Wg Frankfurter Allgemeine Zeitung prowadzenie polityki prorodzinnej przez rząd w Polsce jest „złamaniem obietnicy”!!!
29/10/2012
453 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
Szok:
„Premier Donald Tusk zapowiedział w Polsce rewolucję w polityce prorodzinnej i tym samym złamał daną kiedyś obietnicę”
wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,12664375,Niemiecka_prasa__Tusk__zapowiadajac_rewolucje__zlamal.html
www.stefczyk.info/blogi/przez-pryzmat-ekonomii/tusk-dla-panstwa-najtansza-jest-rodzina-bez-dzieci
Polecam mój autoryzowany artykuł w Gazecie Polskiej Codziennej:
"Matrix zamiast strategii
Tego co wszyscy oczekiwali po expose premiera Tuska to ukazanie diagnozy oraz kierunku w którym będzie przewodził krajowi w najbliższym okresie. Ukazania gdzie chciałby aby Polska na mapie świata była i w jakich elementach należy poczynić wysiłek organizacyjny państwa aby jak najszybciej do tej pozycji się przybliżyć.
Niestety ale te oczekiwania nie zostały spełnione gdyż premier przyznał że nie zna głównych wyzwań stojących przed Polską oraz nie czuje się na siłach aby zaprezentować jaka jest misja jego rządu. Wprost dosłownie odciął się od zakreślenia strategii którą sformułowaną ma nawet każda szanująca się korporacja mówiąc, że „nie jest też specjalistą od wielkich romantycznych wizji”, jak i „że nie marzy o wielkich narodowych wojnach”. Stwierdzenia powyższe były pełne sprzeczności gdyż premier z jednej strony wprost się zastrzegł że „nie jest przesycony mesjanizmem”, podczas gdy jednocześnie deklarował że „każdy dzień musi być próbą przywracania wiary”. Zamiast bycia strategiem okazało się że premier naszego rządu jest po prostu marzycielem chcącym „podjąć próbę odbudowy marzeń”. Premier straszy kryzysem jak i jego konsekwencjami na wzór tych ministra Rostowskiego mówiąc że „kiedyś historia może pokazać swoje szpetne oblicze w tej części świata”, co przy braku diagnozy jest kompletnie niezrozumiałe, gdyż można uznać z tej wypowiedzi że dlatego prowadzimy politykę filoniemiecką ze strachu przed powtórką z historii, nie wyjaśniając na jakiej podstawie sądzi że bierność uchroni nas przed konsekwencjami dominacji niemieckiej. Doprawdy trudno inaczej zrozumieć tak szokujące stwierdzenia jak to że w r. 2015(sic!) zniknie problem „opieki nad małymi dziećmi” – problem zniknie bo przy forsowaniu polityki antyrodzinnej DZIECI PO PROSTU NIE BĘDZIE. A bez próby diagnozy mówiącej o tym że w wyniku polityki antyrodzinnej w Polsce – i bez „szpetnego oblicza” ponieśliśmy w ciągu ostatniego dwudziestolecia straty jak po wojnie światowej: 3,5 mln deficytu dzieci do prostej zastępowalności pokoleń + 2 mln emigrantów. Nie czujemy tego teraz, odczujemy boleśnie w przyszłości. W efekcie braku diagnozy w expose mamy drobiazgi "sprzedawane" jako rewolucyjne, podczas gdy już Seneka powiedział że jeśli nie wiesz, gdzie chcesz dopłynąć, to nawet przyjazne wiatry tam cię nie doprowadzą.
Premier wyliczając swoje sukcesy, zakreślił je niezwykle skromne: podwyżki dla służb mundurowych, EURO 2012 oraz to, że „przeszliśmy rok kryzysowy lepiej niż inne kraje”. Podczas gdy radość z paroprocentowego wzrostu PKB jest dziwna i nieuzasadniona. Przecież jesteśmy biednym krajem Unii Europejskiej, który powinien skorzystać bardzo szybko z procesów konwergencji dochodowej, a więc przybliżania się pod względem dochodów, wydajności pracy, warunków życia do krajów UE. Takie procesy przyspieszenia w świecie następowały, ale nie w Polsce lecz w Chinach i Indiach. U nas miał miejsce proces zahamowania naturalnego i oczekiwania przepływu kapitału i miejsc pracy do Polski ze względu na niskie ceny w tym siły roboczej, a w to miejsce nastąpiła podwójna implozja demograficzna odpływ milionów pracowników w połączeniu z rezygnacją z posiadania dzieci. Wysokość wzrostu PKB nikogo nie może usprawiedliwić, gdyż jego poziom jest sama w sobie poważnym zarzutem wobec elit rządzących.
Expose zostało oparte na dwóch przesłaniach, na pierwszym mówiącym o wirtualnych sięgających 800 mld nakładach na gospodarkę co miało uspokoić inwestorów, którzy wiedzą że w przyszłych latach pozbawieni będziemy funduszy strukturalnych. I druga o przedłużeniu urlopu macierzyńskiego do roku, co miało uspokoić wyborców wiedzących że kontynuowanie polityki antyrodzinnej musi skutkować likwidacją państwa polskiego. Niemniej deklaratywne odejście od polityki zaciskania pasa i adoptacji części postulatów opozycji nie przekona inwestorów że szef rządu rozumie co to jest popyt globalny i czym grozi ryzyko schłodzonej gospodarki, w sytuacji gdy coraz to nowe pomysły rzuca się bez właściwej diagnozy. Plan inwestycyjny ponadto miesza ze sobą inwestycje prywatne z publicznymi, inwestycje o różnym horyzoncie czasowym i w różnych branżach. A jedyny konkret expose , który mówi że BGK dostanie pieniądze z prywatyzacji i ruszy przy pomocy państwowej spółki Inwestycje Polskie na pomoc gospodarce, uruchamiając środki w wysokości 40 mld zł, jest jedynie zabiegiem księgowo-marketingowym. Bo dlaczego miało się okazać że skarb państwa w procesie zamiany jednych inwestycji w inne miałby rozpocząć robić to sensownie? I jednocześnie pozwolić „sztuczkom księgowym” na nieprzekroczenie norm ostrożnościowych. Podobnie propozycja wydłużenia do roku urlopu macierzyńskiego to za mało na politykę prorodzinną.
Sytuacja zaś jest tak trudna, że wymaga uporządkowanej wizji, a nie przekonania, że marzenia masywnych inwestycji zmienią reguły gospodarcze i społeczne. Diagnozy w expose nie było. Nie można też w informacji, którą zbyt szumnie nazywa się expose, unikać wielu tematów, które są dla nas problemem. W wystąpieniu nic nie było też o służbie zdrowia, fatalnej sytuacji w szkolnictwie, trudnej sytuacji polskiej wsi i polskiego samorządu. A na te dziedziny rzutuje fatalna sytuacja demograficzna. Z rynku pracy odchodzi wyż powojenny, który nie może być zastąpiony przez mało liczne nowe roczniki. Miejsca pracy, z uwagi na różne regulacje, są drogie gdyż procesy wzrostu w UE przestały funkcjonować. W najbliższych latach Polska musi operować bez regularnego napływu funduszy strukturalnych i stąd zapewne poszukiwanie programów inwestycyjnych w oparciu o nasze zasoby. Niemniej z wystąpienia wyszedł raczej matrix pozbawiony diagnozy i wizji, z której premier zrezygnował stawiając wyżej „małe, codzienne marzenia”.
Nawet przebudzenie premiera dotyczące polityki prorodzinnej nie można nazwać ani rewolucyjnym (choć on sam tak je nazwał, a Frankfurter Allgemeine Zeitung uznał że „złamał swoją obietnicę”) ani dobrze przygotowanym, bo nie osadzonym w dobrej diagnozie. A diagnoza jest taka, że zajmujemy 209, a więc prawie ostatnie miejsce na świecie pod względem dzietności. Trudno oczekiwać stabilizacji we wzroście gospodarczym, innowacjach, czy inwestycjach, jeżeli gospodarka zmuszona będzie zatrudniać 60-io i 70-latków."
Całość: niezalezna.pl/34260-marzenia-zamiast-strategii