Są rzeczy, których nawet jeśli przestraszy się człowiek, przede wszystkim nie zniesie natura. A więc to już jest koniec. Pędzący z prędkością przedwojennej Luxtorpedy.
Właśnie dowiedzieliśmy się – nie z mediów, bo media, jak wiemy, mają inne sprawy na głowie – że od tego roku, jeśli będziemy planować wyjazd pociągiem z Katowic, gdzie mieszkamy, do naszego ukochanego Przemyśla, będziemy musieli wygospodarować dodatkowe 4 godziny na przejazd tam i z powrotem. Dlaczego? Otóż z tej prostej przyczyny, że od tego roku, te 300 km jakie dzielą Katowice od Przemyśla, pociąg obsługiwany przez ministra Grabarczyka będzie przejeżdżał już nie w pięć godzin, jak to było dotychczas, lecz w siedem. A więc ze średnią prędkością jakichś 40 km/g.
Syn mój przypomniał mi atmosferę, jaką System stworzył wokół osoby poległego w Smoleńsku śp. Przemysława Gosiewskiego, kiedy ten załatwił swoim wyborcom stację kolejową we Włoszczowej. W pewnym momencie sprawa tej stacji opanowała świadomość publiczną w Polsce do tego stopnia, że straciło znaczenie dokładnie wszystko, włącznie z tym nawet, że jak spojrzeć na tego kalekę, to można się posrać ze śmiechu. O co poszło? Oczywiście o wszystko, co akurat było pod ręką, ale, jeśli się skupić na argumentach, powiedzmy, merytorycznych, problem polegał na tym, że jeśli ten pociąg, pędzący jak przedwojenna Lukstorpeda, będzie się musiał na trasie z Katowic do Warszawy zatrzymywać w tej cholernej Włoszczowej, nie będzie już tak szybki i piękny.
I oto dziś, każdy kto chce sobie pojechać z Katowic do Przemyśla, wie, że ta podróż – podkreślam, lekko ponad 300 km. – zajmie mu ponad 7 godzin.
Do czytania całości zapraszam na http://toyah1.blogspot.com/2011/04/upadek-na-ryj-z-predkoscia-luxtorpedy.html
"Gdy tylko zobaczysz, ze znalazles sie po stronie wiekszosci, stan i pomysl przez chwile" - Samuel Langhorne Clemens"