To uporczywe wmawianie nam, że najważniejsze jest to czy będzie świeciło słonko czy padał deszczyk, przed kolejną rocznicą uchwalenia Konstytucji 3 Maja może wskazywać, że oni chcą, aby dywagacje o pogodzie zastąpiły refleksję nad stanem państwa
(Obok Aleksander Poroh, Dziewczyna siedząca na schodach)
Jeśli wierzyć jedynie słusznym mediom jedyną troską Polaków przynajmniej przed tzw. długim weekendem jest pogoda. Widać funkcjonariusze, którzy zawiadują telewizorami, radiami itp. orzekli, iż tania siła robocza nad Wisłą powinna zajmować się tylko tym, czy za oknem jest 20 czy 22 stopnie Celsjusza. Adolf Hitler podobno uważał, że za cały potencjał umysłowy Polakom wystarczy to, że będę umieli liczyć do trzystu. Zdaje się, że ówczesny kanclerz Niemiec aż tak nie pogardzał naszym narodem jak obecni okupanci. Ale trudno się temu dziwić, w II RP funkcjonowało sporo niegłupich ludzi, a to naukowców, a to artystów, była w miarę normalna warstwa inteligencka, ziemianie itd. A teraz szkoda gadać, te profesóry, „artyści”, wyhodowana przez komunę inteligencja pracująca to co tu dużo pisać jeden durniejszy od drugiego. Nie jest to zaskakujące w końcu komuna poczyniła większe spustoszenia w narodzie polskim niż zabory.
To uporczywe wmawianie nam, że najważniejsze jest to czy będzie świeciło słonko czy padał deszczyk, przed kolejną rocznicą uchwalenia Konstytucji 3 Maja może wskazywać, że oni chcą, aby dywagacje o pogodzie zastąpiły refleksję nad stanem państwa wtedy w przeddzień rozbiorów i teraz, gdy Polska po wejściu w życie traktatu lizbońskiego straciła niepodległości na rzecz podporządkowanego Niemcom tworu o nazwie Unia Europejska, gdy Polska nie jest wspólnym dobrem obywateli, ale czymś w rodzaju aparatu przymusu, który ma obłupiać zwykłych Polaków, tylko po to, aby zapewnić dostatnie życie mafii, sitw, koterii, grup przestępczych itd.
Kiedyś, dajmy na to w takiej II RP, warstwą przywódczą narodu byli ziemianie, inteligencja, księża, artyści, naukowcy itp. Po podbiciu naszego państwa w 1939 r. Niemcy i Sowieci zawzięcie zwalczali te grupy społeczne. Wystarczy pozbawić naród jego warstwy przywódczej, aby przestał być narodem – mniej więcej coś takiego powiedział Hitler. Bolszewicy mówili raczej o likwidacji propaństwowych warstwy, grup czy jednostek, nie pamiętam dokładanie, w każdym bądź razie chodziło im o to samo. Komuna dokończyła dzieła: część przywódczej warstwy narodu zabili, części uniemożliwili zajmowanie należnego im miejsca w społeczeństwie i państwie. Co gorsze wzięli się za inżynierię społeczną i wyhodowali „inteligencje pracującą”, która to wraz z członkami partii komunistycznej i funkcjonariuszami bezpieki miała stanowić górną warstwę w państwie, coś w rodzaju warstwy przywódczej. Ironicznie mówiąc, brali durnia, wysyłali go na kurs ideologiczny i zostawał nauczycielem, ubekiem czy kierownikiem spółdzielni produkcyjnej, a po „studiach” w jakimś instytucie marksizmu-leninizmu przy KC PZPR to nawet profesorem. To, że byli durni to tym lepiej, jaki jest aktualny kurs partii zawsze mogli wyczytać w Trybunie Ludu, a tym co było w Trybunie Ludu zawiadywali lepsi od nich fachowcy, tacy co to w tych „wojskowych szynelach” przyleźli czy jakoś tak.
Można by ten wywód ciągnąć dalej, ale w każdym bądź razie jasne jest, że ci, którzy teraz chcą krótko trzymać Polaków za mordy, żeby ci nie pisnęli nawet gdyby państwo polskie spotykały kolejne, jeszcze większe nieszczęścia, nie mają co się przejmować tymi, którzy są żałosną karykaturą elit. Oni co w każdej sytuacji trzeba myśleć przeczytają sobie w Gazecie Wyborczej, powiedzą im na Polsacie czy TVN. A co z resztą Polaków? No cóż, trzeba z nich zrobić bydło nie zainteresowane polityką, stanem państwa, gospodarką, literaturą, malarstwem, historią czyli konsumentów. A konsument, jak to konsument, jego ambicją jest co najwyżej posiadanie reklamowanego w telewizorze telefonu komórkowego czy jakiegoś innego pierdułka, nażreć się, wypróżnić, żeby znowu móc się nażreć i oczywiście pogoda na długi weekend. Bo wiadomo, jak jest ładna pogoda, to można między psimi gównami poleżeć na miejskim skwerku, potaplać się w fontannie, a jak pada deszcz to trzeba gapić się w telewizor.
I dlatego tyle ględzenia o tej pogodzie. Tym bardziej jest to wygodny temat, że nie mamy na pogodę wpływu, a na stan państwa możemy mieć. Ale przecież nie po to generał Czesław Kiszczak organizował „transformację ustrojową”, żebyśmy mieli coś do powiedzenia w Polsce.
Nazywam sie Michal Pluta. Mój oficjalny blog i wszystkie teksty: konfederata.bloog.pl.