Bez kategorii
Like

Więzienia do góry nogami

30/12/2012
470 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

W kończącym się roku spędziłem wiele godzin w kryminałach, rozmawiając z różnymi osadzonymi (dwóch z nich niebawem będzie bohaterami moich książek) i – mniej oficjalnie – ze strażnikami więziennymi. Wyniosłem z tego jedną ciekawą refleksję.

0


Refleksja dotyczy sprawności całego systemu penitencjarnego, przy czym nie chodzi mi o jego sprawność techniczną (zabezpieczenia przed ucieczkami więźniów) tylko o sens istnienia całego systemu jako takiego. Jeśli uznamy, że polski system penitencjarny ma służyć resocjalizacji to okazuje się, że w ogóle on tego zadania nie spełnia, bo większość skazanych wraca na drogę przestępczą. Cały zaś system penitencjarny boryka się z problemami, które mogłyby stać się podstawą do filmów Barei. Dla przykładu: w minionym roku nie można było przeprowadzić remontu części więzienia przy ul. Rakowieckiej, ponieważ zostało ono wpisane do rejestru zabytków (sic!) i prace wymagały zgody konserwatora. Drugą ciekawostką jest wzrastająca ilość pozwów o odszkodowania przeciwko dyrektorom aresztów i więzień, kierowanych przez byłych lub aktualnych osadzonych, którzy domagają się pieniędzy za to, że przebywali w celach niespełniających norm międzynarodowych. W skali całego kraju są to już tysiące pozwów, które angażują coraz więcej prawników więziennych (pracujących za pieniądze podatnika) i zapełniają czas i sale polskich sądów. Do tego dochodzą jeszcze inne, codzienne problemy: przestępczość wśród osadzonych, gigantyczne przeludnienie cel, braki pieniędzy na realizację zadań, małe wynagordzenia funkcjonariuszy. Wszystko to razem tworzy typowo polski urzędniczy bałagan. Eksperci, specjaliści i wszystkie inne "autorytety" rozkładają ręce i mówią, że nie da się tego problemu rozwiązać. Tymczasem rozwiązanie jest stosunkowo proste, skuteczne i łatwe do wprowadzenia.

Po pierwsze: trzeba zmienić rolę systemu penitencjarnego i przyjąć, że jego celem jest wyłącznie represja (wykonanie kary), a nie żadna resocjalizacja. Więzienie nie ma wychowywać człowieka (od wychowywania są rodzice) ani go czegokolwiek uczyć (od nauki jest szkoła) tylko być miejscem, gdzie odbywa się karę. To sprawa zasadnicza.

Po drugie: należy zmienić – i to bardzo radykalnie – prawo karne, aby ograniczyć ilość czynów karanych odsiadką. W kodeksie karnym jest szereg przestępstw bezsensownych: osławiony artykuł 212 (zniesławienie), płatna protekcja (w większości krajów niekarana), posiadanie narkotyków, czy handel nimi i wiele innych. Wszystkie te czyny winny być zdepenalizowane, podobnie jak choćby część przepisów karnych dotyczących obrotu gospodarczego. Osobiście jestem również zwolennikiem likwidacji kary więzienia za jazdę samochodem po pijanemu. Do więzienia powinno się trafiać za poważne czyny zagrażające bezpieczeństwu, a nie za bzdury.

Po trzecie: przestępstwa chuligańskie winny być karane chłostą a nie więzieniem – jak teraz. Młody człowiek przyłapany na niszczeniu przystanków, burdach stadionowych itp. – powinien zostać skazany na chłostę w miejscu publicznym. Chłosta niszczy ciało, a więzienie niszczy duszę. W więzieniu młody chuligan nauczy się przestępczego fachu i wejdzie na złą drogę. Chłosta sprawi, że młodego chuligana będzie przez kilka dni boleć dupa, co sprawi, że zastanowi się za każdym razem, kiedy przyjdzie mu znowu ochota chuliganić. Za tym przemawiają też względy ekonomiczne: taniej opłacać jednego etatowego sądowego siepacza niż utrzymywać w więzieniach tysiące młodocianych chuliganów.

Po czwarte: należy radykalnie ograniczyć stosowanie aresztów tymczasowych (zwłaszcza wydobywczych) na rzecz innych środków zapobiegawczych. Areszty winny być stosowane w przypadku poważnych przestępstw przeciwko zdrowiu i życiu, a nie z urzędu – jak ma to miejsce teraz.

Po piąte: należy podpisać z jakimś dalekim krajem (np. Nigerią czy Czadem) umowę, na podstawie której skazani w Polsce będą odbywać karę w tamtejszych obozach pracy. Tam więzień, aby zasłużyć na wyżywienie, musi dziennie wykonać określoną normę pracy i nie jest to praca lekka. Taki system z jednej strony wpaja w skazańców szacunek do pracy, z drugiej nie czyni z nich darmozjadów. A dla polskiego podatnika jest to oszczędność. W czasach kryzysu sprawa istotna.

Po szóste: należy zmniejszyć radykalnie ilość placówek penitencjarnych w Polsce (do jednej na województwo) i trzymać w nich jedynie tymczasowo aresztowanych, oczekujacych na wyrok. Placówki te powinny być sprywatyzowane – tak, jak to się zdarza w USA. Prywatni właściciele z jednej strony będą lepiej płacić funkcjonariuszom, z drugiej strony zadbają o bezpieczeństwo swoich podopiecznych, co zakończy serię "samobójstw" świadków najważniejszych afer kryminalnych w Polsce.

Naprawa polskiego systemu penitencjarnego jest więc stosunkowo prosta. Problem jednak w tym, że – mam wrażenie – nikomu nie zależy na tym, aby system ten działał dobrze. Raczej wolę polityczną upatruję w tym, aby działał źle.

 

0

Leszek Szymowski

Niezale

132 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758