W dobrym przedstawieniu operowym wszystko powinno być dobre – muzyka, libretto, śpiew, gra aktorska, kostiumy, scenografia i reżyseria.
Opera to sztuka, jakbyśmy dziś powiedzieli, multimedialna. W dobrym przedstawieniu operowym wszystko powinno być dobre – muzyka, libretto, śpiew, gra aktorska, kostiumy, scenografia i reżyseria. Lubię operę, bo opowiada historie i czyni to łącząc niemal każdy rodzaj sztuki. To oczywiście ma pewne konsekwencje. Nie da się z nią zrobić wszystkiego. Współcześni reżyserzy mają manię „odczytywania na nowo”, „uwspółcześniania” i „dostosowywania do współczesnej wrażliwości”, co samo w sobie nie musi być złe, ale niestety oznacza najczęściej nadawanie utworowi dokładnie odwrotnego znaczenia niż zamierzał autor. To jest wystarczająco nieznośne w teatrze dramatycznym, ale w teatrze operowym bardzo często kończy się katastrofą. O ile da się, zmieniając sposób interpretacji słów przez aktora, wycinając i przestawiając fragmenty, z dramatu średniowiecznego księcia duńskiego zrobić dramat pracownika współczesnej korporacji, o tyle w operze na przeszkodzie staje muzyka. Tutaj nie można wyciąć żadnej frazy i nie da się zmienić nastroju. Oczywiście można kazać śpiewakom wykonującym duet miłosny kopać się po kostkach, ale muzyka pozostanie liryczna i nic z tym nie da zrobić, chyba że jest się Grzegorzem Jarzyną, który do „Cosi fan tutte” dodał fragmenty muzyki zespołu Boney M…
Dość narzekania, czas przejść do porównań. Oczywiście to, co ja uważam za piękne przedstawienie, może kogoś mdlić, a to, co mi się nie podoba, może innych zainteresować. Moje gusta są dość proste i bardzo tradycyjne. Tak, czy inaczej, muzyka będzie dobra.
Nie zamierzam przedstawiać tu najgorszych przykładów chybionych przedstawień operowych, jakie można znaleźć na Youtube, bo ta notka ma służyć rozrywce, a nie umartwieniu. Zacznę jednak od fragmentu, który sprawia, że mam ochotę rwać sobie włosy z głowy, bo co prawda z jednej strony mamy naszego znakomitego rodaka, Mariusza Kwietnia, w pięknej operze Donizettiego, ale z drugiej strony, czy ktoś może mi wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego żołnierz zabrał ze sobą na plażę swoją sekretarkę? I odkąd żołnierze w ogóle mają sekretarki? Dlaczego na tejże plaży stoi wanna, w której siedzi kobieta w ślubnej sukni? Dlaczego w tamtej starej łodzi jest jakiś związany nieszczęśnik? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi…
Jak już pisałam w jednej z wcześniejszych notek, „Napój miłosny” opowiada o biednym wieśniaku Nemorino, zakochanym w zamożnej i pięknej Adinie. Adina lubi flirtować i oto nadarza się nowa okazja – do wioski przybył oddział żołnierzy, z samochwałą Belcore na czele. Belcore jest przekonany, że żadna kobieta nie może mu się oprzeć – wszak jest sierżantem! Adinę trochę to śmieszy, a trochę gniewa, a Nemorino cierpi męki zazdrości.
Belcore
Adina
Giannetta e Coro
Nemorino
Belcore
Adina
Giannetta e Coro
Nemorino
Belcore
Adina
Nemorino
Belcore
Adina
Nemorino
Giannetta e Coro |
Belcore
Adina
Gianetta i chór
Nemorino
Belcore
Adina
Gianetta i chór
Nemorino
Belcore
Adina
Nemorino
Belcore
Adina
Nemorino
Gianetta i chór |
Mariusz Kwiecień jako Belcore,Norah Ansellem jako Adina, Roberto Aronica jako Nemorino w scenie z opery „Napój miłosny” („L’elisir d’amore”,1832 ) Gaetano Donizettiego. Reżyseria Guy Joosten.
Dla kontrastu – inna scena z tej samej opery, w innej inscenizacji. Od razu lepiej!
Nemorino kupił od wędrownego szarlatana „napój miłosny”. Wystarczy wypić butelkę, a następnego dnia wszystkie kobiety padną ci do stóp! Nemorino nie dba o miłość innych kobiet, myśli tylko o Adinie. Nie zdaje sobie sprawy, że tajemniczy eliksir jest w rzeczywistości winem. Adina nie rozumie, dlaczego Nemorino zdaje się ją ignorować i dlaczego jest tak podejrzanie zadowolony…
Nemorino
Adina
Nemorino
Adina
Nemorino
Adina
Nemorino
Adina
Nemorino
Adina
Nemorino
Adina
Nemorino
Adina |
Nemorino
Adina
Nemorino
Adina
Nemorino
Adina
Nemorino
Adina
Nemorino
Adina
Nemorino
Adina
Nemorino
Adina |
Anna Netrebko i Rolando Villazon śpiewają duet Adiny i Nemorina "Caro elisir! sei mio!…Esulti pur la barbara." Reżyseria Otto Schenk.
Następny przykład to przedstawienie co prawda przeniesione w późniejszą epokę, ale przygotowane starannie, z dobrą scenografią i kostiumami oraz gwiazdorską obsadą. Co z tego, skoro wyreżyserowane „obok” treści opery?
Zagadka dla tych, którzy nie znają treści „Wesela Figara” – o czym śpiewają ci państwo?
Anna Netrebko i Ildebrando D’Arcangelo śpiewają duet Zuzanny i Figara „Cinque… dieci… venti… trenta…” z opery „Wesele Figara” („Le nozze di Figaro”, 1786 ) Wolfganga Amadeusza Mozarta. Reżyseria Brian Large.
A teraz ta sama scena w innej inscenizacji – czyż nie łatwiej zrozumieć o co chodzi?
Feruccio Furlanetto i Dawn Upshaw w tej samej scenie. Reżyseria Michael Hampe.
Nie istnieje chyba taka konieczność, ale i tak wyjaśnię. Figaro i Zuzanna to para służących w pałacu hrabiego Almavivy. Jest ranek dnia ich ślubu. Figaro mierzy, czy w przydzielonym im pokoju zmieści się małżeńskie łoże, a Zuzanna przymierza ślubny welon.
Figaro Susanna Figaro Susanna e Figaro |
Figaro Zuzanna Figaro Zuzanna i Figaro |
A teraz fragment przedstawienia, do którego właściwie nie powinnam się przyczepić. Aria torreadora z „Carmen” jest jedną z moich ulubionych, a Ildebrando d’Arcangelo wykonuje ją znakomicie. W dodatku zachowuje się i jest ubrany jak prawdziwy torreador, no i siedzi na prawdziwym koniu! Mówiłam, że mam prosty gust… Jest tylko jeden problem. Torreador Escamillo jest przystojny, sławny i zamożny. Mężczyźni mu wiwatują, a kobiety go wielbią. Wśród fetującego go tłumu znajduje się sporo atrakcyjnych niewiast. Jakim cudem więc Escamillo zwraca uwagę na jakąś rozmemłaną, zmęczoną życiem ulicznicę? A, przepraszam, to przecież Carmen – kobieta, za którą mężczyźni byli gotowi pójść na koniec świata… Nie prowadziła się najlepiej, to fakt. Potrafiła być bardzo wyzywająca, też prawda. Do portowej dziewki było jej jednak daleko…
Francuski znam za słabo, żeby tłumaczyć arie z Carmen, więc tylko streszczę:
Torreador Escamillo opisuje przebieg corridy. Opowiada o podekscytowanym tłumie wypełniającym arenę i o szarżującym byku, który zabija konia pikadora. Toreador musi mieć się na baczności, zwłaszcza, że z góry patrzą na niego czarne oczy, w których czyta obietnicę miłości…
Ildebrando D’Arcangelo śpiewa arię Escamilla „Votre toast” z opery Georges’a Bizeta "Carmen" (1875). Reżyseria Francesca Zambello.
Dla kontrastu – Habanera ze starej filmowej adaptacji „Carmen” z 1967 roku. To prawda, że Carmen jest tu zbyt czyściutka i elegancka jak na robotnicę, ale przy całej umowności inscenizacji nie mamy problemu ze zrozumieniem, jaki wpływ wywiera na mężczyzn. Przecież to słychać w muzyce… Na marginesie wspomnę, że śpiewająca tu Grace Bumbry wsławiła się tym, że była pierwszą czarną śpiewaczką, którą zaproszono na festiwal wagnerowski do Bayreuth. Wystąpiła w partii Wenus w "Tannhäuserze" w 1961 roku, zyskując przydomek "Czarnej Wenus".
Carmen – Cyganka pracująca w fabryce cygar mówi, jak według niej wygląda miłość. Miłość to niesforny ptak, cygańskie dziecię. Nie uznaje żadnych praw, jest zmienna i nieprzewidywalna. Carmen kocha tego, kogo chce i tylko wtedy, kiedy sama chce. Nie ulega namowom, sama wybiera kochanków i sama ich porzuca. I dodaje – jeśli cię pokocham, to się strzeż!
Grace Bumbry śpiewa habanerę "L’amour est un oiseau rebelle" z opery "Carmen". Reżyseria Herbert von Karajan (!)
I jeszcze na koniec fragment „Kopciuszka” Rossiniego. To opera komiczna na podstawie baśni, więc fantazyjność strojów i scenografii jest jak najbardziej na miejscu. We wszystkim trzeba znać jednak umiar. Oto ta sama scena z dwóch przedstawień. W obydwu kostiumy są przerysowane i humorystyczne. W pierwszym jednak wygląda to zwyczajnie głupio (no i po co te szczury?), a drugie po prostu uwielbiam 🙂
W tej operze baśń o Kopciuszku uległa pewnej modyfikacji. Książę Ramiro szuka żony, ale nie zależy mu na kobietach zainteresowanych jego majątkiem i tytułem, więc zamienił się miejscami ze swoim sługą Dandinim. Poza tym dowiedział się od swojego doradcy, Alidora, który wybrał się na zwiady w przebraniu żebraka, że jedna z córek barona Don Magnifico jest nie tylko piękna, ale również mądra i dobra. To oczywiście Kopciuszek, pasierbica barona, bardzo źle traktowana przez jego złośliwe córki. Książę wyprawił bal, na który zaprosił wszystkie panny, ale poprosił Dandiniego, żeby zwrócił szczególną uwagę na córki barona. Dandini niestety nie ma dobrych wieści – to próżne i głupie panny.
Warto zwrócić uwagę na typowy dla Rossiniego humorystyczny aspekt duetu Ramira i Dandiniego – im dłużej się uciszają, tym głośniej śpiewają…
Ramiro
Dandini
Ramiro
Dandini
Ramiro
Clorinda
Tisbe
Clorinda e Tisbe
Clorinda
Tisbe
Dandini
Clorinda e Tisbe
Dandini
Clorinda e Tisbe
Ramiro
Clorinda e Tisbe
Clorinda
Tisbe
Clorinda e Tisbe
Ramiro e Dandini |
Ramiro
Dandini
Ramiro
Dandini
Ramiro
Clorinda
Tisbe
Clorinda i Tisbe
Clorinda
Tisbe
Dandini
Clorinda i Tisbe
Dandini
Clorinda i Tisbe
Ramiro
Clorinda i Tisbe
Clorinda
Tisbe
Clorinda i Tisbe
Ramiro i Dandini |
Juan Diego Flórez jako don Ramiro, David Menéndez jako Dandini, Itxaro Mentxaka jako Tisbe i Cristina Obregón jako Clorinda w scenie z opery „Kopciuszek” („Cenerentola”, 1817) Gioacchino Rossiniego. Reżyseria Joan Font.
Raul Gimenez jako don Ramiro, Alessandro Corbelli jako Dandini, Laura Knoop jako Clorinda, Gill Grove jako Tisbe w tej samej scenie. Reżyseria Brian Large.
Zapraszam za tydzień!