Zaraz wyjaśnimy mechanizm rynkowy, który obniżkę stóp procentowych wiąże ze spadkiem procentów w alkoholu.
Otóż spadają stopy. Instytucje finansowe dochodzą do wniosku, że polityka zaciskania pasa ostatnich lat nie daje skutku i czas rozruszać gospodarki wzmożoną akcją kredytową. Biegniemy, więc zachęceni kolorowymi i sugestywnymi reklamami do banków, firm pożyczkowych i bierzemy ile dają. Wybiegamy z powrotem i co? Przecież nie wsadzimy tych pieniędzy na nędznie oprocentowaną lokatę, ani nie zasilimy naszego trzeciofilarowego funduszu emerytalnego (raz, że go nie mamy, a dwa dość już zaciskaliśmy pasa, robić tego nie chcemy nawet w nadziei na ciut więcej, niż głodową emeryturę) trzeba, więc konsumować.
Ale przecież ciągle w zakamarkach świadomości, z tak zwanego tyłu głowy tkwi nam ta myśl uporczywa, że kiedyś ten raj się skończy, że nawet po zrolowaniu, skonsolidowaniu, zrestrukturyzowaniu dług trzeba będzie oddać. Aby ukoić ten ból, ten lęk, który nas przenika biegniemy gdzie? No jasne, do monopolowego. I kupujemy i pijemy tzn. spożywamy. I co? I pomnóżmy ten scenariusz przez tysiąc, przez sto tysięcy, milion nawet zasilonych tanim kredytem i co? I mamy popyt. Gwałtowny, rosnący niczym himalajska lawina. I ślą sklepy, hurtownie gwałtowne prośby, ponaglające monity do producentów o zwiększenie radykalne dostaw. I co? I nic, bo niedawna zwyżka akcyzy popyt osłabiła i magazyny stoją puste, linie produkcyjne w konserwacji czekają lepszych czasów, załogi na urlopach, zarządy na Kanarach. A te żądania przychodzą niespodziewanie, więc sztaby kryzysowe u producentów główkują, jak ten popyt natychmiast zaspokoić. I co? I mają pomysł świetny – rozcieńczamy, obniżamy procent i wysyłamy, bo lud zalękniony czeka i wypije wszystko, co mu dadzą nie patrząc, co na etykiecie a i widząc nawet też wypije, bo ten lęk świadomość torturuje trzeba, więc uśpić ją, zagłuszyć i zapomnieć przynajmniej do jutra.
A dalej co? Lud pije i nic, efekt mizerny, lub wcale, więc pije więcej. Popyt wewnętrzny rośnie, gospodarka pnie się na wykresach, problemy społecznie się rozwiązują, bo pijąc słabiznę trzeźwiejemy, więc PARPA (Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych) śle optymistyczne raporty do władz. Te produkują nowe dla ludu i obwieszczają, że nareszcie dotarliśmy do celu. Mamy ożywienie i lud wyzwolony z okowów uzależnienia. Zbieramy dobre noty w instytucjach finansowych, szybujemy w rankingach.
I co?…I moglibyśmy ciągnąć tak tę opowieść, aż do znudzenia, ale czas się obudzić z tego snu, który być może spowodowany był spożyciem nadmiernej ilości normalnoprocentowego alkoholu i stwierdzić, że kac, którego doświadczamy to kac gigant, bo powiększony o gigantyczną kwotę niespłacalnego długu, który właśnie w wyniku akcji obniżki stóp narósł. Akcji, która w efekcie i tak nie przyniesie upragnionych zmian, bo po raz kolejny do źle zdiagnozowanej przyczyny kryzysu zastosowano złe panaceum.
Z pozdrowieniami red. nacz. Liber
rysownik, satyryk. Z wykształcenia socjolog. Ciągle zachowuje nadzieję