22 grudnia w programie Jana Pospieszalskiego „Bliżej” dyskutowano na temat tego, czy da się odnaleźć jakieś kwestie w życiu publicznym, w których można liczyć na współdziałanie głównych sił politycznych w Polsce.
Jednym z przywołanych tematów były problemy demograficzne. Jak zaradzić jednemu z najniższych na świecie wskaźników dzietności? Poseł Prawa i Sprawiedliwości i szef Fundacji Republikańskiej Przemysław Wipler zwrócił uwagę, że przyczyną takiej sytuacji jest kiepska sytuacjia na polskim rynku pracy, ale nie jest to sprawa przejściowa, można tu przywołać stwierdzenie Stefana Kisielewskiego "to nie kryzys, to rezultat". Polska gospodarka potrzebuje kompleksowych zmian, które sprawią, że młodzi ludzie będą widzieć dla siebie przyszłość. Ale czyż nie jest to problem raczej mentalny, niż techniczny?
Zauważamy wśród polskich wyborców silną reprezentację osób w starszym wieku, popierających partie narodowo-konserwatywne. Ludzie młodzi nie biorą tak chętnie udziału w wyborach, a jeśli już, to kierują nimi dość osobliwe motywy. Bloger Jacek Sierpiński ujął to tak:
Platforma wie (co moim zdaniem umyka wielu komentatorom sceny politycznej), że znaczną część jej najwierniejszego, „najtwardszego” elektoratu stanowią ludzie (tak – zwykle młodzi, wykształceni, z wielkich miast) w zasadzie apolityczni – mało interesujący się polityką i generalnie nie mający złudzeń co do klasy politycznej jako takiej. Takich ludzi nie interesują afery i korupcja („bo wszyscy kradną”), nierealizowanie obietnic przed- i powyborczych („bo wszyscy kłamią”) czy niekompetencja rządzących. Tacy ludzie nie interesują się niuansami polityki gospodarczej czy zagranicznej, Unią Europejską, Irakiem, Afganistanem, deficytem budżetowym, międzynarodowymi umowami na dostarczanie i wydobywanie gazu, prywatyzacją, komercjalizacją, dopłacaniem do ZUS czy KRUS. Tacy ludzie nie odczuwają najczęściej związku między podatkami a cenami towarów czy swoimi wypłatami. Tacy ludzie nie interesują się historią, PRL-em, stanem wojennym, Jaruzelskim ani tym, co wyrabiały komunistyczne tajne służby, a hasła patriotyczne są dla nich pustym dźwiękiem. Takich ludzi interesuje tylko jedno – żeby politycy dali im spokój i nie wtrącali się im przynajmniej w ich życie prywatne.
Być może młodzi, wykształceni nie czują, żeby musieli się pewnymi sprawami przejmować. Nie czują zobowiązań wobec rodziny, społeczności lokalnych, a tym bardziej wobec swojego narodu. Może więc zależność jest odwrotna – może niska dzietność Polaków jest przyczyną, a nie skutkiem braku reform gospodarczych?
Karol Korczak