Bez kategorii
Like

Wojciech Sumliński – rozprawa z dn. 31.10.2012 r.

04/11/2012
583 Wyświetlenia
0 Komentarze
27 minut czytania
no-cover

Co dzieje się w procesie dziennikarza śledczego Wojciecha Sumlińskiego?

0


Przedstawiam Państwu kolejną relację z procesu, w którym Prokuratura, powołując się na art.230 par.1 kodeksu karnego, oskarża dziennikarza śledczego Wojciecha Sumlińskiego oraz byłego pracownika kontrwywiadu PRL, Aleksandra L., o rzekomą płatną protekcję podczas procesu weryfikacji żołnierzy WSI, prowadzonym przez komisję pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza w czasie likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych.

Poprzednia rozprawa, która miała się odbyć w dn.26.10.2012 r., została odroczona, ponieważ Wojciech Sumliński zachorował i poprosił o odroczenie rozprawy. Na początku posiedzenia w dn.31.10.2012 r. dziennikarz kontynuował składanie swojego oświadczenia, odnosząc się do kolejnych fragmentów zeznań płk.Leszka Tobiasza, jak również do oświadczenia wygłoszonego przez płk.Aleksandra L. na rozprawie w dn.22.10.2012 r., które to oświadczenie również dotyczyło odczytanych przez sędziego zeznań płk.Tobiasza.

Wersja skrócona relacji.

1. Wojciech Sumliński w swoim oświadczeniu starał sie wykazać brak wiarygodności płk.Leszka Tobiasza, na którego zeznaniach w dużej części oparto akt oskarżenia przeciwko niemu (umorzenie postępowania  w sprawie sprzedaży Aneksu do Raportu, zmieniane z czasem wersje jego spotkań z Bronisławem Komorowskim), podkreślając również, że o wielu istotnych sprawach płk.Tobiasz "nie chciał pamiętać", mimo, że dotyczyły one wielu kluczowych momentów w jego działaniach, m.in. w jaki sposób dotarł do ministra Macierewicza, a z drugiej strony starał się przedstawić w zeznaniach swoją osobę jako niesłychanie drobiazgową, zwracającą uwagę nawet na mało istotne szczegóły.

2. Dziennikarz zwrócił uwagę, że w wielu istotnych kwestiach (np. kto zainicjował rzekome rozmowy w sprawie  możliwości weryfikacji płk.Tobiasza przed komisją weryfikacyjną WSI) zeznania płk.Leszka Tobiasza oraz płk.Aleksandra L. wzajemnie się wykluczają, co prowadzi do wniosku, że albo jeden z nich kłamie, albo kłamią obydwaj, bowiem niemożliwa jest sytuacja, w której obaj mówią prawdę.

3. Wojciech Sumliński w wielu miejscach zaprzeczył "faktom", które podał w swoich zeznaniach płk.Leszek Tobiasz, m.in. o spotkaniu w KLIF-ie czy też spotkaniach z Sułkowskim, na których miał mu ponoć składać jakieś oferty korupcyjne, oraz stwierdził, że część z tych zeznań jest kompletnie absurdalnych, obrazując to odpowiednimi przykładami.

4. Ze względu na obszerność oświadczenia Wojciecha Sumlińskiego odnoszącego się do zeznań płk.Tobiasza, oraz oczekującego świadka, sędzia poprosił, a dziennikarz się na to zgodził, aby dalszą część oświadczenia, w której będą zawarte m.in. pytania do płk.Tobiasza, które zadałby mu dziennikarz, gdyby płk.Tobiasz nadal żył, zostało przygotowane na piśmie, załączone do protokółu i odczytane na kolejnej rozprawie.

5. Świadek Leszek Pietrzak w swoich pierwszych słowach powiedział, że sprawa płatnej protekcji płk.Tobiasza została stworzona i ukierunkowana przez ABW, celem skompromitowania komisji weryfikacyjnej WSI.

6. Leszek Pietrzak opowiedział o swojej znajomości z Wojciechem Sumlińskim, podkreślając, że nigdy nie były to relacje typu źródło informacji-dziennikarz.

7. Leszek Pietrzak, odnosząc się do swoich spotkań z płk.Tobiaszem, powiedział, że spotkania te były grą operacyjną, mającą na celu próbę pozyskania od płk.Tobiasza istotnych informacji dotyczących WSI, w której to służbie płk.Tobiasz prowadził wiele bardzo "gatunkowo dużych", ale jednocześnie bardzo zagmatwanych i niejasnych operacji. Leszek Pietrzak miał doświadczenie w prowadzeni tego typu operacji, ponieważ w latach 1990 – 2000 pracował w UOP. Leszek Pietrzak oświadczył również, że nigdy nie proponował płk.Tobiaszowi załatwienia mu pozytywnej weryfikacji przed komisją weryfikacyjną WSI, a sprawa ta pojawiała się na marginesie prowadzonych z nim rozmów i wynikała wyłącznie ze ogólnej strategii tych spotkań, podczas których Leszek Pietrzak celowo przyjął legendę osoby skonfliktowanej z ministrem Macierewiczem, aby być podczas tych spotkań bardziej wiarygodnym.

Pełna relacja.

Wojciech Sumliński zwrócił uwagę, że płk.Tobiasz nie nagrywał wszystkich odbywanych przez siebie spotkań, mimo, że spotkania te były zazwyczaj umawiane i przygotowywane wcześniej, co może szczególnie dziwić w okresie, kiedy już toczyło się śledztwo w sprawie rzekomej korupcji w komisji weryfikacyjnej WSI. Oskarżony dziennikarz, posługując się hipotetycznym przykładem, wykazał, jakie mogą być konsekwencje tego typu postępowania oraz jak wielkie pole do manipulacji przez płk.Tobiasza stwarzało tego typu wybiórcze rejestrowanie spotkań. Zdaniem dziennikarza, płk.Tobiasz mógł dostarczać prokuraturze tylko te taśmy z nagranych spotkań, które "pasowały" do odpowiedniego scenariusza tej całej historii – a prokuratorzy, nastawieni na rozpracowanie "potężnej grupy przestępczej", interesowali się tylko tym, co mogło ich zbliżyć do z góry przyjętej tezy. Wojciech Sumliński powiedział także, że płk.Tobiasz wielokrotnie mówi o swoich "wrażeniach" dotyczących choćby jego osoby, natomiast w swoich zeznaniach nie przedstawia faktów, mogących te "wrażenia" potwierdzić.

Dziennikarz podkreślił, że prokuratura musi obecnie rozwiązać dość istotny dylemat – która z osób, tj. czy płk.Aleksander L. czy płk.Leszek Tobiasz, mówiły prawdę na temat zainicjowania rzekomych rozmów korupcyjnych, bowiem na podstawie zeznań płk.Tobiasza oraz płk.Aleksandra L., tylko jeden z nich mówił prawdę – chyba, że obydwaj w tej sprawie kłamali. Dziennikarz odniósł się w ten sposób do faktu, że w swoich zeznaniach płk.Tobiasz twierdził, że rozmowy te zainicjował Aleksander L., natomiast Aleksander L. twierdzi, że ich inicjatorem był płk.Tobiasz.

Gdy następnie Wojciech Sumliński zaczął drążyć sprawę nie ujawnienia przez płk.Tobiasza w swoich zeznaniach, kto zorganizował mu spotkanie z ministrem Macierewiczem – ponoć tego nie pamięta, co zdaniem dziennikarza jest bardzo dziwne, bo te spotkanie mogło być kluczowe dla sprawy jego ewentualnej weryfikacji – spotkał się z natychmiastową ripostą prokuratora Majewskiego, który poprosił Sąd, aby oświadczenie oskarżonego dotyczyło rzeczy istotnych, a nie spraw na dzisiaj nierozwiązywalnych – a poza tym na przesłuchanie czeka świadek (Leszek Pietrzak – przyp.aut.). Doszło do krótkiej polemiki pomiędzy sędzią, prokuratorem i dziennikarzem, która skończyła się w ten sposób, że sędzia potwierdził prawo Wojciecha Sumlińskiego do złożenia szerokich wyjaśnień odnoszących się do zeznań płk.Tobiasza, ale jednocześnie go poprosił, aby starał się to robić w sposób bardziej syntetyczny.

Po przerwie, zarządzonej przez sędziego na wniosek obrońcy Aleksandra L., Wojciech Sumliński powrócił do kwestii dziwnego braku pamięci u płk.Tobiasza w sprawie organizacji jego spotkania z Antonim Macierewiczem, sugerując, że płk. Tobiasz "nie chciał tego pamiętać", bowiem musiałby się w pewnym sensie "odkryć", ujawniając osoby, a nawet całe łańcuchy osób oraz środowiska, w których się poruszał.

W dalszym ciągu swojego oświadczenia Wojciech Sumliński poruszył sprawę rzekomych dowodów, jakie przedstawił w swoich zeznaniach płk.Leszek Tobiasz, oskarżając dziennikarza o korupcję.Dowody te, jak na przykład znajomość numeru rejestracyjnego jego samochodu, zdaniem dziennikarza, toną w "oparach absurdu" – jak choćby sprawa naciskania na płk.Tobiasza przez Aleksandra L., aby ten jak najszybciej dostarczył mu pieniądze, bowiem ludzie z komisji weryfikacyjnej, którzy będą mu załatwiać pozytywną weryfikację, potrzebują tych pieniędzy, bo… grają nimi na giełdzie azjatyckiej. Dziennikarz ponownie zwrócił uwagę, że tzw. spotkanie na parkingu w KLIF-ie płk.Tobiasz przedstawił w swoich zeznaniach zupełnie inaczej, niż płk.Aleksander L, wobec czego zeznania te wzajemnie się wykluczają, co stanowi poważny problem dla prokuratury, która tak bardzo lubi się powoływać na logikę w tej sprawie.

Po tych słowach sędzia zwrócił się do dziennikarza, aby zaprzestał już "tych wycieczek w stronę prokuratury", bowiem sprawa jest teraz w rękach Sądu i to Sąd decyduje o tym, w jaki sposób jest rozpoznawana.

Wojciech Sumliński, kontynuując swoje wyjaśnienia, wskazał, że zeznania płk.Tobiasza oraz Aleksandra L. w sprawie załatwienia wiceprezesury Banku PKO BP dla Sułkowskiego, znajomego Tobiasza, również są wzajemnie sprzeczne – i to Sąd w takim razie będzie musiał rozstrzygnąć, który z nich kłamie, lub, co zdaniem dziennikarza jest również prawdopodobne, czy przypadkiem nie kłamią obydwaj. Wojciech Sumliński na pytanie Sądu, czy brał udział w spotkaniu na parkingu w KLIF-ie, zaprzeczył i odpowiedział, że takie spotkanie nie miało w ogóle miejsca. Dodał następnie, powracając do osoby Sułkowskiego, że nie było również nigdy jego przypadkowego spotkania z Sułkowskim w restauracji, o którym wspominał Aleksander L. – być może Aleksander L. pomylił osoby, bo w tej restauracji faktycznie kiedyś przypadkowo spotkał, ale Mariana Cypla, który był tam z Aleksandrem L. Wojciech Sumliński powiedział również, że jego zdaniem, impreza w Zaborku miała miejsce 30.04.2008 r., a nie 18.04.2008 r.

W tym momencie o głos poprosił prokurator Majewski, który poprosił Sąd, aby kontrolował przebieg składania oświadczenia przez dziennikarza w ten sposób, by dotyczyło ono zeznań płk.Tobiasza, a nie Aleksandra L., ale sędzie zezwolił Wojciechowi Sumlińskiemu na dalsze składanie wyjaśnień.

Dziennikarz przywołał fakt, że śledztwo w sprawie sprzedaży tzw.Aneksu do Raportu WSI zostało umorzone, co również świadczy o braku wiarygodności płk.Tobiasza (początkowo śledztwo było prowadzone w sprawie sprzedaży Aneksu do Raportu oraz płatnej protekcji, następnie wątek sprzedaży Aneksu został wyłączony i umorzony – przyp.aut.). Wojciech Sumliński powiedział również, że płk.Tobiasz z czasem zmieniał wersje swoich spotkań z Bronisławem Komorowskim, Pawłem Grasiem i Krzyzszofem Bondarykiem. Zwrócił również uwagę, że pierwsze zeznania nt spotkań płk.Tobiasza z Bronisławem Komorowskim pojawiły się dopiero wtedy, kiedy w maju 2008 r. pojawiły się o tych spotkaniach artykuły w prasie. Dziennikarz przywołał również fakt, że płk.Tobiasz w sowich zeznaniach przyznał, że cała ta historia z jego strony była prowokacją, które to informacje próbował potwierdzić u Tobiasza dziennikarz Piotr Nisztor, który się dowiedział, że na pierwszej kasecie nagranej przez Tobiasza było napisane słowo "prowokacja" – na co płk.Tobiasz miał odpowiedzieć dziennikarzowi "ma pan dobre źródła" i odłożyć słuchawkę.

W tym miejscu składanie oświadczenia przez dziennikarza przerwał sędzia mówiąc, że prokurator ma trochę racji – ze względu na obszerność składanych wyjaśnień sugeruje, aby dziennikarz złożył je w formie pisemnej do protokółu, co znacznie przyśpieszy przebieg procesu, bowiem zostaną one wtedy odczytane, a nie protokółowane na bieżąco, co zajmuje dużo czasu – a poza tym na dzisiejszą rozprawę czeka wezwany świadek, który był również wezwany na poprzednią rozprawę (zabrakło wtedy czasu na jego przesłuchanie – przyp.aut.). Po krótkiej wymianie zdań pomiędzy sędzią a dziennikarzem, który precyzował, w jakiej formie ma w takim razie przygotować resztę swoich wyjaśnień oraz przede wszystkim pytania, jakie miał zamiar zadać płk.Tobiaszowi – dziennikarz zgodził się z sugestią sędziego, który dodał przy tym, że w żaden sposób nie ma zamiaru ograniczać w ten sposób prawa oskarżonego dziennikarza do obrony, ale jego zadaniem jest również i to, aby proces toczył się w miarę szybko i sprawnie.

Po 10 min. przerwie, którą zarządził sędzia, wezwany został na przesłuchanie świadek, z wykształcenia historyk, Pan Leszek Pietrzak. 

W swoich pierwszych słowach stwierdził, że sprawa rzekomej płatnej protekcji osoby płk.Leszka Tobiasza została stworzona i ukierunkowana przez ABW, celem skompromitowania komisji weryfikacyjnej WSI. Następnie Leszek Pietrzak opowiedział o przebiegu swojej znajomości z dziennikarzem, Wojciechem Sumlińskim, którego poznał dzięki prokuratorowi Andrzejowi Witkowskiemu późną jesienią 2004 r., kiedy pracując jeszcze w IPN, zajmował się sprawą śmierci ks.Jerzego Popiełuszki. Swoje kontakty z dziennikarzem  określił jako "koleżeńskie", polegające na dyskusjach oraz wymianie poglądów  o pewnych zjawiskach, zachodzących w służbach, jak również patologiach w WSI – podkreślił, że jego znajomość z Wojciechem Sumlińskim nie miała charakteru relacji pomiędzy dziennikarzem a źródłem informacji. Leszek Pietrzak był konsultantem telewizyjnych programów dokumentalnych, prowadzonych przez Wojciecha Sumlińskiego, ale nie pobierał z tego tytułu żadnych gratyfikacji. Po tym, jak w połowie 2006 r. został członkiem komisji weryfikacyjnej WSI, nadal spotykał się z Wojciechem Sumlińskim, ale ich rozmowy nie dotyczyły bieżących spraw związanych z działalnością ww komisji.

Wojciech Sumliński nigdy mnie nie prosił o zweryfikowanie kogokolwiek – jasno stwierdził historyk.

Leszek Pietrzak powiedział również, że od początku listopada 2007 r. do końca stycznia 2008 r. wyłączył się z prac komisji weryfikacyjnej, ponieważ koncentrował się w tym czasie na swoim doktoracie. Na pytanie sędziego, czy w rozmowach z dziennikarzem,padało nazwisko Aleksandra L., Leszek Pietrzak odpowiedział, że znał nazwisko płk.L. z działań w komisji weryfikacyjnej oraz studiując dokumenty, a także wiedział, że Wojciech Sumliński zna Aleksandra L. i nawet domyślał się, że jest jego źródłem informacji, ale nigdy nie dopytywał dziennikarza o szczegóły tej znajomości. Leszek Pietrzak dodał, że nie pamięta, aby kiedykolwiek miał jakiś osobisty kontakt z Aleksandrem L., choć mogło się zdarzyć, że gdy np. pił z Wojciechem Sumlińskim kawę w KLIF-ie, to mogło się zdarzyć, że go przypadkowo zobaczył – ale on sam nigdy Aleksandra L. na kawę nie zapraszał.

W tym momencie prokurator zapytał, czemu historyk wymienił nazwę centrum handlowego KLIF – Leszek Pietrzak odpowiedział, że akurat to miejsce przyszło mu do głowy, bo jak mieszkał w Warszawie, to tam chodził na zakupy, ale spotykał się z dziennikarzem także w bardzo wielu innych miejscach. Następnie Leszek Pietrzak opowiedział, od kiedy rozpoczęła się jego znajomość osoby płk. Leszka Tobiasza oraz w jaki sposób rozwinęły się ich relacje.

Pierwszy, incydentalny kontakt z płk.Tobiaszem miał miejsce we wrześniu 2006 r., jeszcze przed rozwiązaniem WSI – płk.Tobiasz był w tamtym czasie oficerem WSI i "poruszał się w budynku" będącym siedzibą tej służby, przy ul.Oczki. Następnie postać płk.Tobiasza pojawiła się ponownie podczas pracy Leszka Pietrzaka, kiedy to zaczął on studiować "gatunkowo duże" sprawy prowadzone przez WSI, m.in. jedna z nich dotyczyła operacji prowadzonych wobec hierarchów kościoła katolickiego. Leszek Pietrzak powiedział, że płk.Tobiasz prowadził jedne z najważniejszych i najbardziej skomplikowanych tego typu spraw, których nie mógł rozwikłać, bowiem dokumentacja tych operacji była częściowo zniszczona – jego zdaniem, pożądanym byłoby, aby płk.Tobiasz złożył na ten temat obszerne zeznania, w których by wyjawił efekty swoich działań operacyjnych, bowiem często stosowano w nich pomówienia oraz dezinformacje, również wobec oficjalnych organów państwa.

Do pierwszego kontaktu telefonicznego pomiędzy Leszkiem Pietrzakiem a płk.Tobiaszem doszło w styczniu lub lutym 2007 r., kiedy to ten ostatni zadzwonił do historyka (pracującego wtedy w komisji weryfikacyjnej WSI – przyp.aut.) i poprosił go o spotkanie. Leszek Pietrzak podszedł do tego spotkania jak do klasycznej akcji operacyjnej. Na pytanie sędziego, skąd posiada wiedzę, jak takie działania operacyjne wyglądają, Leszek Pietrzak odpowiedział, że od 1990 r. do 2000 r. pracował w UOP.

Leszek Pietrzak powiedział, że aby spróbować uzyskać od płk.Tobiasza jakieś istotne informacje, dotyczące prowadzonych przez niego operacji, musiał przyjąć pewną "legendę", aby być bardziej wiarygodnym – w tym przypadku przyjął legendę osoby skonfliktowanej z osobą ministra Macierewicza, co w rzeczywistości nie było prawdą. 

Podczas swoich rozmów z płk.Tobiaszem pojawiły się trzy istotne elementy, które Leszek Pietrzak starał się rozwinąć i pogłębić:

1. Sprawa pewnej procedury operacyjnej, prowadzonej wobec hierarchów kościelnych – Leszek Pietrzak starał się dociec, kto płk.Tobiaszowi zlecił tego typu działania.

2. Kwestia dokumentacji – z ust płk.Tobiasza padły słowa, że mógłby przekazać komisji weryfikacyjnej WSI pewne dokumenty nie znajdujące się w archiwach WSI

3. Podczas pierwszych dwóch – trzech spotkań z płk.Tobiaszem, Leszek Pietrzak zorientował się, że dysponuje on wiedzą nt kalendarza zajęć ministra Macierewicza – doszedł do wniosku, że płk.Tobiasz gromadzi informacje dotyczące Antoniego Macierewicza oraz odniósł wrażenie, że płk.Tobiasz ma źródła informacji w najbliższym otoczeniu ministra, odpowiedzialnym za jego osłonę kontrwywiadowczą, a także, że te źródła mogą mu dostarczać informacje o bieżących pracach komisji weryfikacyjnej

Leszek Pietrzak powiedział, że ze względu na te trzy elementy, kontynuował spotkania z płk.Tobiaszem jesienią 2007 r., ale ponieważ po jakimś czasie zorientował się, że cele, jakie sobie założył, są nie do osiągnięcia, spotkania te ustały, a do ostatniego doszło na początku 2008 r., które zresztą "wywołał" Tobiasz.

Historyk dodał, że z rozmowach z płk.Tobiaszem pojawiał się wątek formalnego złożenia przez niego zeznań przed komisją weryfikacyjną WSI, ale sprawa samej weryfikacji płk.Tobiasza pojawiała się podczas tych rozmów na marginesie, a on nigdy nie obiecywał płk.Tobiaszowi pozytywnej weryfikacji przed komisją i jeśli w nagranych przez płk.Tobiasza rozmowach padają jakieś słowa na ten temat, to było to podyktowane ogólną strategią tych rozmów.

Możliwość infiltracji szefa SKW przez byłych żołnierzy WSI została poruszona przez Leszka Pietrzaka podczas jednej z jego rozmów z Antonim Macierewiczem, ale temat ten prawdopodobnie nie został "podjęty". Leszek Pietrzak powiedział również, że podczas swojej pracy w komisji weryfikacyjnej WSI spotkał się z wieloma próbami infiltracji prac tej komisji, nawet z pozostawieniem urządzenia podsłuchowego pod krzesłem, na którym siedział przesłuchiwany.

Na tym rozprawa została przerwana – przesłuchanie Pana Leszka Pietrzaka będzie kontynuowane na kolejnej rozprawie, w dn.28.11.2012 r. o godz.12:00 w sali 29 Sądu Rejonowego dla Warszawa Wola przy ul.Kocjana 3.

Uprzejmie proszę również Szanownych Czytelników tej relacji, aby w ewentualnych komentarzach posługiwać się imieniem i inicjałem nazwiska, współoskarżonego w tym procesie wraz z dziennikarzem Wojciechem Sumlińskim, byłego wysokiego oficera kontrwywiadu PRL, Aleksandra L., ponieważ nie wyraził on zgody na podawanie w relacjach z procesu na swoich danych osobowych ani na publikowanie swojego wizerunku. 

0

ander

188 publikacje
2 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758