta, jakiś kalendarz spotkań, który jest archiwizowany – świadek odpowiedział, że nie archiwizuje się takich kalendarzy z poprzednich lat. Konstancja Puławska zapytała również świadka o kwestię bezpieczeństwa syna płk.Tobiasza – na czym miało to "zabezpieczenie" polegać, odnosząc to do spotkania Leszka Tobiasza z poseł Zakrzewską czy Marszałkiem Komorowskim. Świadek odpowiedział, że on o to nie pytał, a Leszek Tobiasz mu o tym nie mówił.
Sąd z kolei chciał się dowiedzieć, czy świadek później spotykał się jeszcze z Leszkiem Tobiaszem (po zorganizowaniu spotkania z Bronisławem Komorowskim – przyp.aut.) – na co padła odpowiedź "sporadycznie". Sędzia, dopytując w tej kwestii świadka, uzyskał również od niego informację, że Tobiasz opowiadał świadkowi o swoim synu, który potem służył jeszcze w Afganistanie – a nawet zaprosił świadka do siebie do domu, kiedy zorganizował spotkanie z okazji wyjazdu swojego syna na tę misję (był to jedyny raz, kiedy świadek był u Tobiasza w domu). Sędzia zapytał, czy były jeszcze jakieś inne spotkania – świadek odpowiedział, że takowe zdarzały się sporadycznie, przy okazji jakichś festynów czy np. w kościele, ale podczas takich spotkań nie były poruszane tematy prywatne, choć obydwaj panowie znali także numery swoich telefonów komórkowych.
Sędzia zapytał następnie świadka, czy płk.Tobiasz mówił mu coś o czynnościach operacyjnych, jakie dokonywał w związku z tą sprawą i czy świadek ma w tej dziedzinie jakieś doświadczenie – Jan Żychliński odpowiedział, że nie posiada fachowej wiedzy o tego typu działaniach, a Tobiasz mówił mu tylko, że ma nagranie z osobą, która mu proponowała pozytywną weryfikację w zamian za pieniądze i chyba jakiś rachunek, ale świadek dokładnie już nie pamięta. Na kolejne pytanie sędziego, dlaczego, skoro świadek potraktował tę sprawę jako zagrożenie bezpieczeństwa państwa, nie zawiadomił o tym, nawet w sposób nieformalny, choćby jako przekazanie informacji, służb za tę sferę odpowiedzialnych, takich, jak np.ABW – świadek odpowiedział, że nie zastanawiał się nad tym, czy powinien zawiadomić takie organy, aby sprawdziły informacje, którymi dysponował płk.Tobiasz. Sąd chciał się również dowiedzieć, czemu Tobiasz korzystał z pośrednictwa świadka, dlaczego nie zwrócił się bezpośrednio do posła z okręgu, którego był mieszkańcem i który, jako poseł, był dostępny – Jan Żychliński odparł, że Tobiasz nie szukał kontaktu z jakimś konkretnym posłem, tylko w ogóle z jakimś parlamentarzystą, a do niego zwrócił się dlatego, że byli mieszkańcami tej samej miejscowości.
O możliwość zadania pytania zwróciła się w tym momencie Sandra Orzechowska, którą stwierdziła, że wcześniejsze wyjaśnienia świadka o "sporadyczności" kontaktów z Leszkiem Tobiaszem, stoją w sprzeczności z tym, co mówi teraz i jak w związku z tym świadek okreslił by te kontakty – Jan Żychliński odpowiedział, że można przyjąć, że znał Leszka Tobiasza trochę lepiej, niż z widzenia. Na kolejne pytanie Sandry Orzechowskiej, czy, będąc starostą, załatwia sprawy petentów, jeżdżąc z nimi samochodem, świadek odpowiedział, że to się zdarza, gdy np. jedzie z petentem załatwiać jakieś sprawy notarialne.
Po tej wypowiedzi świadka, zabrał głos sędzia, który zapytał go, dlaczego jego rola nie zakończyła się na zorganizowaniu spotkania Tobiasza z poseł Zakrzewską i dlaczego potem poseł Zakrzewska poinformowała go o spotkaniu z Bronisławem Komorowskim, na które zresztą udał się wraz z Tobiaszem – świadek odpowiedział, że to może wyjaśnić Pani poseł, a on czuł się zobligowany do udania się na to spotkanie, skoro Pani poseł go o nim poinformowała. Świadek powiedział również, że poseł Zakrzewska uważała, że powinna o tej sprawie poinformować właśnie Marszałka Komorowskiego, którego uważała za swojego przełożonego – a na pytanie Sądu, dlaczego Pani poseł uważała Bronisława Komorowskiego za swojego przełożonego, świadek odparł, że mówiła mu, że tak właśnie traktuje funkcję Marszałka Sejmu. Sędzia zapytał następnie świadka, czy zna Bronisława Komorowskiego osobiście – świadek odpowiedział, że nie zna, ale spotykał Bronisława Komorowskiego przy różnych okazjach, np.obchodach jakichś świąt i Marszałek Komorowski mógł kojarzyć jego twarz, tym bardziej, że był z tego samego okręgu wyborczego, co świadek.
Kolejne pytanie zadał Wojciech Sumliński. Zapytał świadka, za która osobę w państwie świadek uważa Marszałka Sejmu – na co świadek odparł, że za drugą. Dziennikarz zapytał, czy w takim razie świadek uznał, że można zawracać głowę drugiej osobie w państwie, nie informując wcześniej o tej sprawie prokuratury – na co świadek odpowiedział, że on tak nie powiedział, a poza tym tak postanowiła poseł Jadwiga Zakrzewska, a nie on. Sędzia również spytał świadka, dlaczego ten uznał, że ta sprawa jest poważna – świadek ponownie odpowiedział, że tak uznała poseł Zakrzewska, a następnie dodał, że to nie on zabiegał o spotkanie z Bronisławem Komorowskim.
Ponieważ strony nie miały w tym momencie więcej pytań, Sąd postanowił odczytać zeznania świadka złożone w prokuraturze podczas postępowania przygotowawczego, które w zasadzie potwierdzały to, co świadek powiedział do tej pory, przy czym zawierały nieco więcej szczegółów – według tych zeznań, Leszek Tobiasz zadzwonił do świadka (sekretariatu urzędu – przyp. aut.) w celu umówienia się na spotkanie w połowie listopada 2007 r. Opierając się na zeznaniach świadka, z kolei spotkanie zorganizowane przez poseł Zakrzewską w biurze poselskim Bronisława Komorowskiego miało miejsce na początku grudnia 2007 r., ale już wtedy, podczas składania tamtych zeznań, świadek nie był pewien tej daty.
W zeznaniach złożonych przed prokuraturą, świadek Żychliński podawał, że zna się z Leszkiem Tobiaszem "towarzysko", co wywołało zainteresowanie Wojciecha Sumlińskiego, który poprosił świadka o uściślenie rodzaju tej znajomości, czy w takim razie świadek znał się z płk.Tobiaszem "z widzenia" czy "towarzysko" – na co świadek odpowiedział, że mieszkał z Leszkiem Tobiaszem w jednej miejscowości i trudno mu znaleźć miernik stopnia ich znajomości. Dziennikarz zadał następnie pytanie, czy świadek wie, kto sprawował władzę w Polsce w grudniu 2007 r., co spowodowało natychmiastową reakcję prokuratora, który zwrócił się do Sądu o uchylenie pytania – pytanie to zostało przez Przewodniczącego uchylone. Wojciech Sumliński zapytał następnie, jak ma traktować słowa świadka, który w zeznaniach złożonych w prokuraturze mówił, że " w mojej ocenie życie syna Leszka Tobiasza było zagrożone – w takim razie kto, w ocenie świadka, mógł w tamtym czasie, czyli w grudniu 2007 r, zagrażać synowi Leszka Tobiasza. Świadek odpowiedział, że takie odczucie miał płk.Tobiasz, to jego syn był w tamtym czasie w Iraku, a świadek uważał, że można te odczucia wziąć pod uwagę.
Na tym pytania do świadka Jana Żychlińskiego zostały zakończone. Sąd zwolnił wobec tego świadka, zarządził 15 min. przerwy, a po przerwie wezwał kolejnego świadka, Józefa Buczyńskiego.
Na pytanie sędziego, czy świadek wie, w jakiej sprawie został wezwany, Józef Buczyński odpowiedział, że nie wie. Sędzia zapytał, czy w takim razie świadek zna oskarżonych – świadek potwierdził, że zna Aleksandra L. i był w tej sprawie przesłuchiwany w prokuraturze. Na kolejne pytanie sędziego, czy świadek ma jakieś istotne informacje w tej sprawie, Józef Buczyński odpowiedział, że ma takie, jakie zeznał podczas przesłuchania w prokuraturze.
Prokurator zapytał, czy świadek wie, w jaki sposób doszło do spotkania Aleksandra L. z Bronisławem Komorowskim. Józef Buczyński odpowiedział, że podczas jednego ze swoich spotkań z Aleksandrem L., usłyszał od niego, że ma on materiały, które mogłyby zainteresować Bronisława Komorowskiego. Ponieważ świadek od wielu lat zna się z Bronisławem Komorowskim, to go o tym poinformował, na co Bronisław Komorowski miał powiedzieć, że zna Aleksandra L.i jeżeli ma on jakieś interesujące materiały, to niech odwiedzi go w jego biurze poselskim, co świadek przekazał Aleksandrowi L.
Ponieważ strony nie miały na razie więcej pytań, Sąd postanowił odczytać zeznania świadka złożone w prokuraturze podczas postępowania przygotowawczego. Wynika z nich, że świadek zna Aleksandra L. z końca lat 80-tych z pracy w MON, spotykał się z nim potem na spotkaniach towarzyskich, przy czym te kontakty miały przerwę w latach 2001 – 2005, kiedy to świadek przebywał za granicą, ale odnowiły się w latach 2006/2007, kiedy to świadek został rektorem Akademii Obrony Narodowej, na której studiował syn Aleksandra L. Ponieważ świadek dobrze znał również Bronisława Komorowskiego, a nawet był jego doradcą w tamtym okresie, Aleksander L., który o tym wiedział, poprosił go o umożliwienie mu spotkania z Bronisławem Komorowskim w sprawach osobistych. O tej prośbie świadek poinformował Bronisława Komorowskiego na przełomie września i października 2007 r. i w odpowiedzi przekazał Aleksandrowi L., że ma iść w tej sprawie jako petent do biura poselskiego Marszałka Komorowskiego. Nic dalej o tej sprawie świadek nie wiedział, dopóki we wrześniu 2008 r. nie zadzwonił do niego redaktor z programu "Misja Specjalna", który chciał uzyskać od niego wypowiedź na ten temat, ale świadek odmówił. Świadek zeznał, że nie wie, czego dotyczyła rozmowa Aleksandra L. z Bronisławem Komorowskim.
Świadek w swoich zeznaniach złożonych w prokuraturze powiedział również, że spotykał sporadycznie Aleksandra L. w centrum handlowym "Klif", gdzie często robił zakupy. Nie rozmawiał z Aleksandrem L. na temat weryfikacji, nigdy nie słyszał od niego nazwiska Leszka Tobiasza, a nazwisko Wojciecha Sumlińskiego poznał z mediów, choć wydaje mu się, że widział go kiedyś siedzącego z Aleksandrem L. właśnie w "Klifie", a rozpoznał go na podstawie zdjęcia opublikowanego w prasie.
Ponieważ po odczytaniu zeznań świadka Józefa Buczyńskiego, strony nie miały do niego więcej żadnych pytań, na tym przesłuchanie świadka zostało zakończone.
Na kolejne rozprawy, które odbędą się 21 oraz 28 stycznia 2013 r., został wezwany ponownie jako świadek Pan Leszek Pietrzak. Ustalono również terminy rozpraw w lutym przyszłego roku- 20.02.2013 o godz. 10:00 sala 134 oraz 26.02.2013 r. o godz.10:00 sala 142, jak zwykle w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Woli przy ulicy Kocjana 3.
Na tym rozprawa została zakończona.
Uprzejmie proszę Szanownych Czytelników tej relacji, aby w ewentualnych komentarzach posługiwać się imieniem i inicjałem nazwiska, współoskarżonego w tym procesie wraz z dziennikarzem Wojciechem Sumlińskim, byłego wysokiego oficera kontrwywiadu PRL, Aleksandra L., ponieważ nie wyraził on zgody na podawanie w relacjach z procesu na swoich danych osobowych ani na publikowanie swojego wizerunku.