Całkiem niedawno Donald Tusk rzucił pomysłem by powołać Unię Energetyczną, której głównym zadaniem byłoby kupowanie gazu i ropy po jednej cenie dla wszystkich krajów wchodzących w jej skład – czyli dokładnie tak samo jak to działa w przypadku paliwa jądrowego. Pomysł ciekawy i (o dziwo) zgodny z polskim interesem narodowym, niestety od samego początku nierealny – głównie dlatego, że absolutnie sprzeczny z interesem głównego rozgrywającego w UE, czyli Niemiec.
Dziś Niemcy płacą za rosyjski gaz najmniej ze wszystkich krajów europejskich a najwięcej Polska i kraje bałtyckie. Gdyby przyjąć koncepcję premiera Tuska to albo cena musiałaby zostać uśredniona – na co nasi zachodni sąsiedzi nie przystaną bo musieliby płacić więcej (i raczej trudno im się dziwić), albo Gazprom byłby zmuszony obniżyć do niemieckiego poziomu ceny dla wszystkich odbiorców unijnych – czego nie zrobi z tej prostej przyczyny, że nie musi.
Problemem jest jednak to, że Polska nie ma żadnych środków nacisku, żadnych argumentów pozwalających negocjować z Rosjanami obniżenie ceny. Głównie za sprawą podpisanej przez Waldemara (pan się nie boi) Pawlaka umowy, na mocy której my wcale gazu brać od naszych przyjaciół Moskali nie musimy, możemy sobie go kupić od kogokolwiek (na przykład od Niemców właśnie, ten sam ruski gaz tylko taniej) – ale i tak będziemy musieli płacić Gazpromowi. Układ idealny – dla Rosjan.
Zresztą ideę Unii Energetycznej pogrzebał komisarz do spraw energii Günther Oettinger, który w wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung” powiedział wprost i bez owijania w bawełnę „Nie zgodzę się na wyznaczoną politycznie jednolitą cenę”. I kropka, Donadt Tusk może sobie nawoływać, namawiać, postulować i krzyczeć – unijnych rozgrywających te jego podrygi obchodzą tyle co zeszłoroczny śnieg – tak właśnie wygląda ta „europejska solidarność”, na którą bez przerwy powołują się politycy przewodniej siły politycznej.
Zastanawiam się czy jest w naszym kraju jeszcze ktoś, kto na serio bierze to ględzenie? Donald Tusk (jeżeli nie jest kompletnym idiotą) musiał od samego początku wiedzieć, że proponowane przez niego rozwiązanie nie ma najmniejszych szans na realizację a ta cała gadka o Unii Energetycznej i wspólnych zakupach gazu została wykreowana na potrzeby kampanii wyborczej – „popatrzcie, jak ja się staram” – zdaje się mówić premier – „jak ja się dwoję i troję żeby żyło się wam spokojniej i dostatniej. Tylko, wicie, rozumicie, ja tak naprawdę nic nie mogę, to nie ode mnie zależy, musimy liczyć się z interesem Niemiec”…
A że interes Niemiec jest zbieżny z interesem Rosji…
Prawicowiec, wolnościowiec, republikanin i konserwatysta. Katol z ciemnogrodu.
3 komentarz