Dobroczynność to ogromny przemysł korzystający z wszelkich technik manipulacyjnych i marketingowych.
Pani Barbara Jackiewicz, matka mężczyzny, który od 25 lat leży w śpiączce, występując z apelem o eutanazję dla syna uzyskała od władz pewną pomoc. Można powiedzieć, że pani Barbara na własnej skórze poznała, czym różni się pomoc odświętna od codziennej. Dziennikarze, politycy i przedstawiciele organizacji charytatywnych ustawiali się do niej przez kilka dni w kolejce.
Przez 25 lat pani Barbara była pozbawiona zarówno z ich strony, jak i powołanych do tego służb, które finansujemy przecież z naszych podatków, najmniejszego zainteresowania. Była również pogardliwie odprawiana w wielu instytucjach i organizacjach pozarządowych, w tym w fundacjach takich jak fundacja Dymnej czy fundacja „ Budzik”.
Fundacja „Budzik” buduje za pieniądze z publicznej zbiórki szpital dla kilkorga dzieci w śpiączce, w tym dla dziecka założycielki. To znana aktorka, którą spotkało wielkie nieszczęście i nie widzę nic złego w tym, że troszczy się o własne dziecko. Jak to zresztą z prostacką bezpośredniością wyraził kiedyś Pawlak, pomoc dla własnej rodziny i przyjaciół jest najistotniejszym zadaniem każdego, w tym każdego polityka. A najlepiej pomagając innym, pomagać sobie. Dobrze to rozumiał senator Misiak, który pomagał stoczniowcom zlikwidować ich miejsca pracy, żeby móc ofiarnie im pomagać w znalezieniu następnych. Oczywiście za wielkie pieniądze.
Można również chyba przyjąć, że osoby, które dobrowolnie wspomagają fundację „ Budzik” wiedzą, co robią, choć niewątpliwie wysyłając, w ramach odświętnej dobroczynności, swoją złotówkę przez telefon, budują najdroższe łóżka szpitalne świata.
Zjawisko odświętnej dobroczynności jest stare jak świat i zupełnie zrozumiałe.
O wiele łatwiej wrzucić parę złotych do puszki WOŚP niż ugotować obiad dla chorej sąsiadki. Dobroczynność to ogromny przemysł korzystający z wszelkich technik manipulacyjnych i marketingowych w tym, z ludzkiej potrzeby publicznego pokazywania się i ocierania się o osoby znane. Po reklamowanego przez TV psa z wypadku ustawiają się kolejki osób, które nigdy nie podniosłyby go z ulicy. Z tych samych przyczyn kwestujący na Powązkach uzyskują kwoty wprost proporcjonalne do czasu prezentowania się przez nich w telenowelach.
Dla polityków, a przede wszystkim żon polityków dobroczynność to również bezpieczna forma autoprezentacji. Szczególnie użyteczne są tu chore dzieci, bo ich interes zamyka usta krytykom.
Jeżeli ktoś próbuje zapytać na przykład o sens organizowanych przez Owsiaka zbiorowych imprez dla młodzieży, połączonych z nadużywaniem alkoholu i tarzaniem się w błocie, albo interesuje się, kto i z jakich pieniędzy remontował dla niego pałac na Mazurach, jako argument pada zawsze liczba zakupionych przez jego fundację respiratorów i tomografów. Dyskutanci nie rozumieją, że za tomografy i respiratory płacą poprzez składkę zdrowotną i za skandaliczną należy uznać sytuację, w której w cywilizowanym kraju, życie i zdrowie małych pacjentów ma zależeć od fantazji i dobrej woli jednego człowieka, nawet człowieka orkiestry. Nie chcą również zrozumieć, że gdyby sprzedać czas antenowy ofiarowywany za darmo Owsiakowi i dochody z tej sprzedaży przeznaczyć na wyposażanie dziecięcych szpitali, efekt finansowy byłby zapewne wielokrotnie większy.
I zasada termodynamiki w fizyce to inaczej niemożliwość perpetum mobile pierwszego rodzaju. Nie istnieje urządzenie, które produkuje więcej energii niż samo pobiera, nie da się wytwarzać energii z niczego. Podobna zasada w życiu społecznym, (w sformułowaniu Anglików) mówi, że nie istnieje darmowy lunch. Za wszystko ktoś musi zapłacić.
II zasada termodynamiki bywa formułowana jako niemożliwość perpetum mobile II rodzaju. Niemożliwe jest korzystanie z energii rozproszonej, na przykład z energii ruchu cząstek pary wodnej, bez specjalnego urządzenia zwanego silnikiem. W życiu społecznym zachodzi ścisła analogia. Rozproszoną energię społeczną jakiś silnik, na przykład fundacja Owsiaka, musi zamienić na prace użyteczną. Silniki cieplne charakteryzuje sprawność definiowana jako stosunek energii uzyskanej do energii włożonej. Instytucje społeczne i charytatywne też mają określoną sprawność. Na przykład sprawność Unicefu jest rzędu 3% , bo jak wynika z oficjalnych sprawozdań 97% zdobytych funduszy instytucja ta przeznacza na cele wewnętrzne a nie statutowe: na pensje personelu, podróże, wynajem lokali, reklamę. Dlatego nigdy nie przyszłoby mi do głowy wspieranie tej znanej instytucji charytatywnej. Podejrzewam, że WOŚP ma sprawność tego samego rzędu lub niższą.
Obrońcy Owsiaka podnoszą zawsze wychowawcze znaczenie jego działalności. Tymczasem tak naprawdę pedagogika społeczna w wydaniu WOŚP to antypedagogika. Uczy młodych ludzi jak można zabłysnąć i wspaniale się bawić zasłaniając się szlachetnym celem. Ma tyle wspólnego z uczeniem empatii i współczucia, co siusiająca lalka z nauką opieki nad dzieckiem lub elektroniczny piszczący piesek z miłością do zwierząt. Wątpię czy ktoś z młodych ludzi biegających po mieście z puszką ( i często wyciągających z tej puszki pieniądze w bramie) byłby skłonny siedzieć w nocy z umierającym dzieckiem. A przecież jest cała armia bezimiennych wolontariuszy, którzy to robią nie oczekując nagrody ani poklasku.
Gdyby firmy i banki, które w ramach reklamy futrują organizację Owsiaka policzyły ile z ich ( a pośrednio naszych) pieniędzy idzie, zamiast na respiratory, na hałaśliwe imprezy, stałoby się jasne, że gra nie jest warta świeczki.
Za czasów II Rzeczpospolitej powstał komitet społeczny zbierający pieniądze na budowę polskiego sterowca. Bale i przyjęcia, podczas których przeprowadzano zbiórki, kosztowały więcej niż zebrana na ten szlachetny cel suma. Rząd, aby uniknąć skandalu pokrył manko.
Przypominam o tym ku rozwadze.