W USA można pić w pracy
16/03/2011
313 Wyświetlenia
0 Komentarze
2 minut czytania
Dzisiaj w pracy raczej nikt nie pije, bo można za to z niej wylecieć. Atmosfera jest inna, czasy się zmieniły. Wyścig szczurów, patrzenie sobie na ręce, mniejsza potrzeba wspólnoty, nie tworzą atmosfery do improwizowanych spotkań w pracy przy kieliszku. Ciągle tylko słychać nawoływania do większego poświęcenia, zaangażowania i wysiłku w realizacji stawianych zadań. Byle z pracownika wycisnąć maksymalnie dużo. Żadnego dystansu, pozostawienia marginesu dla nieschematycznch zachowań, wykraczających poza obowiązujący regulamin i przepisy bhp. Jeszcze na przełomie wieków XX i XXI było inaczej. Imieniny, urodziny, urodzenie się dziecka, nagroda, awans były pretekstem do tego typu spotkań. Przełożeni jakoś przymykali na to oko, nieraz sami włączali się w takie spotkania. Tworzyła się atmosfera wspólnoty. Prowadziło się ożywione dyskusje o polityce, ale […]
Dzisiaj w pracy raczej nikt nie pije, bo można za to z niej wylecieć. Atmosfera jest inna, czasy się zmieniły. Wyścig szczurów, patrzenie sobie na ręce, mniejsza potrzeba wspólnoty, nie tworzą atmosfery do improwizowanych spotkań w pracy przy kieliszku. Ciągle tylko słychać nawoływania do większego poświęcenia, zaangażowania i wysiłku w realizacji stawianych zadań. Byle z pracownika wycisnąć maksymalnie dużo. Żadnego dystansu, pozostawienia marginesu dla nieschematycznch zachowań, wykraczających poza obowiązujący regulamin i przepisy bhp.
Jeszcze na przełomie wieków XX i XXI było inaczej. Imieniny, urodziny, urodzenie się dziecka, nagroda, awans były pretekstem do tego typu spotkań. Przełożeni jakoś przymykali na to oko, nieraz sami włączali się w takie spotkania. Tworzyła się atmosfera wspólnoty. Prowadziło się ożywione dyskusje o polityce, ale chyba przede wszystkim o życiu codziennym – dzieciach, planach zmiany mieszkania, samochodu, zdrowiu, przyszłych lub minionych wakacjach. I jakoś zakładane cele w pracy się realizowało, nie było z tym problemów.
I proszę. Słyszę w radiowej Trojce, że w USA (San Francisco, ale nie tylko) w korporacjach informatycznych, zaawansowanych technologii, pracodawcy wprowadzili oficjalną możliwość konsumpcji piwa w pracy. Zamawiam sobie browar i leje się zimny, złoty płyn do szklaneczki. Atmosfera pracy staje się znośniejsza, robi się przyjemniej. Rewelacja!
Na pewno? Pracodawca zrobił się nagle taki wspaniały? Przecież to pułapka. Nie ma nic za darmo. Piwo zawiera lupulinę (składnik owocostanu chmielu zwyczajnego), który jest środkiem uspokajającym i jednym z nielicznych roślinnych, który tłumi popęd płciowy u człowieka. I co? Robi się błogo, przyjemnie w pracy, nawet nie chce się wracać do domu. No właśnie. O to przecież chodziło.