Ostatnimi czasy modna nastała na udomowienie czyli nacjonalizację banków. Podnosi cię wiele przychylnych głosów ze strony nadzoru bankowego i NBP. Powstaje pytanie czy aby na pewno jest to taki złoty interes.
Mam nadzieję iż najlepiej wątpliwości te naświetli pewien wpis.
„Na czym ma polegać to „udomowienie”? Pan Wiceprezes NBP Witold Koziński wyraził myśl, że „możliwym scenariuszem jest zakup wystawionego na sprzedaż banku przez krajową instytucję finansową, a następnie jego prywatyzacja”.
Przełożenie tej mądrej na pewno myśli na język bardziej zrozumiały dla prostych ludzi, nie jest proste. Na „chłopski” rozum, żeby „następnie” sprywatyzować banki, które w tej chwili są już przecież prywatne, trzeba „najpierw” sprawić, żeby przestały być prywatne – czyli znacjonalizować.
Zastanawiam się tylko dlaczego ci, którzy mają wziąć „następnie” udział w „prywatyzacji” nie mieliby „od razu” kupić banków od tych, którzy ewentualnie „wystawią je na sprzedaż”, tylko „następnie” je odkupić od „krajowej instytucji finansowej” odpowiednio drożej?”
Jest to wyjątek z oryginalnego tekstu:
http://www.blog.gwiazdowski.pl/index.php?subcontent=1&id=1060
Problem z polskimi bankami jest taki ,iż znajdują się w całkiem niezłej kondycji. Nawet postawione pod ścianą zagraniczne centrale nie oddadzą ich za bezcen. Wykupienie ich za cenę zbliżoną do faktycznej wartości wydrenuje rynek kapitałowy. Jedynym pozytywnym skutkiem mogą się okazać ciepłe posadki dla kompetentnych inaczej.
Skutecznym sposobem zbicia ceny mogło by okazać się wydrenowanie banków z wkładów klientów. Przeniesienie przez nich środków, nawet na pewien czas powodowało by zachwianie bilansu banku i skłoniło do ustępstw przy negocjacji ceny.
Oczywiście łatwiej powiedzieć jak zrobić, akcja wymagała by zaangażowania dziesiątek tyś osób.