Bez kategorii
Like

„User friendly” czyli rzecz o przyszłości polskiej polityki migracyjnej

11/08/2011
461 Wyświetlenia
0 Komentarze
22 minut czytania
no-cover

Władze centralne powinny dawać jasny sygnał, jaka jest rzeczywista polityka Polski wobec migrantów: czy nam zależy, żeby imigranci tu przybywali, czy tylko powinniśmy tolerować tych, którzy tu przybędą.

0



 

Jaka powinna być polityka Polski wobec przybywających imigrantów, zwłaszcza jeśli chodzi o imigrantów zarobkowych spoza Unii Europejskiej?

 

Unia Europejska od pewnego czasu przeżywa duży kryzys gospodarczy spowodowany odpływem ludzi z jednych miejsc i napływem ludzi w inne miejsca, a także spowodowany małym przyrostem demograficznym, który po pewnym czasie skutkować będzie trudnościami w realizacji europejskiego planu opieki społecznej. Jest to niestety trudne zagadnienie. Wydaje mi się, że w tym kontekście polityka Polski powinna być bardziej otwarta wobec imigrantów przybyłych z innych części świata, w szczególności w odniesieniu do imigrantów młodych, którzy będą wykształceni lub zdobędą wykształcenie i będą w stanie tutaj normalnie funkcjonować.

 

Jeśli Unia Europejska w Strategii Lizbońskiej zakłada, że przyjmowanie takich imigrantów powinno być celem polityk krajowych i zarazem jednym z instrumentów do zapewnienia funkcjonowania europejskiej polityki społecznej, to i Polska powinna to jasno i wyraźnie stwierdzić. Między krajami UE trwa ostra konkurencja o wysoko wykwalifikowanego imigranta – nie tylko spoza UE. Efektem tego jest odpływ części naszych wykształconych kadr na Zachód – ktoś musi zapełnić tę lukę, a kto to uczyni lepiej, niż młody, zdolny, wykształcony i wykwalifikowany imigrant? Dla Polski najkorzystniej będzie, jeśli to będzie imigrant z bliskich nam kulturowo krajów słowiańskich.

 

Czy polska polityka migracyjna powinna w sposób szczególny być nakierowana na obywateli wybranych państw? Czy Pana zdaniem powinniśmy ułatwiać imigrację z niektórych państw
i jednocześnie ograniczać imigrację cudzoziemców z innych krajów?

 

Jak wspomniałem, polityka migracyjna powinna być nakierowana w szczególności na imigrantów z krajów „bliskich”, które są kulturowo zbliżone do zjednoczonej Europy, i którzy szybko się zasymilują – językowo, kulturowo, cywilizacyjnie. Jak widzimy na przykładzie ostatniego dziesięciolecia, imigranci, którzy są kulturowo niezwiązani z Europą, nie rokują takich nadziei – nie integrują się, tworzą getta. Po pewnym czasie narastają konflikty społeczne, doprowadza to do tego, że w krajach Unii Europejskiej dochodzi do zamieszek społecznych na tle różnic kulturowych. Unia Europejska powinna promować przede wszystkim imigrantów z krajów o zbliżonym poziomie kulturowym do europejskich. Taką politykę od lat prowadzi np. Quebec, promując imigrantów z krajów frankofońskich. Jednocześnie w stosunku do imigrantów z innych obszarów powinniśmy prowadzić bardzo aktywną politykę integracji społecznej i kulturowej, politykę przekładającą się na konkretne działania na poziomie gmin i za pośrednictwem organizacji pozarządowych. Trzeba inwestować w edukację tych ludzi, którzy już zamieszkali u nas. To się opłaca na dłuższą metę.

 

I tak na przykład przybysze z niektórych kręgów kulturowych, zwłaszcza z Azji Zachodniej i Południowo-Wschodniej, są to niewątpliwie ludzie pracowici, ale niejednokrotnie mający trudności ze zasymilowaniem się do naszego środowiska. W związku z tym ich adaptacja nie przebiega w taki sposób, jakbyśmy sobie tego życzyli. Korzyści z tego tytułu, że oni przybywają do Europy i swą pracą wspomagają nasz system gospodarczy czy system opieki społecznej, nie są proporcjonalne do strat, jakie nasze społeczeństwa i oni sami ponoszą z tytułu narastających konfliktów społecznych. To nie jest forma rasizmu, bo ja nie twierdzę, że ze względu na takie czy inne pochodzenie człowiek jest gorszy czy lepszy. Jest to natomiast kwestia pragmatyczna – wymóg spokojnego funkcjonowania społeczeństwa. Jeżeli są ludzie, którzy są w stanie łatwiej zasymilować się do naszego społeczeństwa, np. Ukraińcy czy Ormianie, to preferencja pod ich adresem nie powinna stanowić problemu politycznego. Natomiast trzeba jasno uznać, że są też i takie grupy ludzi, którzy nie są w stanie lub nie są skłonni, nie mają ochoty asymilować się społecznie czy kulturowo do nas, do społeczeństwa gospodarzy – jako goście nie respektują naszego systemu prawnego czy systemu wartości – w konsekwencji powoduje to konflikty. I w stosunku do takich ludzi o preferencjach trudno mówić. Konieczne nakłady na ich integrację społeczną będą niewątpliwie większe od tych na grupę pierwszą – i nie mam na myśli tylko nakładów finansowych po stronie państwa polskiego, ale i nakłady wysiłku społecznego Polaków i nakłady samych imigrantów. Ale jeśli już ich przyjmujemy – to na nakłady z naszej strony, by im ułatwić adaptację, musimy się zdobyć. To wymóg etyczny. Piszę o tym w trzecim tomie „Migracja zarobkowa do Włoch. Próba podejścia interdyscyplinarnego” z serii „Studia nad migracją”.

 

Jak ocenia Pan znaczenie imigracji dla rozwoju gospodarczego Polski i przemian społecznych w naszym kraju w przyszłości? Kiedy imigracja ma lub może mieć takie znaczenie?

 

Moim zdaniem Polska ma duże możliwości asymilowania przybyszów z Europy Wschodniej: Ukrainy, Białorusi, Rosji, Mołdawii, a także nawet i Kaukazu. Szczególnie mamy wielowiekową tradycję przyjmowania imigrantów z Armenii. I ci imigranci rzeczywiście są w stanie szybko asymilować się do naszego społeczeństwa i przyczyniać się do wzrostu gospodarczego, w ten sposób zastępując niejako obywateli polskich, którzy w poszukiwaniu lepszych warunków życia, aniżeli w Polsce, emigrują dalej na zachód – do Skandynawii, Wielkiej Brytanii, Niemiec. Przybysze ze Wschodu uzupełniają tę lukę. Dla nich przybycie do Polski jest awansem społecznym w porównaniu z tym, co mają w swoim kraju. Życie w Polsce nie jest może tak „różowe” jak w krajach Europy Zachodniej, ale jest wystarczające atrakcyjne dla przybyszów ze Wschodu.

Podejrzewam, że jeśli Polska będzie prowadzić mądrą i umiejętną politykę migracyjną, to przybywanie imigrantów zza wschodniej granicy może przyczynić się do poważnego rozwoju Polski. Niewątpliwie taki wpływ mogą mieć też przybysze z innych krajów. Tradycyjnie Wietnamczycy, którzy są bardzo pracowici i wielu z nich zdobyło wykształcenie w Polsce, mają tendencję do osiedlania się w naszym kraju. Niestety, zamieszkują oni jednak swego rodzaju getta, które są nieprzenikalne dla społeczności polskiej, co w konsekwencji utrudnia prawidłową ich asymilację do polskiego społeczeństwa.

 

Z perspektywy regionalnej, w Lublinie cudzoziemcy z krajów Bliskiego Wschodu, czy to z Azji czy z Afryki przedsaharyjskiej, stanowią znikomy procent mieszkańców i nie mają istotnego wpływu na wzrost rozwoju gospodarczego. W dużej mierze decydują o tym względy kulturowe, w związku z czym nie asymilują się oni dobrze na rynku pracy. Mają niejednokrotnie postawy roszczeniowe, a nie postawy przedsiębiorczości własnej.

 

Natomiast, jeśli chodzi o ludzi z Dalekiego Wschodu, to oni starają się utrzymywać z własnej pracy i nie stanowią obciążenia dla państwa polskiego czy swoich polskich współmałżonków. Szukają pracy, a nie tylko sposobu na zatrzymanie się w Polsce poprzez zawieranie małżeństw.

 

Jaką rolę w pracy na rzecz imigrantów powinny odgrywać władze centralne, jaką samorządy a jaką organizacje pozarządowe?

Moim zdaniem, władze centralne powinny dawać jasny sygnał, jaka jest rzeczywista polityka Polski wobec migrantów: czy nam zależy, żeby imigranci tu przybywali, czy tylko powinniśmy tolerować tych, którzy tu przybędą. To jest zasadnicza różnica – czy my chcemy być przedmurzem Unii Europejskiej i chcemy bronić jej przed napływem imigrantów, czy też chcemy być jak kraje zachodnie i prowadzić aktywną politykę proimigracyjną, włącznie z określaniem pewnych preferowanych grup zawodowych, kulturowych itp. Jak na razie tego określenia się brak. Władze Polski powinny prowadzić takie działania w tym kierunku oraz kreować taką politykę poprzez odpowiednie ustawodawstwo i promocję Polski w pewnych krajach. Jeżeli cudzoziemiec będzie miał do wyboru „plaże Hiszpanii”, czy „plaże nad zimnym Bałtykiem”, to raczej wybierze Hiszpanię, bo w ciepłym klimacie życie jest łatwiejsze, a jeśli już stanie przed koniecznością życia nad Bałtykiem, to pewnie raczej wybierze Szwecję, gdzie system opieki społecznej jest wysoko postawiony i gdzie niejeden cudzoziemiec może żyć na bezrobociu przez wiele lat na wysokim poziomie, a nie Polskę, gdzie na tym bezrobociu jest ciężko utrzymać się i ciężko je otrzymać. Oczywiście nie powinno nam zależeć na takim bezrobotnym, bezproduktywnym cudzoziemcu, który nie przyczyni się do naszego rozwoju. Ale na jednego bezrobotnego przypada wielu aktywnych. Bezrobotnego cudzoziemca trzeba wkalkulować jako „koszt uzyskania przychodu”. Rola państwa to określenie ram, w jakich chcemy, by cudzoziemcy funkcjonowali w Polsce i stworzenie ogólnych warunków prawnych takich, by ci najzdolniejsi nie uciekali następnie do innych krajów Unii Europejskiej. Gdyby Polska nie była tylko przystankiem tranzytowym dla wielu, imigranci rzeczywiście przyczynialiby się do rozwoju naszego kraju.

 

Na poziomie regionów ubogich, takich jak województwo lubelskie, nawet cudzoziemcy, którzy wykonują tylko drobne prace, utrzymują się z handlu czy drobnych usług i nie zatrudniają nikogo, przyczyniają się do utrzymania status quo poprzez płacone skromne podatki i przez konsumpcję bezpośrednią. Przecież coś jedzą, w coś się ubierają, gdzieś mieszkają – za to płacą. Wypełniają w ten sposób lukę powstałą po Polakach, którzy wyemigrowali na Zachód za pracą. Nie można stawiać zbyt wygórowanych żądań wobec poziomu ich dochodów czy inwestycji, gdyż faktycznie bez nich sytuacja w regionie byłaby znacznie gorsza.

 

Nawiązując do roli władz lokalnych i organizacji pozarządowych, to jest rola stwarzania takiego miejsca, które będzie „user friendly”, czyli przyjazne dla użytkownika. Jeśli przybywa do naszego miasta czy naszej gminy kilku cudzoziemców, to podejmujemy działania, żeby czuli się oni jak u siebie. Oczywiście nie do końca jest to możliwe, ale wystarczy, żeby mieli tego namiastkę, poważny sygnał, że my ich naprawdę witamy z radością. Ważne jest również to, aby nie stwarzać im barier administracyjnych, które wydają im się – ze względu na nieznajomość naszego prawa i języka – tym bardziej trudne do przekroczenia.

 

Powinno organizować się kursy językowe na zasadzie wolontariatu, np. „język za język” lub „tradycja za tradycję”, co nie generuje żadnych kosztów. To są działania, które bez problemu można zorganizować na poziomie gminy, oczywiście przy współudziale organizacji pozarządowych.

 

Organizacje pozarządowe mogą pełnić również ważną rolę monitorowania tych działań prowadzonych przez administrację publiczną wobec imigrantów. W Lublinie taki monitoring przez rok prowadziła fundacja Homo Faber, która przygotowuje dla władz lokalnych wnioski z wdrażanych działań na rzecz integracji cudzoziemców.

 

Działania na rzecz imigrantów, które bardzo dobrze sprawdziły się w Lublinie, to zawiązywanie takich nieformalnych ciał, jak Lubelska Regionalna Sieć Wsparcia Migrantów, składająca się z przedstawicieli instytucji publicznych, organizacji pozarządowych oraz stowarzyszeń cudzoziemców, na forum których następuje dyskusja oraz wymiana doświadczeń. Członkowie takiej Sieci wiedzą, do kogo skierować cudzoziemca w trudnej sprawie – a życie każdego człowieka jest zawsze niepowtarzalne.

 

Czy według Pana istnieją modele polityk integracyjnych, czy dobre praktyki z krajów Unii Europejskiej, które moglibyśmy zastosować w naszym kraju?

Znany jest mi model grecki, gdzie istnieje forma działań integracyjnych gmin wraz z organizacjami pozarządowymi – tworzenia więzi pomiędzy mieszkańcami lokalnymi a cudzoziemcami, którzy zamieszkują w tych samych domach, a nie mają ze sobą żadnych kontaktów. Jest to tzw. „model pionowy”, gdzie cudzoziemcy mieszkają na parterach a Gracy na piętrach, co świadczy o innym statusie społecznym. (We Francji jest odwrotne zjawisko, tam Francuzi mieszkają na parterze, a imigranci na wysokich piętrach bez windy). I ci ludzie normalnie nie utrzymują ze sobą kontaktów, poza momentem płacenia czynszu – nic o sobie nie wiedzą. Dlatego też rząd grecki promuje działania, które mają na celu zintegrowanie tych społeczności. Dobry przykład, który warto przywołać to model z pogranicza słoweńsko-austriacko-włoskiego („wenecki”), gdzie w każdym mieście powołuje się urzędnika państwowego, tzw. specjalistę do spraw ruchów migracyjnych. Jego rola polega na rozwiązywaniu trudnych i spornych kwestii istniejących między lokalną ludnością a cudzoziemcami. Jego zadaniem jest również pomaganie cudzoziemcom zrozumieć różnice kulturowe oraz kierowanie ich na kursy np. przedsiębiorczości. Celem tego jest, by cudzoziemcy nie zrywali kontaktów ze swym krajem w trakcie emigracji i by w sytuacji powrotu podtrzymywali i rozwijali więzy handlowe czy biznesowe z krajem i regionem, gdzie byli imigrantami.

 

Podobne rozwiązania wprowadziła Szwajcaria w stosunku do imigrantów przybywających z Albanii. Szwajcarskie służby imigracyjne, które wyszukują cudzoziemców pracujących na czarno, oferują im szkolenia oraz kursy przygotowania do zawodu, pod warunkiem, że dobrowolnie powrócą do kraju pochodzenia. Dodatkowo oferuje im się nisko oprocentowane pożyczki, które posłużą na realizację jakiejś formy przedsiębiorczości po powrocie do ojczyzny. Te pożyczki są przydzielane za pośrednictwem instytucji albańskich. Opisuję ten model (oraz inne modele, spoza UE) w książce „Reemigracja kobiet z terenu województwa lubelskiego”.

 

Rozmawiała Marta Walasik-Sałek

 

 

 

* * *

 

Dr Maciej Stanisław Zięba jest wykładowcą filozofii i religii orientalnych w Instytucie Filozofii i Kulturoznawstwa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Od 2008 r. także Dyrektorem Wydziału Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie, w latach poprzednich w tymże urzędzie był odpowiedzialny za współpracę zagraniczną, integrację europejską, rozwój regionalny i zarządzanie funduszami europejskimi. W latach 1991-1997 był konsulem RP w Paryżu i Montrealu. Jeszcze wcześniej – przez kilka lat sezonowym emigrantem zarobkowym, m.in. w Holandii, Norwegii i Francji.

Dr Zięba jest zaangażowany w liczne projekty rozwoju pogranicza polsko-ukraińsko-białoruskiego, koordynatorem europejskich projektów badań i waloryzacji migracji zarobkowej, m.in. Migralink i Migravalue, a także działań integracyjnych na rzecz migrantów (Lublin User Friendly). Jest również redaktorem serii „Studia nad migracją” (1. Migracja – wyzwanie XXI wieku, 2. Migracja – wartość dodana?, 3. Migracja zarobkowa do Włoch. Próba podejścia interdyscyplinarnego, 4. Reemigracja kobiet z terenu województwa lubelskiego).

http://www.kul.pl/maciej.st.zieba/

 

 

 

 

Wywiad zrealizowany w ramach projektu "Wspólna polityka integracji: zapobieganie wykluczaniu imigrantów w UE współfinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu narzecz Integracji Obywateli Państw Trzecich i budżetu państwa".

www.praktyki-integracji.pl

 

0

Va Banque

Wiadomości z banków i o bankach, dla klientów i pracowników, entuzjastów i sceptyków. Ubezpieczenia od A do Z. Gospodarka, finanse i giełda.

324 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758