Ci którzy wieszczyli Węgrom czarną przyszłość muszą czuć się zawiedzeni.
Wiktor Orban obśmiewany i mieszany wcześniej z błotem, niczym u nas Kaczyński, okazuje się mężem opatrznościowym na trudne czasy.
Przed ostatnimi wyborami zastanawiałem się, czy Polacy okażą się mądrzejsi od Węgrów i pogonią neoliberalną bandę po jednej turze, czy pozwolą się okradać i rujnować kraj, podobnie jak u nich, przez dwie. Teraz już wiemy, mądrzejsi nie jesteśmy, może być co najwyżej węgierska powtórka.
Rządzący w Polsce doszli do punktu, który spowodował wrzenie Madziarów i mogą już dziś, podobnie jak ich obalone władze powiedzieć, "kłamaliśmy rano, kłamaliśmy wieczorem, kłamaliśmy w nocy".
Mówiąc dokładniej nasza polska wersja wygląda tak:
„Kłamaliśmy, że wprowadzimy jednomandatowe okręgi wyborcze, kłamaliśmy, że ograniczymy biurokrację, kłamaliśmy z tanim państwem, kłamaliśmy, że zmniejszymy podatki i kłamaliśmy, że wprowadzimy podatek liniowy, kłamaliśmy z likwidacją barier dla rodzimych firm, kłamaliśmy, że będziemy walczyć z korupcją i nepotyzmem, kłamaliśmy, że zbudujemy tarczę antykorupcyjną, kłamaliśmy w sprawie Smoleńska, kłamaliśmy, że państwo zdało egzamin, kłamaliśmy z Zieloną Wyspą, kłamaliśmy z bezrobociem, kłamaliśmy z zadłużeniem, kłamaliśmy, że za naszych rządów Polacy wrócą z zagranicy, kłamaliśmy od rana do wieczora”
Europejski atak przypuszczony na nowego premiera Orbana (z polskiej strony przez środowisko Gazety Wyborczej) nie powiódł się. Społeczeństwo opowiedziało się za nową władzą i odniosło zwycięstwo nie dając wiary populistycznym podżegaczom, którzy załamywali ręce nad upadkiem węgierskiej demokracji.
Ostatnia olimpiada w Londynie pokazała jakim mocarstwem sportowym są 10 milionowe "biedne"Węgry, oraz jaką potęgą "bogata" tuskowa Polska. Kolejne afery nie pozwoliły nawet na dokonanie tych ocen i podsumowań. Rząd zamiast zająć się przygotowaniem solidnego budżetu, którego nie musiałby kilka razy poprawiać woli skupić się na liczeniu propozycji Kaczyńskiego. Teraz czas, aby opozycja podliczyła koszty utrzymywania tej fikcji niby-państwa, którą proponuje nam rządząca Platforma.
Wracając do Węgier, Premier Viktor Orban odrzucił ewentualność skorzystania przez jego kraj z linii kredytowej w wysokości 15 mld dolarów na warunkach Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
„Kolejnej rundy negocjacji we wrześniu nie będzie. Węgierska gospodarka wychodzi na prostą i nie zamierzamy korygować naszego budżetu na 2013 rok. Nie spełnimy wygórowanych żądań MFW, ponieważ warunki udostępnienia linii kredytowej uderzyłyby w węgierskie społeczeństwo” – oświadczył Orban.
„Lista żądań MFW jest długa i nie jest zgodna z interesami naszego narodu. Nie zamierzamy przeprowadzać głębokich cięć budżetowych, zwłaszcza w szkolnictwie, opiece zdrowotnej i transporcie publicznym. Nie będziemy zmniejszać zasiłków rodzinnych, podwyższać podatku dochodowego i podatku od nieruchomości, zmniejszać emerytur, zwiększać wieku emerytalnego. Nikt nie będzie nam dyktował, co i kiedy mamy prywatyzować” – zaznaczył premier. "Nie mamy czego się obawiać. Linia kredytowa miała być tylko ewentualnym zabezpieczeniem na wypadek pogłębienia się unijnego kryzysu" – zapewnił.
Pamiętacie, jak Tusk z Rostowskim cieszyli się, że Fundusz udzielił nam kolejnego już podczas ich rządów kredytu, zapewne na podobnych warunkach? Oni obaj nie będą go spłacać.
Węgrzy ocknęli się wcześniej i dziś możemy im tylko pozazdrościć. Tam nie straszy się społeczeństwa światowym kryzysem, co jest tak naprawdę zasłoną dla nieporadnych rządów.
My na razie poruszamy się jeszcze w przeciwnym kierunku i wysłuchujemy ciągle opowieści o strasznym Kaczorze i dobrym premierze Tusku, któremu Europa tak chętnie pożycza pieniądze i udziela rad.
Prywatny przedsiebiorca z filozoficznym nastawieniem do zycia.