„Kto kontroluje wodę, kontroluje życie, a kto kontroluje życie, ten ma władzę”
Te słowa brazylijskiego teologa Leonardo Boffa są dziś bardziej aktualne, niż kiedykolwiek. Woda stała się niebieskim złotem, dobrem pożądanym na równi z ropą, tym bardziej, że rozmiar światowych zasobów wody ocenia się na mniejszy od zasobów ropy naftowe. Czy zatem możemy się spodziewać, że już wkrótce wojny naftowe mogą zostać zastąpione krwawymi konfliktami o dostęp do zbiorników wodnych? Nie wykluczone, gdyż bez tego cennego płynu życie nie jest możliwe, a jak słusznie zauważył Kofi Annan – „w odróżnieniu od ropy woda nie ma substytutów”.
Brak dostępu do wody jest przyczyną śmierci większej liczby ludzi niż toczone na całym świecie wojny. Woda, podobnie jak ropa, staje się towarem, który w dalszej perspektywie może przynieść zawrotne zyski. Dlatego międzynarodowym korporacjom, wespół z międzyrządowymi organizacjami w postaci Banku Światowego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Europejskiego Banku Inwestycyjnego zależy na komercjalizacji i prywatyzacji wody. Ale także rządy niektórych krajów, chcą sprywatyzować ujęcia wody po to, by pobierać opłaty za dostęp do niej. Powstało nawet Światowe Forum Wody, by pod humanitarnymi hasłami „walki z kryzysem w dostępie do wody” zwiększać zyski nielicznych kosztem milionów biednych mieszkańców naszej planety, nie mogących sobie pozwolić na „luksus” posiadania pitnej wody.
Czy perspektywa sprywatyzowania zasobów wody jest realna? Wydaje się, że tak. W wielu zakątkach świata taki eksperyment został już przeprowadzony. Niestety doświadczenia krajów południa, tj. np.: Argentyny, Boliwii, Tanzanii i wielu innych – pokazują, że wraz z przejęciem zaopatrzenia w wodę przez prywatne koncerny, żadne problemy nie zostały rozwiązane. Za to powstały nowe. Ceny radykalnie wzrosły, obszary wiejskie zostały zaniedbane, praktycznie nie było żadnych nowych inwestycji, a ryzykiem finansowym zostali obarczeni podatnicy. W niektórych krajach doszło z tego powodu do krwawych zamieszek. Jak chociażby w Boliwii, gdzie wodę sprywatyzowano w 2000 roku, a koncern Bechtel podniósł jej cenę o 300 procent !!!, pozbawiając dostępu do niej większości ludzi. Pod wpływem protestów społecznych zerwano jednak prywatyzacyjny kontrakt.
Mimo to neoliberalna logika lansowana przez Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, jak również Unię Europejską zakłada, że woda powinna być dostępna w sklepie, a nie w kranie. Również prywatne koncerny, takie jak np. Nestlé, które także w Polsce mają swoje zakłady (Nałęczowianka, Dar Natury), nie śpią i we własnym interesie próbują przeforsować ten pomysł. Złoty interes polega na tym, że korporacja zasysa podziemną wodę, butelkuje i sprzedaje za cenę wielokrotnie wyższą od jednostkowego wydobycia. Taki biznes to czysty zysk. Jednak dla milionów ludzi na całym świecie żyjących na granicy ubóstwa takie rozwiązanie oznacza wyrok śmierci.
Czy ma to jednak jakiekolwiek znaczenie dla światowych korporacji, które aby powiększyć zyski w "wodnym biznesie" gotowe są poświęcić życie mniej zamożnych mieszkańców naszej planety?
Ktoś powiedział, że wiek XXI będzie wiekiem wojen o wodę. Obyśmy nigdy nie musieli przekonać się o prawdziwości tych słów.
Najwiekszym zlem, na które cierpi swiat, to nie sila zlych, lecz slabosc dobrych - Charles Louis Montesquieu