– powiedziała Małgorzata Wassermann w dniu ekshumacji zwłok Zbigniewa Wassermanna. Również Magdalena Merta wyraża swe zastrzeżenia. Są poważne różnice w poszczególnych dokumentach dotyczących sekcji zwłok jej męża Tomasza Merty.
"Jesteśmy wstrząśnięci tym, jak to wszystko wygląda – mówi pani Merta. – Modlimy się tylko o jedno; żeby te wszystkie fałszerstwa, niezgodności były na papierze, a nie w trumnach. Mamy taką nadzieję, że cokolwiek mówi ta dokumentacja, to w naszych grobach są nasi bliscy".
Są poważne wątpliwości, czy w przypadku Tomasza Merty faktycznie doszło do przeprowadzenia badań genetycznych. Poszczególne dokumenty przysłane z Rosji przeczą sobie nawzajem, co potwierdza pełnomocnik rodzin mec. Bartosz Kownacki.
"Uważam, że fałszerstwa dokumentacji medycznej były popełniane – twierdzi wdowa Magdalena Merta. – To każe nam z dużą podejrzliwością podchodzić do innych materiałów. Wiadomo, jak się obchodzono z zeznaniami kontrolerów. Należy domniemywać, że mogły zostać sfałszowane, tak jak sfałszowana została dokumentacja medyczna. Wiemy też o nieprawdziwych informacjach w raporcie MAK, które są ewidentne. Dlatego każde świadectwo, które przychodzi z Rosji, należy traktować z podejrzliwością, jako takie, które mogło zostać poddane fałszerstwu".
Tej podejrzliwości zabrakło premierowi Donaldowi Tuskowi, który chyba autentycznie uwierzył w pojednanie polsko – rosyjskie, oraz Tomaszowi Arabskienu i Ewie Kopacz. Nadmiar ufności do Rosjan charakteryzuje też szefa MSZ Radosława Sikorskiego, prymusa obecnego rządu, który na interpelację posłanki PiS Anny Sobeckiej w sprawie jego natychmiastowej wiedzy na temat katastrofy smoleńskiej odpowiedział:
"Ponieważ pani poseł nadal nie wyciągnęła oczywistych wniosków z seansu irracjonalizmu, którego byliśmy świadkami, zmuszony jestem do zadania pytania, czy osobom, które tak dramatycznie się myliły i okazują niezdolne do korekty stanowiska, można powierzyć losy Polski? Czy najważniejsze dla naszego kraju decyzje można oddać w ręce przywódców, którzy nie odróżniają elementarnych faktów od własnych emocji i ideologicznego zacietrzewienia? Już wkrótce Polacy zadecydują".
"Własne emocje i ideologiczne zacietrzewienie" – o kim i o czym mówi Sikorski? Jak odpowiada przedstawicielce społeczeństwa? Słowa te, podobnie jak wiele innych wypowiedzi ministra, świadczą, iż nasi rządzący nie wyciągnęli żadnych wniosków z tego, co się stało i co się dzieje. Tacy rządzący są nam po prostu niepotrzebni. Muszą odejść, bo pełnią rolę w społeczeństwie podobną do polipa w nosie.