WARTOŚCI
Like

Wiara i propaganda ważniejsze od armat

06/04/2013
1193 Wyświetlenia
1 Komentarze
22 minut czytania
Wiara i propaganda ważniejsze od armat

Żyjemy w epoce nowoczesnych mitów. Z jednej strony wmawia się nam, że wiara, chrześcijaństwo, katolicyzm to ciemnogród, opium dla ludu, trucizna antagonizująca społeczeństwo i przyczyna niepotrzebnej daniny krwi w agresywnych wojnach religijnych. Z drugiej „czarny PR” i „marketing szeptany” kojarzą się nam z nowoczesnymi narzędziami społecznymi, jeśli nie rodem z epoki Internetu, to najwyżej z czasów, gdy wielkie korporacje i propaganda polityczna nauczyły się korzystać z takich wynalazków jak kino, radio, telewizja, telekomunikacja i powielacz. Nic bardziej mylnego. Było wszak takie siedemnastowieczne zdarzenie, w skutek którego rozbity naród się zjednoczył i Polska przetrwała inwazję największego ówcześnie imperium europejskiego. Nastąpiło to właśnie dzięki połączeniu naszej żarliwej wiary z umiejętnym zastosowaniem czarnego PR-u na dworach Europy, w kręgach rodzimej szlachty i u […]

0


Żyjemy w epoce nowoczesnych mitów. Z jednej strony wmawia się nam, że wiara, chrześcijaństwo, katolicyzm to ciemnogród, opium dla ludu, trucizna antagonizująca społeczeństwo i przyczyna niepotrzebnej daniny krwi w agresywnych wojnach religijnych. Z drugiej „czarny PR” i „marketing szeptany” kojarzą się nam z nowoczesnymi narzędziami społecznymi, jeśli nie rodem z epoki Internetu, to najwyżej z czasów, gdy wielkie korporacje i propaganda polityczna nauczyły się korzystać z takich wynalazków jak kino, radio, telewizja, telekomunikacja i powielacz.

Nic bardziej mylnego. Było wszak takie siedemnastowieczne zdarzenie, w skutek którego rozbity naród się zjednoczył i Polska przetrwała inwazję największego ówcześnie imperium europejskiego. Nastąpiło to właśnie dzięki połączeniu naszej żarliwej wiary z umiejętnym zastosowaniem czarnego PR-u na dworach Europy, w kręgach rodzimej szlachty i u prostych żołnierzy. Zbiegł się on z plebejskim marketingiem szeptanym, czyli plotką. Ta mieszanka wybuchowa wywołała obronną wojnę religijną, której nie chciał okupant. Punktem przełomowym było Boże Narodzenie 1655 roku.

Pierwszy element układanki

Podczas Potopu Szwedzkiego, bo o tych czasach mówimy, miało miejsce bardzo nieestetyczne zdarzenie. W listopadzie 1655 roku oddział lekkiej rajtarii szwedzkiej poszukujący swoich kolegów, którzy nie wrócili z działań rekwiracyjnych natknął się w lesie koło Nowego Miasta nad Pilicą na makabryczne pobojowisko. W świeżym śniegu leżały nagie ciała rajtarów wśród wnętrzności i krwi. Wszystkie ciała ludzi i koni były dosłownie wypatroszone. Tyle pozostało, po szwedzkim oddziale pacyfikacyjnym, który pustoszył okoliczne wioski, paląc, gwałcąc i ograbiając je ze wszystkich dóbr, które wydały się żołnierzom przydatne, w tym ze wszystkich zgromadzonych zapasów na zimę. Zdesperowani chłopi, którzy do tej pory nie podejmowali działań odwetowych przeciwko uzbrojonym po zęby żołnierzom, ubranym dziwacznie i posługującym się niezrozumiałym językiem tym razem postąpili inaczej. Zdesperowani, chwytając wszelkie ostre narzędzia, jakie mieli pod ręką urządzili zasadzkę na obładowane wozy i pędzone bydło, chronione przez kilkunastu wąsatych jeźdźców w wielkich kapeluszach. Nie mieli wyboru, musieli odzyskać, co swoje, gdyż zaczęła się zima, a bez zapasów i inwentarza całej osadzie przyszłoby umrzeć z głodu. Nie wiemy jak wielu było tych mężczyzn i skąd dokładnie, wiemy natomiast, że musieli być bardzo mocno zdeterminowani, aby bez wyszkolenia wojskowego, pieszo i byle czym zaatakować konny oddział bojowy najlepszej armii świata. Każdy z eskortujących dobytek żołnierzy chroniony był przez zbroję, posiadał rapier, muszkiet oraz dwa pistolety, z których umiejętnie strzelał. Ten jeden, ważny raz atuty Szwedów nie ostudziły zapału chłopów. Podczas strasznej walki w kotle, z którego nie wydostał się żaden jeździec cięto głowy, ramiona, konie. Cięto i brzuchy, z których ku zaskoczeniu chłopów zaczęły się wysypywać precjoza. Szwedzi mieli w żołądkach i jelitach złote monety, kamienie szlachetne, pierścienie, a nawet wisiory i brosze. Zwycięski polski chłop, zaskoczony niezwykłym odkryciem wytrzebił wnętrzności wszystkich zabitych i rannych, a nawet koni. Potem chłopi udali się do okolicznych miasteczek i na targowiska, gdzie trwonili i przepijali zdobyty majątek opowiadając wszystkim jak bardzo opłaca się napadać na Szwedów. Nie żeby odzyskać dobytek, ale żeby się dorobić. Ta plotka wywołała reakcję lawinową. Niebawem na coraz większym terenie zaczęły się napady chłopów na oddziały najeźdźcy. Chłopi przestali się bać, a Szwedzi zaczęli. Nie rozumieli, kto ich atakuje, bo brak było żywych światków. Nie rozumieli agresji i makabry, jakiej nie doświadczyli nawet podczas Wojny Trzydziestoletniej. To z jej czasów mieli zwyczaj połykania kosztowności przed akcją. Po wzięciu do niewoli lub ograbieniu rannego, pomagały one opłacić medyka, zapłacić za żywność, ubranie, wykupić się, przetrwać. Nikt jednak wtedy nie patroszył zabitych i rannych. Teraz wielu żołnierzy zaczynało się bać. Chłopi szeptali miedzy sobą, że się opłaca, a żołnierze Szwedzcy, że walczą z demonami, z diabłem. Działali coraz brutalniej, co tylko wzmagało agresję łupionych. Rozpoczął się swoisty opór plebejski przed okupantem, wiążący coraz więcej sił szwedzkich przy działaniach aprowizacyjnych. Marketing szeptany przynosił militarny efekt.

Potop

II Wojna Północna pomiędzy Szwecją, a Polską rozpoczęła się 21 lipca 1655 roku, kiedy to feldmarszałek Arvid Wittenberg wkroczył z Pomorza do Wielkopolski. Przyczyny konfliktu nie były zbyt złożone. Po zakończonej w 1648 r i wygranej przez Szwedów Wojnie Trzydziestoletniej Karol X Gustaw musiał zmierzyć się z problemem powracającego żołdactwa, który doprowadził do zapaści gospodarczej Szwecji i wydrenowania królewskiej kasy. Szwecja od kilkudziesięciu lat była nastawiona na gospodarkę wojenną, żyjąc z łupów i utrzymując swoje wojska kosztem mieszkańców ziem, na których prowadziła walki. Osłabiona wojnami kozackimi i wojną z Rosją Polska zdawała się odpowiednim kandydatem do agresji.  Zwłaszcza, że wciąż formalnie była w stanie wojny ze Szwecją jeszcze od czasów Zygmunta III Wazy i Władysława IV przerwanej rozejmem w Sztumskiej Wsi. Atak na Polskę, wpisywał się w geopolityczny plan Karola Gustawa utworzenia z Bałtyku morza wewnętrznego dla imperium, które miało sięgać od Morza Północnego do Kaspijskiego. O wojnę z Polską zabiegał przez trzy lata zdrajca Hieronim Radziejowski, magnat spokrewniony z Sobieskimi, były Podkanclerzy Koronny, banita i infamista za spiskowanie z Chmielnickim. W ten sposób chciał doprowadzić do odzyskania odebranego mu majątku. Oficjalnym powodem najazdu, był spór pomiędzy Janem Kazimierzem a Karolem Gustawem o prawa do Korony Szwedzkiej. Sprowadzenie konfliktu do „Wojny Dwóch Wazów” miało ustrzec protestanckich Szwedów przed zarzutem prowadzenia wojny religijnej i doprowadzić do opowiedzenia się magnaterii i szlachty Polskiej po stronie Wazy szwedzkiego, słynnego Boga Wojny, który miał zastąpić nieudolnego Jana Kazimierza i rozprawić się z agresywnymi wschodnimi sąsiadami.

Rozpoczęta w tym duchu wojna militarna i propagandowa już od początku zaczęła przynosić korzystne dla Szwecji efekty. 25 lipca Wittenberg zmusił do poddania się w bitwie pod Ujściem stawające bez przekonania pospolite ruszenie, potem w cywilizowany sposób rozpuścił do domów polskie wojska i bez walki wkroczył do Poznania. 14 sierpnia pod Tuczynem do Polski wkroczył sam Król Karol X Gustaw i łącząc wojska szukał walnego rozstrzygnięcia z Królem Janem Kazimierzem, który wyjechał mu na spotkanie udając się z Warszawy do Łęczycy, organizując pod Piątkiem obóz i koncentrację wojsk. 2 września doszło do przegranej przez nas bitwy pod Sobotą, gdzie 25 tysiącom Szwedów drogę zastąpiło 12 tysięcy wojsk polskich pod dowództwem Aleksandra Koniecpolskiego. Sześć dni później Szwedzi bez walki wkroczyli do niebronionej Warszawy. Ostatnią bitwę Król Polski wydał Karolowi Gustawowi pod Żarnowem 16 września, gdzie udało mu się dzięki ulewie oderwać od Szwedów z częścią wojsk, by przez Kraków udać się do swoich majątków na Śląsk. Poza granice Rzeczpospolitej. Potem jeszcze opór na Mazowszu próbowali stawiać Lanckoroński i Krasiński. Zwycięską kampanię Szwedzi sfinalizowali podbiciem Prus Królewskich bez Gdańska. Malborka i Pucka bronionych przez wojewodę malborskiego Jakuba Weyhera oraz zdobyciem Krakowa –  Stefan Czarnecki wynegocjował wymarsz garnizonu z bronią i honorami. Gdy atakowany ze wschodu przez Rosjan i z północy przez Szwedów Książe Janusz Radziwiłł w dniu 20 października w Kiejdanach zerwał z Koroną i uznał Karola X Gustawa za prawowitego Króla w rękach Szwedzkich już była Wielkopolska, Mazowsze, Małopolska, część Prus Królewskich i Inflanty, a jego zwierzchnictwo uznała większość polskiej magnaterii i szlachty. Wydawało się, że Polska podbita, szlachta „kupiona”, wojska zdziesiątkowane, Król Jan Kazimierz wyrzucony, a społeczeństwo bierne, więc nic złego dla Szwedów się już nie może wydarzyć. W tych okolicznościach wcześniej wstrzymywane garnizony rozpoczęły łupienie.

Błąd wizerunkowy

Przysłowiowej obrony Częstochowy nie było. Oblegana bowiem nie była Częstochowa, której rajcy uznali zwierzchnictwo Karola Gustawa i otworzyli bramy miasta, ale Jasna Góra, czyli klasztor Paulinów, przeora Augustyna Kordeckiego. Było to najświętsze miejsce Rzeczpospolitej, słynące z Cudownego Obrazu Matki Boskiej, uzdrowień i bogatego skarbca.

Pierwszą próbę złupienia Klasztoru Jasnogórskiego podjął już 8 listopada czeski awanturnik, a szwedzki generał major Jan hrabia Wejhard Wrzesowicz. Na czele 200-osobowego oddziału próbował wedrzeć się przez otwarte wrota, jednak został wyparty przez niemniej liczny garnizon obronny. Po tym incydencie Cudowny Obraz został w tajemnicy wywieziony z Klasztoru, a na jego miejsce umieszczono kopię. Druga próba została podjęta kilka dni później przez korpus szwedzkiego generała i urzędnika Burcharda Müllera, który otrzymał zadanie przerwania linii komunikacyjnych pomiędzy znajdującym się na Śląsku Janem Kazimierzem a oddziałami w Małopolsce i Prusach, które nie przeszły na szwedzką stronę i dalej prowadziły walkę.

Muller podszedł pod Jasną Górę z uchwałą rajców częstochowskich o oddaniu się pod jurysdykcję Karola Gustawa. Kordecki, który wcale nie miał ochoty na wpuszczanie wojsk do Klasztoru posłużył się fortelem i odmówił otwarci bram tłumacząc, że to domena kościelna i jego uchwała rajców nie obowiązuje. Z dniem 18 listopada dwutysięczny korpus Müllera, wraz z kilkoma polskimi pułkownikami (m.in. Janem Sobieskim) rozpoczął obleganie Jasnej Góry. Były to działania rachityczne i bez przekonania, ponieważ jako wzorowy urzędnik zbiurokratyzowanego państwa szwedzkiego postanowił poczekać na opinię prawników odnośnie z Warszawy. Poza tym nie posiadał dział oblężniczych. Paradoksalnie artyleria i puszkarze na murach byli groźniejsi i bardziej śmiercionośni dla oblegających, niż wojska szwedzkie dla oblężonych. Fakt ataku protestanckich Szwedów na Sanktuarium Jasnogórskie miał jednak miejsce i polskie służby dyplomatyczne skupione wokół Jana Kazimierza postanowiły to wykorzystać. Międzynarodowy czarny PR przeciwko Szwedom rozpoczął się w ówczesnym sercu Europy, czyli w Paryżu. Dzięki Królowej Ludwice Marii Gonzadze, małżonce Króla Jana Kazimierza, która była Damą Dworu Króla Słońce Ludwika XIV. Wciąż liżąca rany po Wojnie Trzydziestoletniej zachodnia Europa dowiedziała się, że oto w Polsce protestancki Karol Gustaw rozpoczyna nową wojnę religijną atakując katolików i kościoły. Jako przykład służył rozpoznawalny w świecie Klasztor na Jasnej Górze, pełen pątników i wiernych, broniący się przed nawałą innowierców.

Był to poważny cios wizerunkowy dla Karola Gustawa. Jego kanclerz Oxenstierna donosił o kolejnych odmowach udzielenia kredytów na wojnę i o pojawiających się problemach w handlu morskim. Na domiar złego coraz więcej dowódców i szlachty polskiej zrywało współpracę ze Szwedami, nie chcąc stawać po stronie protestanckiej przeciwko swojej wierze. Doszło do tego, że oblegających klasztor opuścili prawie wszyscy polscy dowódcy, poza arcyzdrajcą i łotrem pułkownikiem Sadowskim (protoplastą Kuklinowskiego z powieści Sienkiewicza). W ten sposób powstańcy Małopolscy otrzymali znaczne wsparcie i 7 grudnia odnieśli ważne propagandowo zwycięstwo w bitwie pod Krosnem. Powstanie małopolskie zaczęło zataczać coraz większe kręgi, tym bardziej, że czarny PR rozprzestrzeniany przez szlachtę zetknął się na poziomie polskich żołnierzy, z plebejskim marketingiem szeptanym dającym brzęczącą motywację do okrutnego zabijania Szwedów.

Pod Twoją obronę uciekamy się Święta Boża Rodzicielko

Szwedzką ripostą na militarne zwycięstwa Polaków na południu była intensyfikacja oblężenia Jasnej Góry, gdyż 10 grudnia dotarły w końcu dwa kartauny i cztery inne ciężkie działa mogące kruszyć mury. Dotarła także ekspertyza prawników Królewskich, demaskująca dyplomatyczną odpowiedź o. Kordeckiego, jako podstęp. Müller tym razem na serio postanowił Klasztor zdobyć. Tymczasem w Warszawie już podjęto zgoła inne decyzje. Karol X Gustaw postanowił ugiąć się pod opinią międzynarodową i zatrzymać lawinę dezercji polskich oddziałów. Wysłany kilka dni później rozkaz nakazywał Mullerowi natychmiastowe zakończenie oblężenia. To była ostatnia chwila, gdyż powstanie polskie wchodziło w taką fazę, że podbudowany Król Jan Kazimierz wyruszył do Polski, by wesprzeć wojsko swoim majestatem.

List do oblegających doszedł 24 grudnia, w Wigilię Bożego Narodzenia obchodzoną przez Polaków, a będącą zwykłym dniem dla Szwedów. Generał Müller, który okazał się nie tylko nieudolnym dowódcą, ale także człowiekiem bez politycznej wyobraźni najpierw spróbował przekuć rozkaz na zwycięstwo. Będąc przekonanym, że po kilkunastu dniach ciężkiego oblężenia duch obrońców uległ załamaniu złożył tego dnia Kordeckiemu ostatnie ultimatum i wezwanie do poddania się. Przeor odmówił. Dowódcy wojsk szwedzkich nie pozostało nic innego, tylko dokonać demontażu dział, zwinąć obóz i odstąpić od oblężenia. Jako formalista zrobił to niezwłocznie, w najgorszym dla swego króla czasie.

Nastało Boże Narodzenie. Paulini i oficerowie obserwując ruch w obozie szwedzkim doszli do wniosku, że najeźdźcy przygotowują się do ostatecznego, frontalnego ataku na klasztor, który prawdopodobnie nastąpi zaraz po Świętach. Wieczorem 26 grudnia Paulini urządzili wielką Mszę Św. za Ojczyznę, podczas której powierzyli swoje życie Maryi Królowej Polski. Do późnej nocy zakonnicy, żołnierze, pątnicy i wierni intonowali pieśń „Pod Twoją Obronę”:

Pod opiekę Twojego miłosierdzia uciekamy się, o Matko Boża. Nie odrzucaj próśb, w naszych potrzebach, lecz zachowaj nas od niebezpieczeństwa, jedynie czysta i błogosławiona.

Rankiem, 27 grudnia obserwatorzy donieśli, że wojska szwedzkie odeszły. Zaskoczenie było pełne. Polacy mieli jasność, Czarna Madonna pomogła, a Szwedzi walcząc przeciwko Polakom, walczą przeciwko Najwyższemu.

Był to moment przełomowy.  Niezłomna Katolicka Wiara pokonała wroga. Żaden dowódca polski nie mógł dalej popierać obcego króla, pomazańca złego. 29 grudnia wzmocnieni propagandowo hetmani zawiązali Konfederację Tyszowiecką, a 31 grudnia konfederaci wydali uniwersał, w którym wezwali wszystkich do walki z najeźdźcą i powiadomili o powrocie króla do kraju. Chłopi i prości żołnierze, otrzymali dodatkową, oprócz majątkowej i militarnej motywację do walki. Pokonanie Szwedów stało się realizacją boskiego planu. W 1656 roku wojska polskie przeszły do kontrofensywy, a na ziemiach polskich rozpoczęło się powstanie narodowe z udziałem wszystkich stanów. Z czasem przy Karolu Gustawie został tylko Janusz Radziwiłł, który był protestantem, magnaci z jego rodziny i kilku ewidentnych zdrajców – którym zresztą z czasem Polacy wybaczyli, obierając jednego z nich na późniejszego Króla Polski.

Odzyskiwanie kraju trwało wprawdzie jeszcze 5 lat, ale tak naprawdę to właśnie wtedy, w Boże Narodzenie 1655 roku król szwedzki tę wojnę przegrał. Wyklinany „Antychryst” i „Szatański pomiot” musiał zarzucić realizację imperialnych planów, zdradzany po kolei przez wszystkich sojuszników. Na koniec, ścigany przez Polaków, Prusaków i Brandenburczyków musiał forsownym marszem przerzucić wojska na Jutlandię. Jego autorytet tak osłabł, że Duńczycy odważyli się zaatakować Szwecję.

Słynny awanturnik i bandyta Jan hr. Weyhard Wrzesowicz, który jeszcze dwa razy próbował złupić Jasną Górę został 10 września 1656 roku okrążony przez powstańców pod Lubrzem, a potem zabity i wypatroszony przez chłopów, po ucieczce z pola bitwy. Tak zakończyło się zderzenie szwedzkiego generała majora z rozpowszechnionym w Polsce czarnym PR-em, marketingiem szeptanym i katolicką wiarą.

ŁŁ

Ps. Skrócona wersja tekstu ukazała się w styczniu 2013 w Uważam Rze

0

Tomasz Parol

Tomasz Parol - Redaktor Naczelny Trzeciego Obiegu, bloger Łażący Łazarz, prawnik antykorporacyjny, zawodowy negocjator, miłośnik piwa z przyjaciółmi, członek MENSA od 1992 r. Jeśli mój tekst Ci się podoba, lub jakiś inny z tego portalu to go WYKOP albo polub na facebooku. Jeśli chcesz zostać dziennikarzem obywatelskim z legitymacją prasową napisz do nas: redakcja@3obieg.pl

502 publikacje
2249 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758