Wybrałem wczoraj wieczór z Śląskiem zamiast upojnej nocy z dziewczyną.I się nie zawiodłem. To była moja najwspanialsza noc z polską drużyną od dłuższego czasu. A dziewczyna już o wszystkim wie, i już nie ma o nic żalu.
Dawno kibice wrocławskiego klubu nie mieli takich emocji,bo też dawno Śląsk nie występował w Europejskich Pucharach. I to wszystko za sprawą niezawodnego Oresta Lenczyka , którego oślepiajaca siwizna oraz wyraźne zmarszczki na twarzy, przypominają nam, że ów trener nie zalicza się już do młodych , perspektywicznych, świetnie rokujących . Jak widać w zawodzie trenera wiek nie gra roli, a Lenczyk jest tego doskonałym przykładem. Kilka lat temu osiągnął podobny sukces z Bełchatowem, też zdobył wicemistrzostwo. Zresztą podobieństwa nie ograniczają się wyłącznie do osoby trenera, w Śląsku przecież grają: Mateusz Cetnarski oraz Dariusz Pietrasiak , byli zawodnicy Bełchatowa. Wówczas wojaże po Europie Lenczykowi się nie udały, jego zespól trafił na bogatszych z Ukrainy i szybko został pozbawiony złudzeń, a i sytuacja w lidze szybko się pogorszyła. Tym razem będzie inaczej, tym razem nestor polskiej myśli trenerskiej nie odpuści sobie tak szybko. Zbyt dobrze mu idzie, najpierw wyeliminowali niebezpiecznych Szkotów z Dundee, a teraz po dramacie i karnych ( które są zawsze loterią) Bułgarów z Sofii. Kto wie może to ostatni moment na wielki sukces w jego karierze ?
Jego zespół prezentował się naprawdę świetnie. Jestem pod wrażeniem organizacji gry oraz przygotowania taktycznego. Lenczyk ustawił zespól w taktyce 4-5-1 , z najbardziej wysuniętym Diazem, oraz grającym za jego plecami Milą. Ten ostatni jest w znowu w reprezentacyjnej formie i jest czołową postacią swojej drużyny. Pamiętam, że właśnie w taki sam sposób Arsene Wenger ustawiał swój Arsenal, wówczas młody Arsenal był objawieniem Ligi Mistrzów i dotarł , aż do samego finału., gdzie musiał uznać wyższość "Barcy". Podobnie jak Arsenal, Śląsk potrafił wykorzystać przewagę w środku pola i bez problemu stwarzał sobie sytuację. Nerwówka była niepotrzebna, Śląsk powinien skończyć to wcześniej. Ale „oliwa zawsze jest sprawiedliwa, i na wierzch wypływa” – ostatecznie wygrał lepszy.
Zachwycanie się samym awansem nie jest dla mnie najważniejsze. Moją uwagę w szczególności przykuła mądrość oraz solidność tego zespołu. Na co go stać ? Co osiągnie ?
Nie umiem na razie na to pytanie odpowiedzieć, wiem na pewno, że oprócz dobrej gry, Śląsk posiada dobry skład. Voskamp, Madej – takich rezerwowych każdy chciałby mieć swoim składzie. Choć osobiście, wolałbym, aby Voskamp wybiegał w pierwszym składzie, ale cóż ja mogę.
Na sam koniec chciałbym zwrócić uwagę na przygotowanie fizyczne zespołu. Mecz był naprawdę długi, i z pewnością wyczerpujący, a pomimo to polscy piłkarze zamiast biegać z jęzorami na wierzchu i nerwowo szukać własnego pulsu, grali na równym poziomie przez całe spotkanie. Niebywałe ! To dlatego, wykonywali tak pewnie rzuty karne, nie uginały im się nogi z ze zmęczenia, a i sił starczyło, żeby porządnie kopnąć piłkę. Nie ma nic w tym zaskakującego, każda drużyna Lenczyka zawsze tryskała energią i świeżością. Chyba żaden Polski trener nie potrafi tak fizycznie przygotować zespołu jak on.
Niewątpliwym bohaterem spotkania został Kelemen, bramkarz Śląska. Zawsze tak jest jeżeli bramkarz obroni kilka strzałów w trakcie serii rzutów karnych, a jego zespół ostatecznie zwycięży. Chłopaki z Canal Plus powinni być zadowoleni, w końcu uznali go za najlepszego bramkarza poprzedniego sezonu. Brawo !
Teraz czas na ligę, nie będzie łatwo, ponieważ żadna drużyna na świecie mając w nogach ponad 120 minut gry nie potrafi zagrać na 100 % swoich możliwości. Barcelona czy Manchester United tracą najwięcej punktów w lidze, właśnie po ciężkim tygodniu z Champions League. To nie jest przypadek! Ale zadanie nie należy do tych najtrudniejszych, ponieważ , do Wrocławia przyjeżdża ŁKS. I nawet gdyby zawodnicy Ślaska wrócili dopiero z frontu wojennego, to powinni sobie poradzić.