Bez kategorii
Like

Wodoleje Donalda Tuska: Uniwersytet jak MacDonald, profesor jak sprzedawca, a ze studenta zróbmy hamburgera.

16/03/2011
468 Wyświetlenia
0 Komentarze
16 minut czytania
no-cover

Wodoleje Donalda Tuska żłobią w polskiej rzeczywistości coraz większe wyrwy. Cykl, mimo to,  mozolnie się pisze. Jakoś tak, im głębiej wchodzę w meandry myśli naszego Premiera, tym wyraźniej pojawiają się w moim umyśle  obrazy  osuwisk po ubiegłorocznej powodzi. Zbyt wiele tupetu i różu na gębach pacynek propagandy sukcesu, wywołuje reakcje obronne u poddawanego praniu mózgu obywatela, czyli np. u mnie.    Dzisiaj piszę o nauce i szkolnictwie wyższym. Wczoraj pisałem o rodzinie, edukacji narodowej i wychowaniu. Zaczynają powoli wyłaniać się głębsze wzory i powody nasilenia ofensywy propagandowej. Nie chodzi tylko o wybory parlamentarne i zaklinanie rzeczywistości. Chodzi o potwierdzenie sobie i dla siebie  przekonania, z którym Donald Tusk parł do władzy: mam rację, jestem dobry w tym, co robię, uwierzcie – […]

0


Wodoleje Donalda Tuska żłobią w polskiej rzeczywistości coraz większe wyrwy. Cykl, mimo to,  mozolnie się pisze. Jakoś tak, im głębiej wchodzę w meandry myśli naszego Premiera, tym wyraźniej pojawiają się w moim umyśle  obrazy  osuwisk po ubiegłorocznej powodzi. Zbyt wiele tupetu i różu na gębach pacynek propagandy sukcesu, wywołuje reakcje obronne u poddawanego praniu mózgu obywatela, czyli np. u mnie. 

 

Dzisiaj piszę o nauce i szkolnictwie wyższym. Wczoraj pisałem o rodzinie, edukacji narodowej i wychowaniu. Zaczynają powoli wyłaniać się głębsze wzory i powody nasilenia ofensywy propagandowej. Nie chodzi tylko o wybory parlamentarne i zaklinanie rzeczywistości. Chodzi o potwierdzenie sobie i dla siebie  przekonania, z którym Donald Tusk parł do władzy: mam rację, jestem dobry w tym, co robię, uwierzcie – nie ma dobrej alternatywy dla mnie. A tymczasem rzeczywistość rządzenia skrzeczy, nic nie chce się zreformować, czy zbilansować.

 

Czy ktoś potrafi np.  połączyć w jedną całość  prace dwóch pań stojących  na czele ministerstw odpowiedzialnych za zarządzanie obszarami  wiedzy nauczanej i odkrywanej w Polsce rządzonej przez kwiat mainstreamu i jasnogrodu? Właśnie, nie jest to zadanie proste. W normalnym kraju, od żłobka po doktorat,  system edukacji stara się być logiczny i spójny. Mówię A, następnie B, i tak do Z – układam klocki budowli na fundamencie prawa i kultury, bacząc, żeby każde zdanie programu i jego realizacji było napisane poprawnie i zrozumiale, w języku narodowym.

 

W Polsce nie mamy takiego komfortu. Tu każdy koń ciągnie zaprzęg w swoją stronę. Sobie rzepkę skrobie pani Katarzyna Hall, minister Edukacji Narodowej, i sobie rzepkę też skrobie pani Barbara Kudrycka, minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Pomiędzy paniami Katarzyną i Barbarą jakby nie widać komunikacji. Tak jakby gmach szkolnictwa wyższego nie stał na fundamencie wcześniejszej edukacji dzieci i młodzieży.

 

To tylko jedna z kart rządowej schizofrenii. Ile stron podręcznika z receptami, jak udawać, że jesteśmy lekarzami, by pozostawić w najgłębszej chorobie chore państwo, pisze w każdym miesiącu swej aktywności polski rząd? Pytanie pozostawiam dociekliwym badaczom, niekoniecznie naukowcom walczącym o rządowe lub unijne granty. Im zabroniono badać stan pacjenta, który finansuje ich prace, powiedzmy, że naukowe.

 

Zanim dojdziemy do czwartej części sagi "Wodoleje Donalda Tuska", przypomnę, o czym już napisałem:

1. Pochyliliśmy się nad głębią reform rządu z życzliwością wielką dla najwyższych marzeń Premiera.

2. Zderzyliśmy się z nagą rzeczywistością sukcesów, które bez portek piaru wyglądały jak zwis wielkiej porażki.

3. Użalaliśmy się nad dolą Jasia, któremu szkoła zakazuje myśleć, by jako dorosły już Jan nie fikał przeciw systemowi.

 

To nie wszystko. Dziś w sosie słodko-gorzkim ciąg dalszy dialogu z premierem Donaldem Tuskiem. Dziad gada do obrazu, ale – dziś zdobędę się na wyznanie osobiste – im dłużej dziad gada, tym bardziej obraz lubi. Donald Tusk był tu już Pinokiem, dziś jawi mi się jak Pablo Picasso w sztukach kierowania państwem. Cóż za kubistyczna maniera, jakaż po-lotność umysłu. No dobra, dla przypomnienia: na czerwono gada pan Premier, na czarno ja.

 

Tydzień temu w Krakowie otworzyliśmy Narodowe Centrum Nauki, które rozpocznie dystrybucję grantów na tzw. badania podstawowe (w tym roku około 300 mln zł). Minimum 20 proc. z tych pieniędzy trafi do młodych, uzdolnionych naukowców. Wprowadziliśmy taki sztywny zapis, by początkujący naukowcy mieli zapewniony dostęp do państwowego finansowania. Zdecydowaliśmy też o zwiększeniu budżetu istniejącego Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, które dystrybuuje granty na badania naukowe dla przedsiębiorców, konsorcjów przedsiębiorców z uczelniami oraz naukowców (w tym roku około 600 mln zł). Pieniądze te przeznaczone będą na komercjalizację i transfer wyników badań do gospodarki, co bezpośrednio przełoży się na wzrost innowacyjności naszego kraju. Przy okazji znieśliśmy bariery utrudniające małym i średnim przedsiębiorcom staranie się o pieniądze. Chcemy, aby budżety NCN i NCBiR zwiększały się systematycznie aż do 2020 r. Wtedy będą otrzymywać z państwowej kasy po 1,5 mld zł.


Co to jest CNB? Definicja: "Narodowe Centrum Nauki jest agencją wykonawczą powołaną do wspierania działalności naukowej w zakresie badań podstawowych, czyli prac eksperymentalnych lub teoretycznych podejmowanych przede wszystkim w celu zdobycia nowej wiedzy o podstawach zjawisk i obserwowanych faktów, bez nastawienia na praktyczne zastosowania ani użytkowanie." Dobry ruch.


Co to jest NCBiR? Definicja za Wikipedią: Misją Narodowego Centrum Badań i Rozwoju jest wsparcie polskich jednostek naukowych oraz przedsiębiorstw w rozwijaniu ich zdolności do tworzenia i wykorzystywania rozwiązań opartych na wynikach badań naukowych w celu nadania impulsu rozwojowego gospodarce i z korzyścią dla społeczeństwa. (Lista zadań do odczytania tu.)

 

Z obu definicji wynika, że jedno centrum powinno współpracować z drugim. Nie wynika natomiast, ile środków w budżecie tych instytucji wspierających naukę, badania i rozwój ma znaleźć się w 2020 r. To powinno stać się przedmiotem poważnej debaty środowisk naukowych, lecz nie tylko, bo również parlamentu, sejmików wojewódzkich i instytucji pozarządowych. Kropka, panie Premierze. Po co znów ta futurologia, skoro na oko widać, że takie instytucje potrzebują co najmniej pięć razy więcej środków, żeby efektywnie działać we współczesnym świecie ostrej konkurencji o przyciągnięcie inwestycji wysokich technologii.


Wykonajmy następny krok. Dobry ruch? Tylko pozornie. Wszystko jest pozorne, panie Premierze, na szachownicy samozadowolenia.  Drogi Pan wybuduje, autostrady w okolicy 2015 r., trasy szybkiego ruchu gdzieś po 2020 r. Podobnie jest z nauką i szkolnictwem wyższym. 


Magia 2020 roku, i zapowiedź, że wówczas MCN I NCBiR otrzymają łącznie 3 mld zł, to słaba odpowiedź na potrzeby nauki. Rzekłbym, beznadziejnie słaba. Obecne wydatki na szkolnictwo wyższe, liczone jako procent PKB, wynoszą 0,88% wobec 1,11% dwadzieścia lat temu. W tym czasie liczba studentów wzrosła pięciokrotnie (500%), kadra naukowo-dydaktyczna powiększyła się tylko o 33%, zaś bezrobocie wśród absolwentów wyższych uczelni za pana rządów dochodzi do 50%. Same sukcesy, prawda?


Nic w tych statystykach nie jest właściwe. Wszystko jest chore. W 1995 r. Sejm Rzeczpospolitej uchwałą wzywał do zwiększenia wydatków na szkolnictwo wyższe do 2% PKB (a na naukę i badania do 1% PKB). Dziś rząd koalicji PO PSL nie wydaje nawet połowy tej kwoty. Ale Pan odważnie gada, co będzie w 2020 roku? Powiem Panu, co będzie. Pan nie będzie premierem, a Bronisław Komorowski Prezydentem RP.


To żadne zmartwienie. Zmartwienie polega na tym, że nikt nie zwróci Polsce i Polakom zmarnowanych na bezdurno lat. Fakty są smutne. Polska we wszystkich rankingach szkolnictwa wyższego i nauki  – tu bez pokazywania szczegółowych tabel – znajduje się na szarym końcu krajów OECD.


Reforma nauki i szkolnictwa wyższego zabezpiecza też interesy studentów, między innymi zniesie dodatkowe, niepotrzebne opłaty nakładane na studentów przez uczelnie, na przykład za egzamin czy ocenę pracy dyplomowej. Wcześniej spełniliśmy obietnicę daną studentom, przywracając im 51-procentową zniżkę na przejazdy komunikacją publiczną.


W 1999 r. 32% studentów otrzymywało stypendia, dziś już tylko 24%. W roku akademickim 2009/2010 tylko 807 tys (ok. 41%) z ponad 1,9 mln studentów studiowało bezpłatnie, czyli nie płaciło czesnego. 460 tys znajdowało się na płatnych studiach w uczelniach publicznych, zaś 660 tys. w płatnych szkołach prywatnych. I to są fakty podstawowe. Fakty dodatkowe, lecz poza dyskusją, mówią o jakości  nauczania. Najkrócej, marne często jest toto, słowem – jest toto pod budą, wyrasta z pozoranctwa, czyli udawania, że państwo wspiera i pomaga lud pracujący miast i wsi w dziele edukacji młodzieży. Nie chwaliłbym się, bo niby czym?


Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego Barbara Kudrycka robi Pana w bambuko, gdy opowiada, że szkolnictwo wyższe rośnie w siłę. Nic nie rośnie, a raczej usycha. Przygotowane strategie dla "branży"  (Ernst & Young)  oraz projekty zmian ustaw powinny wylądować w koszu na śmieci. Tam ich miejsce. Ale nie trafiły i skwaszone mleko poronionych pomysłów urzędniczych reform znów się rozleje. 


Gorzką pigułką jest np. Art. 4, ust. 4 Ustawy projektującej zmiany w szkolnictwie wyższym.

Uczelnie współpracują z otoczeniem społeczno-gospodarczym, w szczególności w zakresie prowadzenia badań i prac rozwojowych na rzecz podmiotów gospodarczych, w wyodrębnionych formach działalności, w tym w drodze utworzenia spółki celowej(…), a także przez udział przedstawicieli pracodawców w opracowywaniu programów kształcenia i w procesie dydaktycznym.” 

Gorzką, bo praktyka, jak zawsze, w Polsce, ukształtuje własne patologie. Do istniejącego już w polskiej nauce feudalizmu i sztywnej hierarchizacji tytułów oraz stopni, rząd chce po prostu dorzucić podporządkowanie piramidy uczelnianej magnatom kapitału. Pytanie zasadne brzmi: czyjego kapitału, w czyich rękach pozostającego?

 

Kto zasiądzie w radzie, która ma być centralnym ciałem w szkolnictwie wyższym, jako przedstawiciel pracodawców? Według jakiego klucza będzie organizowany wybór (4 osób) przedstawicieli organizacji pracodawców? I co do gadania będą mieli studenci, czyli potencjalni przyszli pracobiorcy (3 osoby w radzie)? Jak to "uprzemysłowienie" Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego i Nauki ma się mieć do kierunków humanistycznych i "czystych" nauk przyrodniczych? Pytań jest sporo. Debaty zero. 

 

Znów klepniecie kulawą szkapę w zadek, z okrzykiem: jazda, naprzód! Towarzysze, litości.

 

Rysuje się model podporządkowania nauki doraźnym interesom bliżej nie określonych lobby biznesu. W tym modelu, Uniwersytet stanie się lokalną knajpą MacDonalda, profesor ubierze fartuch z logo korporacji zagranicznej, by podawać klientom kanapki  z kawą, zaś sam student awansuje na sztandarowy produkt sieci i będzie niczym hamburger, którego trzeba dostarczyć na tacy przyszłemu pracodawcy. Przerysowałem. A niby w którym miejscu? 

 

W Radzie Głównej Szkolnictwa Wyższego i Nauki zapanuje celebra. Cały system szkolnictwa zostanie uroczyście podłączony do do sieci lobbingu korporacyjnego, w której to sieci są już takie instytucje państwa jak Parlament, Rząd, czy Kancelaria Prezydenta. W mętnej wodzie tylko wybrańcy mogą  łowić ryby na wędkę. Dla reszty, hamburgery z nafaszerowanych chemią tuczników  ferm chorego państwa.

 

Odsyła Pan do lamusa klasyczny model humboldtowski  nowoczesnego europejskiego uniwersytetu, opartego na jedności dydaktyki i badań, z powodów ideologicznych i  dla wdrożenia dogmatów neoliberalnego podporządkowania dydaktyki, a więc i badań, zapotrzebowaniom doraźnie zgłaszanym przez korporacyjnych rekinów biznesu. A to poważny błąd, który może doprowadzić – de facto – do likwidacji  średniowiecznej świątyni wiedzy. W rezultacie jakość polskiej nauki obniży się jeszcze bardziej.

 

Był to rzecz jasna ostry skrót. Kończę czwartą część dialogu, z żabą nadstawiającą nogę do podkucia na salonach europejskich, ze świadomością, że do tematu przyjdzie nie raz jeszcze wrócić. Bardziej szczegółowo i konkretnie.

 
 

 

0

Piotr F.

101 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758