Urzędnicze patologie to w Polsce realia dnia codziennego. Dotykają one co i rusz małych przedsiębiorców próbujących dzięki ciężkiej pracy przetrwać na polskim, trudnym rynku. Ale czasem uderzają też w tych dużych, których pozycja wydawać by się mogła – dzięki zagranicznemu kapitałowi – niezagrożona. Polski Bus nie może wozić pasażerów z Lublina do Warszawy i do Rzeszowa. Dlaczego? Ano dzięki stowarzyszeniom lokalnych przewoźników, którzy doprowadzili do wycofania zgody na przejazd wydanej przez marszałka województwa Mazowieckiego. Zgoda taka jest wymagana by firma mogła przewozić ludzi, jej brak uniemożliwia w praktyce działalność.
Nie interesują mnie motywy działania stowarzyszeń ani przesłanki, jakimi kierował się marszałek Adam Struzik wycofując swoją zgodę na to, by czerwone autobusy przewoziły pasażerów drogami zarządzanego przez niego województwa. Nie interesują mnie z jednego tylko powodu – jakiekolwiek by one nie były nie powinny mieć żadnego znaczenia. Urzędników powinno interesować tylko jedno: czy pojazdy należące do firmy spełniają wszystkie normy bezpieczeństwa. Jeżeli tak to ich psim obowiązkiem było przybić pieczątkę pod zgodą na działalność i więcej się sprawą nie interesować.
Tymczasem w naszym umęczonym kraju ta pieczątka zależy od widzimisię urzędnika, od jego dobrego humoru i tysiąca, mniej lub bardziej sensownych, argumentów. To on kreuje rzeczywistość i często decyduje o losie ludzi czy firm ingerując w normalne relacje na rynku towarów czy – jak w tym przypadku – usług. W tej sytuacji nie ma szans zaistnieć zdrowa konkurencja i wolny rynek, klient nie ma możliwości wyboru, którego w jego (klienta) imieniu dokonuje urzędnik, który często nawet nie stara się logicznie swojej decyzji uzasadnić.
Niestety, taką rzeczywistość kreuje polskie prawo a a urzędnicy, mentalnie wciąż żyjący w czasach PRyLu, gospodarki centralnie planowanej i układów korzystają z danych im możliwości. Niejednoznaczne, pozwalające na dowolne interpretacje przepisy dają urzędnikom moc „kciuka cezara”. Przekonał się o tym na własnej skórze Polski Bus, przekonali właściciele fabryki cygar „Yoda”, którym urzędnicy celni zamknęli firmę gdyż ich zdaniem cygara były „zbyt mocno nabite”, przekonało tysiące małych, średnich i – jak się okazuje – dużych przedsiębiorców, którzy mają tego pecha, że nie należą do układu.
Prawicowiec, wolnościowiec, republikanin i konserwatysta. Katol z ciemnogrodu.