Bez kategorii
Like

Więzienie w Polsce. Zioło. XXXVII

05/06/2012
427 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

Pytania bez odpowiedzi.

0


 Kontynuacja

Przed ostatnim trafieniem do więzienia zajmowałem się pisaniem piosenek, a właściwie tekstów do nich. Chyba profesjonalnie, bo dostawałem za to pieniądze. I chyba w miarę dobrze, bo miałem sporo zleceń.  To zatrudnienie znalazłem z ogłoszenia. W jakimś studio nagrań.

 

   W więzieniu pisałem, grałem i prowadziłem zespół muzyczny. Uczyłem też grać. Struny najcieńsze i już zużyte oddawałem potrzebującym, aby służyły dalej. Nadawały się znakomicie do robienia urządzeń do tatuażu.

   Odbiorca moich strun był szefem pralni. Dzięki temu miałem najlepszą pościel. Gitarzysta basowy nie dość, że nosił takie same nazwisko jak ja, to na dodatek był szefem więziennej kuchni. Perkusista był kajfusem (kucharzem). Głodny więc nie chodziłem.

   Najstarszych mieszkańców celi nazywaliśmy dziadkami. Było takich dwóch. Bardzo spokojni, nikomu nie wadzili. Nikt też się ich nie czepiał. Trafili do tego więzienia za jazdę po pijanemu. Na rowerach. Mieli coś około 1 roku więzienia. Każdy.

  Przyjaźniłem się też z pewnym dość młodym człowiekiem. Razem z żoną prowadzili prywatny biznes. Robili jakieś gliniane garnki. Od 15 lat. Interes szedł dobrze.  Płacili  podatki. Z  nikim nie wchodzili w konflikty.

    Mieli jednak pewną słabość . Obydwoje. Lubili „zioło”. Marihuanę. Od czasów kiedy się poznali. No, i policja nalazła przy nim śladowe ilości tej niedozwolonej rośliny. Dostał pół roku.

   Drugi, około 20-letni młodzieniec siedział za to samo. Miał też podobny wyrok. Był na studiach prymusem. Dobrze się zapowiadał. Teraz już nie.

   Zastanawiało mnie nie to, że to narkotyk. Tylko to, że inne,  groźniejsze narkotyki są legalne i jakoś nikogo to nie obchodzi. Bo w naszej kulturze są naturalnymi używkami. Do zaakceptowania. Alkohol i tytoń.

   Wtedy się za bardzo nad tym nie zastanawiałem. Teraz jestem wściekły. Nie lekarze lecz politycy decydują o tym co jest dla nas dobre, a co szkodliwe. Paranoja!

   Dzięki temu nie mogę mieć nawet nadziei na skuteczne leczenie. Wszystkie leki oparte na marihuanie, odpadają od razu w przedbiegach. W innych krajach lek. W Polsce szkodliwy narkotyk. Dziwne. Po przekroczeniu granicy substancja zmienia swoje właściwości. Wszystko dla mojego dobra. A już całkiem absurdalne jest to, że niektóre moje leki to wulgarne narkotyki. Uzależniające. I wszystko w porządku.

   A jeszcze bardziej mnie dziwi parę innych rzeczy. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego w medycynie  do walki z bólem są stosowane leki oparte na bardzo uzależniających opiatach, a nie  na silniejszym zielu. Dlaczego „rakowcy” umierają z głodu, bo mdłości nie pozwalają im nic zjeść, mimo, że zioło jest najlepszym lekiem na tego rodzaju dolegliwości. I do tego naturalnym.

   Te pytania mnie dręczą nie dlatego, że mam ochotę poćpać. Po prostu chciałbym  wiedzieć.

   Więc niech pozamykajmy tych wszystkich rakowców, SM-owców i innych pragnących sobie pomóc. Będziemy mieli podwójną korzyść: nie będziemy musieli ich utrzymywać i płacić za leczenie nierobów. Na pewno nie wytrzymają więziennego traktowania.

0

Mefi100

275 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758