W związku z pewnym nieprzyjemnym zdarzeniem, w którym miałem okazję niedawno uczestniczyć, zacząłem się zastanawiać nad rosnącym wpływem techniki na nasze życie. Przecież jeszcze nie tak dawno aby zmienić kanał w telewizorze trzeba było wstać z fotela; by zadzwonić trzeba było ręcznie wybrać numer. A dziś? W telefonie mam kilkadziesiąt numerów telefonów. Wystarczy kilka ruchów palcem i dzwonię do kogo chcę. Albo zastanówmy się nad całkowitym zaufaniem, jakim obdarzamy nawigację satelitarną.
Ów wpływ techniki ma też swój negatywny wpływ. Dawniej, gdy chciałem zadzwonić do znajomego to musiałem ręcznie wybierać numer, większość wybierałem z pamięci. Niekiedy tylko potrzebowałem sprawdzić w notatkach. Dziś nie to, że większości nie pamiętam. Najczęściej nawet nie wiem u jakiego operatora znajomy ma telefon. Jeszcze gorzej jest, gdy chodzi o nawigację satelitarną. Jej powszechność, podobnie jak możliwość zaplanowania trasy w internecie sprawia, że coraz mniej osób potrafi posługiwać się klasyczną, papierową mapą. Gdy niedawno zadzwoniła znajoma, że jej się zawiesiła nawigacja satelitarna i nie wie, gdzie ma jechać, pierwszą rzeczą zapytałem ją, czy ma przy sobie mapę. Rzecz jasna nie miała i była cokolwiek zdziwiona, że ktoś może się czymś takim jeszcze posługiwać w codziennym życiu.
Wszystko dobrze, dopóki ta cała elektronika działa. Ale jak wiadomo nie ma rzeczy niezawodnych, a czym bardziej skomplikowane urządzenie, tym większe ryzyko, że coś zaszwankuje. I co wtedy? Co gdy szlag trafi telefon albo dysk twardy w komputerze? Okazuje się, że odzyskiwanie danych, adresów e – mail i numerów telefonów wcale nie jest takie proste, jakby się wydawało.
Pisałem, że do tych refleksji skłoniła mnie nieprzyjemna przygoda. Sprawa banalna – chciałem wypłacić pieniądze z bankomatu. Wprawdzie dziś w większości sklepów można płacić kartą, ale nie we wszystkich. No i tak łatwiej kontrolować wydatki.
Bankomat przyjął kartę, wstukałem kod PIN, podałem jaką kwotę chcę wypłacić. „Proszę czekać, bankomat realizuje wypłatę”. No i zaczęły się schody – bankomat oddał kartę, ale gotówki nie wypłacił i pokwitowania nie wydał. Za to zaczął wydawać jakieś dziwne komunikaty i odgłosy.
Mało przyjemne. Wprawdzie kwota nie była jakaś astronomiczna, ale nikt nie lubi rozstawiać się z pieniędzmi w tak głupi sposób. Tylko co robić? Nie miałem pojęcia, na szczęście miałem kogo zapytać.
Po pierwsze – nie panikować. Przygotować kartę i telefon komórkowy. Na każdym bankomacie znajduje się numer do infolinii operatora. Każdy bankomat ma też swój własny numer – na ogół w prawym górnym rogu ekranu (białe cyfry na niebieskim tle). Po połączeniu z infolinią mówimy co się stało. Zostaniemy poproszeni o podanie numeru bankomatu, adresu, przybliżonej godziny nieudanej transakcji oraz części numeru karty. Dalej konsultant / konsultantka powie nam, czy wypłata została zaksięgowana, czy nie i co w tej sytuacji dalej robić. Zapewne podobnie rzecz ma się w przypadku, gdy bankomat „połknie” kartę – tego na szczęście nie miałem okazji ćwiczyć.
Nie wiem, czy to mi się tak udało, czy też jest to norma, ale osoba z którą rozmawiałem, choć sytuacja do przyjemnych nie należała, zachowywała się w pełni profesjonalnie i spokojnie. Dlatego odradzam wyładowywanie emocji na pracownikach infolinii, choć sam w takich sytuacjach staję się cholerykiem.
Nowoczesna technika jest wszechogarniająca. Praktycznie wszystko co robimy kontrolowane jest przez elektronikę. Ale miło pomyśleć, że gdy ta zawiedzie, wciąż można liczyć na człowieka.
P.S. Być może Szanowni Czytelnicy mają więcej doświadczenia, jak postępować w przypadku „złośliwości rzeczy martwych”. Opiszcie je, taka wiedza przydać się może każdemu.
Jeden komentarz