Witold Gadowski, znany dziennikarz śledczy napisał powieść sensacyjną „Wieża komunistów”. To literacka fikcja, ale pełna odniesień do współczesnej Polski. Książkę czyta się łatwo i szybko co jak na debiutującego w prozie jest sporym osiągnięciem.
Dziennikarze, szczególnie śledczy, mają w Polsce problem. Wiedzą więcej niż mogą pisać. Powodów jest kilka. Po pierwsze bezpieczeństwo informatorów. Po drugie ujawnienie niewygodnych faktów dla wpływowych osób może
skończyć się utratą pracy i pozwami sądowymi. Zwykle dokonujący milionowych i miliardowych przekrętów mają w kieszeni prawników o znanych nazwiskach, którzy z kolei mają układy w sądach. To pozwala im skutecznie ustawiać wyniki rozpraw, nawet gdy pozwy są absurdalne. Czasem nawet sędzia nie musi być "ustawiony". Po prostu należy on do "rasy ludzi rozumnych", którzy piętnują oszołomów. Ujawniając największe polskie afery trzeba zadrzeć nie z jedną, z kilku, a nawet kilkunastoma wpływowymi osobami. Aby to zrobić, trzeba mieć za sobą bogate medium, które stać na procesy. Kiedyś przed laty taki był tygodnik "Wprost" pod rządami Marka Króla, który puszczał teksty ujawniające patologie zarówno lewicy, jak i prawicy. Dziś takich mediów już nie ma. Dziennikarstwo śledcze jakie znaliśmy jeszcze z połowy lat 90. umiera.
Być może lekarstwem jest to co zrobił Gadowski. Opisana przez niego historia dziennikarza, który chce ujawnić prawdę o Funduszu Budowy Gospodarki (brzmi znajomo?), na którym w okresie transformacji uwłaszczyli się politycy i ludzie służb i płaci za to ogromną cenę w postaci zrujnowania prywatnego życia, brzmi znajomo. Jednak ta historia się nie wydarzyła. Mimo to wiele wątków, postaci, a nawet dialogów zostało wziętych "z życia". Książka Gadowskiego oprócz tego, że jest bardzo dobrą powieścią sensacyjną odsłania mechanizmy funkcjonowania Polski po 1989 r. Parę osób rozpozna się w tej książce, ale za prozę, fikcyjną, nie można pozywać do sądu.
Pionierem tej metody w Polsce był Bronisław Wildstein (rekomendujący książkę Gadowskiego na okładce). W swojej książce "Dolina nicości" opisał on tzw. medialny salon przy pomocy fikcji literackiej. U Wildsteina było więcej bohaterów mających swoich odpowiedników w realnym życiu, a aluzje czytelniejsze. W przeciwieństwie do Wildsteina Gadowski skoncentrował się nie na odsłanianiu cech charakteru i motywów działań konkretnych osób publicznych, co na mechanizmach działania tajnych służb, polityków i mediów.
Wróżę tej książce status bestsellera. Rzadko się zdarza, abym blisko 500 stron przeczytał w 2 dni.
Wydawnictwo Zysk i s-ka 2012